[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Unika³ otwartych prze-strzeni, stara³ siê kryæ pod koronami drzew, podchodz¹c leœ-nymi duktami jak najbli¿ej zamku, by na samym koñcu prze-mkn¹æ przez nikogo niedostrze¿onyWieczór by³ suchy i ch³odny, noc z pewnoœci¹ zapowia-da³a siê bardzo zimna.Zachodz¹ce s³oñce pochyli³o siê nadzachodnim niebem, jego promienie przebija³y przez wiosenneliœcie i prawie nie dawa³y ciep³a.Nad g³ow¹ Knolla æwierka³ywróble.Pomyœla³ o pobycie we W³oszech sprzed dwóch ty-godni: tam równie¿ przemierza³ las w kierunku zamku, wy-konuj¹c inn¹ misjê.Jego wyprawa zakoñczy³a siê œmierci¹dwojga ludzi.Zastanawia³ siê, czy tej nocy jego pobyt tutajprzyniesie œmiertelne ¿niwo.Szlak wiód³ teraz stromo pod górê; skarpa dochodzi³a dopodnó¿a zamkowych murów.Przez ca³e popo³udnie czeka³cierpliwie w bukowym zagajniku oddalonym o jakiœ kilometrna po³udnie.Widzia³, jak wczesnym rankiem przyjecha³ydwa policyjne radiowozy i po nied³ugim czasie odjecha³y.Zastanawia³ siê, jaki interes mog³a mieæ do Loringa czeskapolicja.Po po³udniu przez g³Ã³wn¹ bramê wjecha³ landroveri pozosta³.Byæ mo¿e samochód przywióz³ goœci.Obowi¹zkigospodarzy mog¹ odci¹gn¹æ uwagê Loringa i Suzanne i wtedyjego wizyta pozosta³aby niezauwa¿ona, na co liczy³ równie¿w przypadku w³oskiej prostytutki, która goœci³a wówczas uPiêtro Caproniego.Dot¹d nie wiedzia³, czy Danzer przeby-wa³a w posiad³oœci, gdy¿ jej porsche nie wyje¿d¿a³o ani niewje¿d¿a³o tego dnia; przypuszcza³ jednak, ¿e tam by³a.Gdzie¿ indziej mog³a byæ?Zatrzyma³ siê o trzydzieœci metrów przed zachodnim wej-œciem.Brama znajdowa³a siê na dole potê¿nej okr¹g³ej baszty.Kamienna œciana wyrasta³a w górê na dwadzieœcia metrów,niemal zupe³nie g³adka; by³o w niej tylko kilka szczelin dla³uczników.Przypory odchodzi³y od murów ukosem; by³oto rozwi¹zanie wymyœlone w póŸnym œredniowieczu, po-445zwalaj¹ce na wzmocnienie konstrukcji.Przy okazji umo¿li-wia³o zrzucanie g³azów i pocisków z góry na oblegaj¹cychtwierdzê przeciwników.Rozbawi³a go myœl o nieprzydatno-œci tego rozwi¹zania w czasach wspó³czesnych.Tak wiele siêzmieni³o przez czterysta lat.Przyjrza³ siê siêgaj¹cym do nieba blankom grubych murówNa wy¿szych piêtrach znajdowa³y siê prostok¹tne okna z ¿e-laznymi kratami.Nie ulega³o w¹tpliwoœci, ¿e w czasach œred-niowiecza baszta mia³a chroniæ tylne wejœcie do zamku.Alewysokoœæ i rozmiary budowli kaza³y siê domyœlaæ, ¿e po³¹-czona by³a ze skrzyd³ami zamku, których dachy znajdowa³ysiê na ró¿nej wysokoœci.Zna³ to przejœcie z poprzednichklubowych spotkañ.By³o u¿ywane g³Ã³wnie przez zamkow¹s³u¿bê; na zewn¹trz murów wybrukowano podjazd, ¿eby sa-mochody mog³y zawróciæ.Musia³ przedostaæ siê do œrodka szybko i niepostrze¿e-nie.Przygl¹da³ siê ciê¿kiej drewnianej bramie wzmocnio-nej sztabami z poczernia³ego ¿elaza.Niemal na pewno by³azamkniêta, ale nie widzia³ instalacji alarmowej.Wiedzia³,¿e Loring, podobnie zreszt¹ jak Fellner, nie przywi¹zywa³wagi do zabezpieczeñ.Rozleg³oœæ zamkowych zabudowañoraz lokalizacja by³y skuteczniejsze ni¿ ka¿dy system alar-mowy.Oprócz cz³onków klubu oraz akwizytorów nikt taknaprawdê nie wiedzia³, co mog³o siê kryæ w tych murachi posiad³oœci.Wyjrza³ z gêstych zaroœli i dostrzeg³ ciemn¹ szczelinêw bramie.Podbieg³ szybko: wrota rzeczywiœcie by³y uchy:lone.Przecisn¹³ siê i wszed³ na szeroki kru¿ganek zwieñ-czony beczkowym sklepieniem.Trzysta lat temu przez tewrota wci¹gano armaty za zamkowe mury lub salwowano siêucieczk¹.Teraz wje¿d¿a³y têdy samochody, o czym œwiad-czy³y œlady bie¿ników opon.Ciemny kru¿ganek skrêca³ dwu-krotnie.Najpierw w lewo, potem w prawo.Wiedzia³, ¿e by³oto celowe rozwi¹zanie, maj¹ce zdezorientowaæ napastników.Dwie spuszczane kraty, jedna w po³owie podejœcia, druga tu¿446przy jego koñcu, s³u¿y³y do rozdzielenia oddzia³Ã³w szturmu-j¹cych zamek.Jednym z obowi¹zków osoby goszcz¹cej klubowiczówpodczas comiesiêcznych spotkañ by³o zapewnienie noclegutym, którzy sobie tego ¿yczyli, oraz ich akwizytorom.W po-siad³oœci Loringa pokoi sypialnych by³o znacznie wiêcej ni¿potrzebowano
[ Pobierz całość w formacie PDF ]