[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.I tak będą w Kosmosie.Popatrzył na kapitana, gotów rzucić cierpką uwagę, gdy nadbiegł Helm.- Sprawdziłem podwozie.Czyste.Kapitan zatrzymał przechodzącą stewardesę.- Charlotte, zaprowadź panów do kabin - powiedział wesołym tonem.Ruszył ku dziobowi.- Proszę za mną - powiedziała stewardesa obdarzając agentów pięknym uśmiechem.Richter zmuszony pójść, zgrzytnął zębami.Pocieszał się tylko tym, że Cohaagen będzie musiał zrobić to samo, z jeszcze większą złością.Richter i Helm poszli za Charlottą na tył statku.Kapitan tymczasem minął grubą kobietę, która nie szczędziła wysiłku, by wejść do górnej kapsuły.- Gdzie jest moja kabina? - spytała.- Jest pani w niej - odpowiedział cierpliwie kapitan.Pokręcił głową.To był długi dzień.Richter spojrzał za siebie i uśmiechnął się.Cieszył się, że kapitan też ma kłopoty.Dobrze mu tak.Charlotte wskazała im kabinę.Uśmiechnęła się szczerze, wykonywała swój zawód z takim samym profesjonalizmem jak Richter.Co robiły piękne stewardesy w czasie długich godzin podróży po służbie? Może warto byłoby się tego dowiedzieć, skoro już tu utknęli.Byłaby użytecznym sojusznikiem, gdyż stykała się ze wszystkimi pasażerami.Gdyby tak mogła składać mu raporty o tym, co wyda się jej niezwykłe.Richter posłał jej czarujący uśmiech, równie obłudny, jak uśmiech Cohaagena.- Dziękuję pani - powiedział.- Może zobaczymy się wkrótce?Uśmiech dziewczyny zamarł, jakby właśnie zobaczyła tarantulę w swojej torebce.- Wątpię, sir - powiedziała cofając się szybko.Cholera!Gruba kobieta pośpiesznie zamknęła drzwi i zasłoniła iluminator.- Gdzie jest moja kabina? - spytała, chociaż nie było nikogo, kto był mógł jej odpowiedzieć.Podniosła ręce, złapała się za uszy i pociągnęła.Jej twarz pękła pośrodku.Skóra opadła z obu stron nosa, razem z tłustymi policzkami i podbródkiem.Pod spodem była twarz mężczyzny, twarz Douglasa Quaida.Ściągnął resztki sztucznej twarzy.Fałszywe były nawet włosy i małe kolczyki.Pęknięcie dzielące sztuczną twarz złączyło się, maska wróciła do pierwotnego stanu, wyglądała jakby uszło z niej powietrze.- Gdzie jest moja kabina? - zagadała znów twarz kobiety.- Gdzie jest moja kabina?Quaid postukał palcem maskę.- Gdzie jest moja kabina? - paplała jak nakręcona.Zirytowany walnął maską o ścianę.Zamilkła.Odsapnął.Po chwili twarz przemówiła.- Dziękuję.Uśmiechnął się mimo woli.Przynajmniej spełniła swoje zadanie, oszukała napastników.Nie ściągnął sukienki ani znajdujących się pod nią wypełnionych pianką warstw plastiku, które przeistaczały jego wysportowaną sylwetkę w olbrzymie cielsko grubej kobiety.Nie przeszkadzały mu, a poza tym nie chciał, żeby go schwytano na pokładzie.Zdecydował już, że prześpi podróż i wciągnie maskę po starcie.Nie było więc sensu dokonywać zmian.Kładąc się w kapsule spojrzał na najbardziej niezwykłą część przebrania, którą dostarczył Hauser.Kalosze, które miał na nogach, pokryte były cienkimi, elastycznymi hologramami, które stwarzały iluzję, że chodzi w pantoflach na wysokich obcasach.W ten sposób jakby zmalał o trzy cale.Wprawdzie nadal był dużą kobietą, lecz jego wzrost już nie raził.Będzie musiał jedynie uważać, aby nigdy nie odsłonić kolan, ponieważ łydki wydałyby się nieproporcjonalnie krótkie.Innych zmartwień praktycznie nie miał.Sukienka sięgała prawie do kostek dokładnie zasłaniając nogi.Quaid ukrył jeszcze kilka innych rzeczy.Wiedział, że będzie mu potrzebny pistolet i że zwykłej broni nie przeszmuglowałby do wagonu metra, nie mówiąc już o statku kosmicznym.Na "czarnym rynku" kupił więc specjalny egzemplarz.Wykonany był głównie z plastiku i innych niemetalicznych tworzyw, które nie wywoływały alarmu.Plastik był twardy jak metal, kule też były plastikowe, a w środku miały plastikowy materiał wybuchowy.Od dziesiątków lat obowiązywał zakaz produkcji takiej broni, lecz można ją było zdobyć - za odpowiednią cenę.Pistolet Quaida był sprytnie zaprojektowany.Po rozłożeniu zamieniał się w niewinne drobiazgi codziennego użytku.Guziki przy sukience, ozdoby na pantoflach, grzebienie we włosach naprawdę służyły innym celom i nawet kontrola osobista nie odkryłaby ich przeznaczenia.Złożenie pistoletu będzie wymagać sporo pracy, ale ta broń może uratować mu życie.Na razie jej nie potrzebował, gdyż był w doskonałym przebraniu!Chociaż teraz, kiedy miał już za sobą kontrolę pokładową mógł zmontować pistolet i ukryć go w torebce.Po wylądowaniu na Marsie rozłoży go na kilka głównych części i schowa do torebki i kaloszy.Na Marsie nie było wymyślnych aparatów rentgenowskich i ograniczano się do rutynowych, dość pobieżnych kontroli osobistych.Mógł więc przemycić pistolet i potem szybko go zmontować.Będzie musiał poprawić nieco swój ubiór, na którym zabraknie kilku guzików, ale kobiety były znane z częstych zmian garderoby.Wszystko będzie w porządku, chyba że rozszaleje się tornado.Ale na prawie pozbawionym atmosfery Marsie było to mało prawdopodobne.Silniki ryczały coraz głośniej.Statek zadrżał gwałtownie.Te łotry będą miały szczęście jeśli nie potłuką się podczas startu.Pospiesznie przypiął się pasami do koi, gdy statek dźwignął swoje cielsko.Quaid leżał odprężony.Tylko w ten sposób poradzi sobie z przyspieszeniem.Mógł teraz spokojnie pogrzebać w pamięci, dodając to, czego dowiedział się ostatniej nocy.Nazywał się więc Hauser, był agentem, który zdradził, bo miał sumienie.Spodobała mu się ta myśl.Znał wystarczająco dobrze metody działania Agencji, i nie chciał być z nią łączony.Ale jaka tajemnica czyniła go tak niebezpiecznym dla nich?Tu była luka w pamięci.Dlaczego zadali sobie tyle trudu i utrzymywali go przy życiu, dlaczego wysłali grupę agentów, która go obserwowała i dbała, by prowadził spokojne życie.Z jakiego powodu był im potrzebny?Tu też była luka.W końcu jednak leciał na Marsa, gdzie były wszystkie odpowiedzi, gdzie żyła kobieta z jego snu.Nie był pewien, czy ona rzeczywiście istnieje.Śnił o niej, ponieważ ją pamiętał, mimo że pamięć stłumił wszczep, który uczynił go Quaidem.Nastąpił jednak przeciek, który obudził pragnienie powrotu na Marsa, wywołał obraz kobiety.Jeśli ją znajdzie, dotrze do reszty swojej przeszłości.Będzie więc miał do czynienia z Cohaagenem.Gdy Hauser o tym mówił, jego słowa brzmiały prawdziwie.Nie przeżyje, jeśli Cohaagen i jego pachołki pozostaną na wolności.Przyspieszenie wcisnęło go w koję, oddychanie stało się nagle ciężką pracą.Myślał o trzech sprawach.Dopadnięciu Cohaagena, miłości z kobietą z Marsa i o czymś jeszcze, co miało ogromne znaczenie, lecz nie potrafił sobie przypomnieć, co to było.Na razie.Skupił myśli na tej trzeciej sprawie, wiedząc, że była kluczem do reszty.To tego szukał razem z kobietą na Marsie, to w trakcie poszukiwań tego spadł do szybu.To znajdowało się pod powierzchnią Marsa.Ale co to było?Wszystko to stanowiło tylko jedną stronę zagadnienia.Istniało ich o wiele więcej.Stracił wątek.Przestał rozmyślać i odsunął zasłonę, by popatrzeć przez iluminator.Wyobraził sobie, że zamienia się w ducha, hologram, wylatuje przez szybę i przemierza statek, a potem wydostaje się na zewnątrz, aby zobaczyć huczące silniki plujące językami ognia.Zbliżał się do nich, aż cały jego świat wybuchnął czerwienią
[ Pobierz całość w formacie PDF ]