[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Sprowokował ją, ale było już za późno, żebysię wycofać.- Jak sobie życzysz, Lucien - zgodziła się, kiwając głową.Naglepoczuła się.niegrzeczna.Jeśli miała być ze sobą szczera,wrażenie to było odrobinkę przyjemne.Minister sprawiedliwości pił właśnie herbatę, kiedy otrzymałnastępujący list od królewskiego prokuratora Londynu:Czcigodny panie,Uważam za swój obowiązek donieść, że świadkowie potwierdziliprawdziwość pogłosek.W tej sytuacji mam zamiar oskarżyćLuciena St.Aubyn, księcia Ravenwood, o zamordowanie swojegobrata.Być może zechcesz podjąć odpowiednie kroki w celupowiadomienia członków Izby Lordów o zbliżającej się rozprawie.Ufam jednakże, że zaczekasz z tym, dopóki książę nie zostaniezatrzymany i postawiony w stan oskarżenia.Z poważaniem -Robert Peters, prokurator królewski8.Na wybrzeże Walii dotarli w chwili, gdy słońce chowało się zahoryzontem.Na niebie malowała się zdumiewająca mieszaninakolorów.Ciemnoszary nieboskłon przecinałyjaskrawopomarańczowe smugi, które stopniowo przyjmowałybledsze już odcienie: żółci, zieleni i bieli, aby ostatecznie przejść w najbardziej niezwykły błękit, jaki Elizabeth kiedykolwiek widziała:Na niebie unosiło się kilka obłoczków przypominających kłaczkibawełny, od spodu jarzące się płomienną czerwienią.Jak Elizabethpóźniej pomyślała, była to idealna pora, by po raz pierwszy ujrzećTwierdzę Kruków.Dzień upłynął im na podróży przez Pogranicze,przez miasteczka o celtyckich nazwach i nadal tchnącą mistycznąatmosferą krainę rozległych dolin i łagodnych, zielonych wzgórz.Edward I wybudował wiele zamków w Walii i kiedy powóz zbliżyłsię do Twierdzy Kruków od strony wysokiej skarpy z widokiem nasmaganą wiatrem plażę, Elizabeth uzmysłowiła sobie, że domksięcia był jednym z nich.Zamek stał na niewielkim skrawkuziemi, który dawno już odłączył się od stałego lądu.- Zamek wzniesiono pod koniec wieku XIII - wyjaśnił książę.-Jak na ówczesne czasy był to trudny i ambitny zamysł.Jedynieprzy wznoszeniu zewnętrznego muru zginęło prawie dwudziestuludzi.Elizabeth rozglądała się ze zdumieniem.Zamek rzeczywiście byłbardzo stary.Prawdę mówiąc, wyglądał, jakby zbudowano go wczasach przed Chrystusem.Twierdza Kruków wznosiła się namałej, porośniętej trawą wysepce, otoczonamurem warownym, z którego niczym język wysuwał się most ztrzema smukłymi łukami, łącząc wysepkę ze stałym lądem.Tyle żesam budynek nie wznosił się.Raczej się.rozsypywał.- To.- Dziewczyna szukała odpowiedniego słowa, nie chcącurazić księcia, Bóg jeden wie, dlaczego.- Ruina - podpowiedział Lucien błazeńskim tonem.Elizabethprzełknęła ślinę.- Chciałam powiedzieć, zabytek.Książę parsknął śmiechem.- Delikatnie mówiąc.Elizabeth musiała mężowi przyznać rację.Widziała wiele starychzamków, ten jednak przypominał bardziej stertę gruzu niżcokolwiek innego.Szczyty wieżyczek wyglądały tak, jakby jakiśpotwór wyszarpał z nich olbrzymie kęsy, a potem wypluł je naziemię.Ocean wyszczerbił również obwarowania, a kamiennebloki, z których zbudowano zewnętrzny mur, dawno już spadły domorza.- Wyglądasz, jakbyś się trochę bała, moja droga - powiedziałRavenwood głosem, w którym słychać było śmiech.- Nie boję się, tylko.- Elizabeth znów szukała słów.- Martwisz się? - podsunął książę.- Boisz się, że możesz spać podgołym niebem?Nagle znowu zachciało jej się śmiać.- Tak - przyznała mimo woli.- Przyszło mi to na myśl.Książęuśmiechnął się, a zachodzące słońce podkreśliło smagłość jegocery.Elizabeth uświadomiła sobie, że był mocno opalony, choćwcześniej nie zwracała na to uwagi.Słońce barwiło jego skórę nakolor cynamonu i rozjaśniało końce pasm jego włosów, nadając imodcień sieny.Elizabeth wpatrywała się w twarz męża, dostrzegładrobne zmarszczki wokół jego oczu i to, jak drżały mu usta, kiedypowstrzymywał się od śmiechu.- Spójrz - powiedział książę, wykonując dłonią gest w stronę oknapowozu.Elizabeth z lękiem uzmysłowiła sobie, że nie może oderwać odLuciena oczu.Musiała przyznać, że jest urodziwy.- Ojej - westchnęła, spoglądając na zamek.- W następnej kolejności naprawimy wieżyczki.Zjechali niżej;powóz zbliżał się do mostu, który wiódł do Twierdzy Kruków.Inagle Elizabeth ze zdumieniem potrząsnęła głową.Jedna stronazamku była wyremontowana, a druga, ta, z której nadjeżdżali,przypominała jej groteskowe lustrzane odbicie.- Nie do wiary! - zawołała dziewczyna.- Zajęło nam to lata.Zamek był olbrzymi.Miał kształt prostokąta z czterema okrągłymiwieżyczkami od frontu.Tyle samo było ich z tyłu zamku.Codziwne, wydawało się, że te wieżyczki są w dobrym stanie.Elizabeth dostrzegała nawet szyby w ich oknach.Kiedy konieweszły na most, słońce zabarwiło kamienie na kolor pergaminu, ana powierzchni spokojnego morza zamigotało odbicie zamkowychmurów.- Będzie piękny - powiedziała, zdjęta nabożnym podziwem.I takibędzie.Jak zamek królewny z bajki.Zabraknie w nim tylkouwięzionej damy z bardzo długimi włosami i królewicza, który jąuratuje.Zamiast tego miał Ravenwooda.Biedny zamek.I ją.Wnuczkęszewca.Biedny, biedny zamek.- Czemu to trwa tak długo? - zaciekawiła się, wiedząc, że książęodziedziczył niemałą fortunę.Pieniędzy starczyłoby nadziesięciokrotne opłacenie remontu.I to w czasie wielokrotniekrótszym.Nagle duma znikła z twarzy księcia niczym zamek z piasku zmytyprzez fale.Jego wzrok stał się nieufny, tajemniczy.- Nie śpieszy mi się.Elizabeth wyczuła, że chodzi o coś więcej.Lucien najwyraźniejcoś przed nią ukrywał.Odwróciła się znów w stronę Twierdzy Kruków.Podjechali jużcałkiem blisko; woda po obu stronach mostu była gładka niczymlustro.- Czy morze zawsze jest takie spokojne? - spytała Elizabeth.Częśćjej duszy pragnęła ujrzeć, jak twarz męża się zmienia
[ Pobierz całość w formacie PDF ]