[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ale one nie wiedziały o niej prawie nic.Owszem, wiedziały, że ma chłopaka, a kiedyśwypsnęło jej się nawet (czego potem bardzo żałowała), że chłopak ten ma na imię Rick.Wiedziały, którzy gwiazdorzy jej się podobają, wiedziały coś tam - ale tylko ociupinkę - ojej życiu seksualnym.Ale nic ponad to.Z konieczności i nawyku, a przede wszystkimdlatego, że miała z tego wielką frajdę, Lindsay była kobietą skrytą i ceniła prywatność.Naswój szczególny sposób.Miała przyjaciółki z pracy, z którymi rozmawiała tylko o celebrytach, urlopie i seksie.Miała przyjaciółki z różnych imprez, z którymi rozmawiała tylko o celebrytach, urlopie iseksie.I inne przyjaciółki, z którymi rozmawiała tylko o seksie.No i Ricka, z którym rozmawiała o wszystkim i o niczym - pomijając oczywis'cie prawdę.- Co robisz wieczorem? - spytał.Nie spali od wielu godzin i o wpół do siódmej rano zaliczyli już numerek, trochę tak zobowiązku.Pół godziny później wstali z wielkiego jak okręt łóżka, weszli chwiejnie dowielkiej jak dom kabiny prysznicowej i - tu wyrazy uznania dla Ricka - zaliczyli drugi, wkłębach pary, pod grzmiącymi strumieniami ciepłej wody.Ten był zdecydowanieniespieszny.I uroczy.A więc nie.Nie chodziło o to, że przestali się sobie podobać.Bynajmniej.Ich życiu wluksusowym, acz statecznym apartamencie w Canary Wharf brakowało białego żarupierwszych wspólnych dni.To właśnie tego Lindsay po cichu pragnęła.To właśnie tegopragnęli obydwoje.Bo wciąż pamiętali czasy, kiedy ciupciali się w toalecie na imprezach,za krzakami w Hyde Parku, kiedy Rick rozmawiał przez telefon z klientami, w windach,przebieralniach i między kolejnymi daniami w restauracjach - a raz nawet przy stoliku.Jedli w narożnym boksie, gdzie było ciemno, przytulnie i bardzo, ale to bardzo elegancko.Wokoło siedziały rechoczące grubasy z cygarami i obwieszone biżuterią, chude jak patykżałosne kobiety, zbyt próżne, żeby uśmiechnąć się czy coś zjeść.Chcąc ich trochęrozruszać, Lindsay przysunęła się bliżej, usiadła Rickowi na kolanach i od tej chwilisprawy potoczyły się szybko.Nawet za szybko.Bo w żarze namiętności Lindsay potrąciłaszklankę i oblani zimną wodą z lodem dość gwałtownie otrzeźwieli.Kelner dyskretniezaczekał, aż poprawią ubranie, a potem grzecznie kazał im wyjść.Co oczywiście zrobili,histerycznie chichocząc.Mieli szczęście, że ich nie aresztowano.Ale z wielkim jak okręt łóżkiem do dyspozycji powoli stracili ochotę na tego rodzajuszaleństwa.Seksowi w luksusowym apartamencie w Canary Wharf groziło poważneniebezpieczeństwo popadnięcia w rutynę.- Jeśli nie będziemy uważali - powiedziała Lindsay przed paroma tygodniami - szybkosporządniejemy.Za dwa lata będziemy zamawiali przez Internet sztuczne roślinkidoniczkowe.Będę wysyłała cię po tampony i wieszała majtki nad wanną w łazience!Rick roześmiał się nerwowo.- Ty nigdy nie sporządniejesz - odparł.- Możesz zamówić sto roślinek.Możesz zrobić zmieszkania magazyn naczyń kuchennych.Albo nawet ubierać się jak panna Marple.Toniczego nie zmieni.Bo w tobie nie ma ani krztyny przyzwoitości.Potem długo unikali się wzrokiem.Zapadła cisza, bo obydwoje udawali, że są pochłonięcilekturą gazety.A raczej -jeśli chodzi o Lindsay - plotkarskiego czasopisma, w którym (naszczęście) było kilka stron ze zdjęciami torebek Paris Hilton.Tak czy inaczej, nastrójprysł.Jak zwykle.- Hej.- Rick nachylił się nad kuchennym blatem, gdzie Lindsay, wciąż w szlafroku, jadłaciepłego croissanta.Uszczypnął ją pieszczotliwie w policzek.- Ahoj! Jest tam kto?Pytałem, co robisz wieczorem.- Mmm? - odparła, patrząc w bok.- Nic takiego.- Wypiła łyk gorącej czekolady i myślałaprzez chwilę.- Powinnam wrócić przed północą.Wcześnie.- Umówiłaś się z kimś? Kiwnęła głową.- Z Melissą.Ale nie możesz ze mną iść - dodała szybko.- Wczoraj wyleciała z pracy.Izerwała z chłopakiem.Jest trochę zdenerwowana.Nic dziwnego.- Melissa, ta lesbijka? - spytał Rick.- Hmm, tak.Miała chłopaka - wyjaśniła Lindsay, też trochę za szybko.- Więc co ją tak zdenerwowało? Powinna się cieszyć, że z nim zerwała.- I cieszy się.Nie o to chodzi.Po prostu.chce mi coś powiedzieć.W wielkiej, ale towielkiej tajemnicy.- Lindsay zaśmiała się gardłowo, żeby odwrócić jego uwagę.-Alechyba wiemy już co.Rick zrobił skonsternowaną minę.- My? Ja też? Przecież jej nie znam.Lindsay przewróciła oczami.- Opowiadałam ci o niej [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • rurakamil.xlx.pl
  •