[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Obudziła się nagle.Joe spał mocno obok niej, z ramieniem i nogą przerzuconymi przez jej ciało, jakby się bal, że mu ucieknie.– Joe?– Mmmm?– Naprawdę muszę iść do domu.Ziewnął i obrócił się na plecy.– Wiem – przyznał.Jak tylko ją wypuścił, wstała i szybko się ubrała.Kiedy się odwróciła, miał już na sobie dżinsy, koszulkę i buty robocze.Szybko ruszyli w drogę.– To był długi i wyczerpujący dzień – szepnęła sennie.– Tak.I bardzo piękny.– Mhm.– Mieliśmy zainstalować ten komputer jutro, ale musimy odłożyć to na później.– Dlaczego?– Delgado prosił mnie, żebym na parę tygodni zastąpił jednego z kierowców, bo facet się rozchorował.Serce Eleny zabiło gwałtownie.– Będziesz pracował dla Delgada?– Pomagam mu od czasu do czasu.– Spojrzał na nią zaskoczony.– Dlaczego tak cię to dziwi?Tylko spokojnie, powtarzała sobie.– Bo masz tyle pracy w warsztacie.– Jakbym nie wiedział.Będę musiał zawiadomić parę osób, że nie wyrobię się w terminie.– Lekko uderzył dłonią w kierownicę.– A niech to! W tej chwili ostatnia rzecz, o jakiej marzę, to wyjeżdżać z miasta.– W tej chwili?– Nie powinienem ani na chwilę spuszczać cię z oczu, bo gotowaś odbudować ten mur między nami.Uśmiechnęła się i położyła głowę na jego ramieniu.– Nie musisz się o to martwić.Sama zainstaluję ten komputer – powiedziała po chwili.– Tak naprawdę twoja pomoc nic jest tu w ogóle potrzebna, naprawdę znam się na tym, a ty chyba.– Nie przesadzaj, miałem z komputerami do czynienia na studiach, a potem w wojsku.Roześmiała się.– Wiem, każdy mężczyzna najlepiej na świecie prowadzi samochód, obsługuje komputery i zadowala kobiety.Też się roześmiał.– Jasne, masz rację.Dobrze, sama się tym zajmij.– Podczas twojej nieobecności mogłabym stworzyć bazę danych.Oczywiście, jeśli nie masz nic przeciwko temu.– W porządku – Tylko że wtedy będzie mi potrzebny klucz do twojego domu.– Zostawię otwarte drzwi kuchenne, a zapasowe klucze położę na stole.Jestem ci bardzo wdzięczny, skarbie.Wiesz, że wrócę najszybciej, jak będę mógł.Gdy już znalazła się w swoim pokoju, zapadła w głęboką zadumę.Najpierw długo wsłuchiwała się w swoją intuicję i wreszcie doszła do wniosku, że Joe jest absolutnie czysty.Bez żadnych wątpliwości.Ten problem miała więc z głowy.Jednak gdzieś tu grasowała banda przemytników i ona musi ustalić, kto do niej należy.Czekała ja ciężka praca, a Elena znalazła się w punkcie zero.Nie wiedziała nic poza jednym: Joego Sancheza należy skreślić z listy podejrzanych.Pozostawało więc jej po prostu żyć w Santiago i pilnie wszystkiemu się przypatrywać, wyłapywać każde słowo.Pomyślała o Tinie.Była dzisiaj taka szczęśliwa.Pomyślała też o dziecku i o tym, jak wielką zmianę wprowadzi ono w jej życie.Dziecko.Możliwe, że sama dzisiaj zaszła w ciążę.Nie była pewna, co o tym sądzić.Właściwie to nie wiedziała, co ma w tej chwili myśleć o czymkolwiek.– Nie słyszałam, kiedy wróciłaś – powiedziała rano Sara, kiedy Elena wreszcie zeszła do kuchni.– Bardzo późno, mamusiu.Gdzie trzymasz aspirynę?– Rozumiem, że przyjęcie było udane? – spytała sucho, podając córce buteleczkę z tabletkami.– Można tak powiedzieć.– No więc co myślisz o tym wszystkim? Nie mówiłam ci? Porządni ludzie na pewno by tak nie mieszkali.Pewnego dnia policja połapie się, że to przestępcy.Uważaj, żebyś się w coś nie wplątała.Elena właśnie złożyła uroczystą przysięgę, że już nigdy nie tknie szampana.W jej głowie szalało stadko bardzo ożywionych dzięciołów.– Wiem, mamusiu.Mówiłaś mi o tym wczoraj.– Kosztowny dom, prawda?– Bardzo.– Dobrze się bawiłaś?Och, gdyby jej mama znalazła całą prawdę.Ale pewnych rzeczy nie można omawiać z rodzicami, niezależnie od tego, ile się ma lat.– Pooglądałam sobie ludzi, którzy mają nieograniczone możliwości.– Joe nieźle wyglądał, kiedy po ciebie przyjechał.Elena uśmiechnęła się.Była zdumiona, gdy ujrzała Joego w ciemnym garniturze.Natychmiast przypomniał jej się bal maturalny.Tylko że wczoraj Joe wyglądał jeszcze lepiej.– Ale masz rozmarzony uśmiech – powiedziała Sara łagodnie.– Gdybym nie znała cię lepiej, pomyślałabym, że się zakochałaś w Sanchezie.– Może tak jest, mamo.Czy to byłoby źle? Tak, tylko że wtedy musiałaby odejść z FBI.a tego sobie po prostu nie wyobrażała.Sara usiadła obok niej przy stole.– No, przynajmniej nie uciekłabyś znowu na koniec świata w pogoni za szczęściem.Muszę, mamusiu, pomyślała Elena.Nie mogę tu żyć, niezależnie od tego, jak się skończy to zadanie.– Ale ty przecież pracujesz u niego – powiedziała Sara, gdy jej córka wciąż milczała.– Nie powinnaś się spóźniać.– Joe wyjechał na jakiś czas, a ja mam zaprowadzić porządek w papierach.Sara wstała z krzesła.– Zrobię ci śniadanie.Musisz coś zjeść.Sara dobrze wiedziała, czym należy karmić pijaków, by zniwelować skutki kaca.Przez tyle lat ratowała swojego męża, więc teraz pomogła ledwie żywej córeczce, która zresztą w pełni to doceniła.Elena szybko zainstalowała komputer i wgrała programy, a potem zabrała się do pracy.Przeżyła tylko jedną chwilę burzliwych emocji – kiedy weszła do sypialni.Zmięta pościel i zdradzieckie dołki na obu poduszkach przypominały o tym, co zaszło.I wreszcie, w świetle dnia i na trzeźwo, bez wsłuchiwania się w swoją intuicję, tylko kierując się rozumem, musiała spojrzeć prawdzie w oczy.Kochała się z podejrzanym.Czy to zagrozi jej misji?Miłość z Joem wydawała się jej czymś najważniejszym na świecie.Co za ironia losu!No cóż, podczas tej nocy zrozumiała, czym jest seks i dlaczego jest tak ważny dla wielu ludzi.Dotąd była na to zupełnie głucha.Lecz teraz czeka, aż Joe wróci i znów będą się kochać.Szybko zmieniła pościel, a brudną wrzuciła do pralki.Następnie, by uspokoić zawodowe sumienie, fachowo przeszukała cały dom, jednak, ku swej ogromnej uldze, żadnych dowodów przestępstwa nie znalazła.W dużo lepszym nastroju zabrała się do pracy przy komputerze, starannie wprowadzając do niego wszystkie dostępne dane
[ Pobierz całość w formacie PDF ]