[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ostatnia para przy stole nie brała udziału w ogólnej konwersacji.Stanowili ją: Diego i olśniewająca rosyjska modelka o imieniu Lena, która mówiła tylko po rosyjsku.- Lena jest dokładnie w typie Diega - mruknął Jake, kiedy Stephanie próbowała wciągnąć Rosjankę do rozmowy.- Lubi milczące modelki.- A ty nie? - wciąż jeszcze dobrze pamiętała Melissę.- Spotykałem się z kilkoma, nie przeczę, ale zdecydowanie moim typem jest śliczna, angielska blondynka, z upodobaniem do wspinaczki, niekoniecznie bardzo towarzyska.- Pochylił się i delikatnie usunął jej okruszek z kącika ust.- Hej, wy dwoje - zawołał ze śmiechem Diego - dość tych czułości.Chodźcie tańczyć.- Zatańczymy? - Zespół zagrał walca weselnego, więc podał jej dłoń i poprowadził na parkiet.Pod obstrzałem wszystkich tych spojrzeń po prostu nie mogła się nie zgodzić.- Nigdy z tobą nie tańczyłam i nie wiem, czy potrafię.- Zaufaj mi.Wiem, że tak.I miał rację.Zatoczyli jedno koło przy aplauzie zebranych, potem dołączyło do nich jeszcze kilka par.- Dzięki Bogu.Nie cierpię być w centrum uwagi - mruknęła Charlotte, odchylając głowę, by spojrzeć na partnera.- To ja powinienem dziękować Bogu za ciebie Te słowa były tak do niego niepodobne, że trudno jej było w nie uwierzyć.Ale w jego tonie było coś bardzo przekonującego.Spotkali się wzrokiem i oboje przeszyło nagłe pragnienie.Przytulił ją mocniej, a ją ogarnęła fala znajomego ciepła i tęsknoty.Myśl o tym, że jej nie kocha, odeszła w cień.Nagle zapragnęła poddać się jego męskiej sile, zatęskniła za ciepłem i uściskiem jego ramion.Przylgnęła do niego i splotła dłonie na jego karku, opierając głowę w zagłębieniu ramienia, poddając się nastrojowi stworzonemu przez powolną muzykę i radości bycia w jego ramionach.Zagubieni w swoim świecie, poruszali się w takt muzyki, nieświadomi nikogo i niczego innego, poza sobą.Nagle muzyka zmieniła tempo.Jake zatrzymał się, ale nie wypuścił jej z objęć.- Jak myślisz, jak szybko można uciec ze swojego własnego przyjęcia? - zapytał, patrząc jej głęboko w oczy.Jego ciepły oddech pieścił jej policzek.Charlotte patrzyła na niego zamglonym wzrokiem.W odpowiedzi uśmiechnęła się tylko zmysłowo.Odpowiedział uśmiechem.- Też tak myślę.Wychodzimy.- Goście będą rozczarowani - wymamrotała nieprzekonująco i zobaczyła szelmowski błysk w jego oczach.- Niekoniecznie - uśmiechnął się.- Chodź.W kilka minut później, kiedy Jake zamienił kilka słów z przybranymi rodzicami i grupką przyjaciół, znów znaleźli się na tylnym siedzeniu czarnej limuzyny.- Co takiego im powiedziałeś, że patrzyli na mnie tak współczująco?- Że czujesz się słabo i musisz poleżeć.- Co takiego? - Zamiast złości poczuła nagłe rozbawienie.- Ty kłamco!- Niezupełnie.Ja muszę poleżeć - wpatrywał się w nią intensywnie - i to koniecznie.z tobą.- Pocałował ją leniwie, tak leniwie, jakby mieli przed sobą jeszcze całą, długą noc.Tymczasem Charlotte rzeczywiście poczuła się słabo.Sprawiły to niezliczone wrażenia przepływające przez jej ciało, sprawiła to miłość.Oderwał się od niej dość gwałtownie.- Jesteśmy na miejscu, cara.- Dopiero w tym momencie Charlotte uświadomiła sobie, że samochód się zatrzymał.W kilka minut znaleźli się nadzy w łóżku, choćCharlotte nie pamiętała właściwie, jak to się stało.Zanim nakrył jej wargi swoimi ustami, w namiętnym, niekończącym się pocałunku, na chwilę zanurzył twarz w jej rozpuszczonych włosach i wchłaniał jedyny na świecie zapach.Dla niej to było jak powrót do domu po długiej i trudnej nieobecności.Nareszcie mogła się zagubić w radości i spełnieniu, które jej podarował.Kiedy potem leżała w jego objęciach, podniósł głowę i popatrzył na nią z uśmiechem.- Tak bardzo cię potrzebowałem, kochanie.Te słowa zabrzmiały w jej uszach jak najpiękniejsza muzyka.Tym razem nie sprzeciwiła się, kiedy nazwał ją „kochaniem”.To, co właśnie razem przeżyli, kazało jej uwierzyć, że rzeczywiście tak jest.W chwilę później doznała gorzkiego rozczarowania, kiedy odezwał się ponownie.- Nie powinienem był tego robić.- Mówisz o wyjściu z przyjęcia? - spytała z uśmiechem, gładząc go po policzku.- Myślę, że nikt się o to nie pogniewa.W każdym razie ja na pewno nie.- Popatrzyła mu w oczy i zobaczyła, że jest przejęty.- Nie o to mi chodziło.- Położył dłoń na jej brzuchu.- Nie darowałbym sobie, gdyby coś się stało dziecku.- Nie ma strachu, one są odporne.- Skąd wiesz? Miałaś już jakieś?- Nie.Ale ty też nie.- Obrysowała palcami jego kości policzkowe.- Ja prawie miałem - wymamrotał.Przez dobrą chwilę nie mogła otrząsnąć się z zaskoczenia.- Jak.jak to?Poczuła, jak jego długie ciało usztywnia się u jej boku.- Byłem młody, nieostrożny, od pięciu miesięcy w luźnym związku, kiedy okazało się, że moja dziewczyna jest w ciąży.Oczywiście powiedziałem, że się z nią ożenię.Kupiłem pierścionek zaręczynowy, jak tego chciała, i dałem pieniądze na ślub, ale kiedy się zorientowała, że nie jestem tak bogaty, jak sądziła, wydała je na aborcję.- To potworne.- Czuła jego ból jak swój własny.Współczuła mu z całego serca.Był bardzo dumnym mężczyzną i ta zdrada musiała go bardzo zaboleć.Zrozumiała teraz jego widoczną nieufność i cynizm w stosunku do jej płci.- Nie wszystkie kobiety są podobne do twojej byłej narzeczonej, a ty nie możesz myśleć w ten sposób przez całe życie - powiedziała miękko.- Jakoś sobie radzę - odparł.- Zapomnij o tym, co powiedziałem.Masz okropną umiejętność skłaniania mnie do niechcianych zwierzeń.- Wyglądał jeszcze bardziej atrakcyjnie, co znów ją rozzłościło.- Czy to dlatego tak się na mnie wściekałeś, kiedy odkryłeś, że jestem w ciąży? - spytała.Nagle zrozumiała, że w małżeństwie z nią szukał zadośćuczynienia.Pamiętała wyraz jego twarzy, kiedy zasugerowała, że chciałby aborcji.- Jesteśmy małżeństwem i tak jak ci obiecałem, będę utrzymywał i ochraniał ciebie i nasze dziecko.- Jak chcesz to zrobić? - spytała ostrzej, niż zamierzała.- Odgradzając się ścianą lodu od każdego, kto chciałby się do ciebie zbliżyć? Tak nie można żyć.Wstał raptownie i pozbierał swoje rzeczy.- Nie zmierzam tego wysłuchiwać w środku nocy.Rano lecę do Japonii i potrzebuję snu.Lepiej odpocznę u siebie.- Odwrócił się na pięcie i wyszedł.Nagłe poczucie odrzucenia przepełniło ją chłodem.Patrzyła za nim mokrymi od łez oczami.Radosną euforię bycia w jego ramionach zastąpiła rosnąca pewność, że Jake nigdy nie zobaczy w niej nikogo więcej niż tylko matkę swojego dziecka i podniecającą kochankę.Otarła łzy z policzków.Jak mogła być tak głupia, by obdarzyć miłością mężczyznę, który nawet nie rozumiał znaczenia tego słowa? Dlaczego pozwalała, by ją wykorzystywał, a potem odrzucał? Z pewnością zasługiwała na lepszy los.Poznanie przyczyn, dla których jej mąż zachowywał się w ten sposób, wcale nie poprawiło jejsytuacji.Wydawało się natomiast, że on odnajduje się w tych okolicznościach zupełnie dobrze.Jeżeli nie miał ochoty jej słuchać, po prostu wychodził.Po lunchu Charlotte zrezygnowała ze wspólnej zabawy z młodym Aldem, postanawiając raczej zażyć sjesty.Nie spała i nie jadła zbyt wiele od wyjazdu Jake’a, pięć dni wcześniej.Dzwonił wprawdzie codziennie, ale rozmowy były krótkie i sztywne, a poprzedniego dnia to ona pierwsza odłożyła słuchawkę, bo nie potrafiła z nim rozmawiać tak, jak on sobie to wyobrażał.Doszła do granicy wytrzymałości i nie była wcale pewna, czy zdoła ją przekroczyć.Miała wrażenie, że jej umysł spowija gęsta mgła
[ Pobierz całość w formacie PDF ]