[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.A Hint at harmless little jobsWould shake him with convulsive sobs.While as for Revelations, theseWould simply bring him to his knees,And leave him whimpering like a child.It drove his Colleagues raving wild!They let him sink from Post to Post,From fifteen hundred at the mostTo eight, and barely six — and then‘To be Curator of Big Ben!…And finally there came a ThreatTo oust him from the Cabinet!The Duke — his aged grand–sire — boreThe shame till he could bear no morę.He rallied his declining powers,Summoned the youth to Brackley Towers,And bitterly addressed him thus —‘Sir! you have disappointed us!We had intended you to beThe next Prime Minister but three:The stoeks were sold; the Press was squared;The Middle Class was quite prepared.But as it is!… My language fails!Go out and govern New South Wales!’* * *The Aged Patriot groaned and died:And gracious! how Lord Lundy cried!Lord Lundy: pieśń wtóraJak nas poucza Doświadczenie,Dzieciństwo nam niepostrzeżeniePrzemija, pędząc istnym Cwałem,Aż wreszcie można rzec: „Dojrzałem”.Tak i Lord Lundy, lat dwadzieściaSześć mając, dzięki Wpływom TeściaZaczął Karierę Polityczną;Pensję pobierał niebotyczną,Kolejno obejmując pionyIndii, Kolonii i Obrony.Wkrótce jednakże PrzyjacieleZaczęli, zrazu dość nieśmiele,Spoglądać nań z Dezaprobatą.Ot, w Izbie Lordów, dajmy na to,Ktoś wstaje z Ławy (jak to czasemCzynią Posłowie), aby basemOznajmić: „Zgłaszam wniosek, by…” —A już Lord Lundy leje łzy!W trakcie prostego GłosowaniaTrzęsły nim Konwulsyjne Łkania!A przy Dyskusjach o BudżecieSyknięcia „Czego się znów drzecie,Kolego?” były na PorządkuDziennym, gdyż Lundy na początkuDebaty padał na kolanaI szlochał do Białego Rana!Izba wręcz szału była bliska!Zsyłano go na stanowiskaCoraz to niższe i mniej znaczne:Wreszcie — sam zaraz płakać zacznę —Upadek strącił go ponuryNa samo dno: „do spraw Kultury”!Dziadek — wspomniany Eks–Generał —Tym razem w Środkach nie przebierał:Ciężarem Hańby i SromotyZgięty, doczekał do soboty,A gdy depeszą zawezwanyWnuk wkroczył w pałacowe ścianyI spytał, czego sobie życzy,Taki dał Upust swej Goryczy:„Sprawiłeś zawód, sir, rodzinie!Oczekiwaliśmy j edynieTej drobnej rzeczy z twojej strony:Że będziesz kiedyś wyniesionyNa stanowisko, ot, Premiera;A ty tymczasem!… — Głos zamieraMi w Krtani — … a ty, w takiej chwili,Gdyśmy już wszystko załatwili,Zadbali o Poparcie Prasy,Ułagodzili Wrzące Masy,Ty, sir!…” — tu z jękiem skonał, alePrzed Zgonem w Potępienia SzaleWyrzęził: „…Ty, najgorsza z Zakał!…”* * *Boże mój, jak Lord Lundy płakał!JimWho Ran Away from His Nurse,and Was Eaten by a LionThere was a Boy whose name was Jim;His Friends were very good to him.They gave him Tea, and Cakes, and Jam,And slices of delicious Ham,And Chocolate with pink inside,And little Tricycles to ride,And read him stories through and through,And even took him to the ZOO —But there it was the dreadful FateBefell him, which I now relate.You know — at least you ought to know,For I have often told you so —That Children never are allowedTo leave their Nurses in a Crowd;Now this was Jim’s especial foible,He ran away when he was able,And on this inauspicious dayHe slipped his hand and ran away!He hadn’t gone a yard when — Bang!With open Jaws, a Lion sprang,And hungrily began to eatThe Boy: beginning at his feet.Now, just imagine how it feelsWhen first your toes and then your heels,And then by gradual degrees,Your shins and ankles, calves and knees,Are slowly eaten, bit by bit.No wonder Jim detested it!,No wonder that he shouted ‘Hi!’The Honest Keeper heard his ery,Though very fat, he almost ranTo help the little gentleman
[ Pobierz całość w formacie PDF ]