[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Raz tylko pozwoliła sobie spojrzeć wprost na jego twarz.Wyczuł to natychmiast i odwzajemnił ostre, szybkie spojrzenie.Pod jego wzrokiem czuła się jak motyl wbijany na szpilkę.Kiedyś, dawno, przenikliwe spojrzenie tego mężczyzny uszczęśliwiało ją.Teraz jedynie peszyło, wyciągając na światło dzienne rzeczy, które powinny już zostać zapomniane.Było to deprymujące uczucie, walka z dawno pogrzebanymi emocjami.Wydawało się, że są pogrzebane, ale nie były.Znów poszukała ratunku w kubku z kawą.Gdy taśma się skończyła, Dean spytał, czy może sobie zatrzymać kopię.Wyszedł na chwilę, tylko po to, by wydać polecenie pani Lester.Kiedy wrócił, Curtis zapytał:- Więc nie uważasz, że ten gość tylko się tak zabawia?- Muszę to jeszcze parę razy przesłuchać, ale moje pierwsze wrażenie potwierdza wasze obawy.Czy miałaś w radiu podobną rozmowę, Paris?- Nie - potrząsnęła głową.- Słuchacze dzwonią, że widzieli UFO, chcą donieść o ataku terrorystycznym albo że wykryli azbest u sąsiada na strychu.Raz w nocy zadzwoniła kobieta i powiedziała, że ma węża w łazience.Pytała, jakim sposobem ma odróżnić, czy wąż jest jadowity, czy nie.Przynajmniej raz w tygodniu otrzymuję propozycję małżeństwa, raz zgłosił się dawca spermy.Pamiętam setki świńskich rozmów.Ale coś takiego.Nie, to inny kaliber, to się czuje.- Ale przecież dzwonił już do ciebie poprzednio.- Tak, człowiek, który przedstawia się jako Valentino, dzwoni dość systematycznie.Wydaje mi się, że to ta sama osoba, chociaż nie mogę przysiąc.- Czy podejrzewasz, że to może być ktoś ci znany?- Uczciwie? - Wzruszyła ramionami z powątpiewaniem.- Całą noc nie spałam, zastanawiając się nad tym.Lecz nie jestem w stanie zidentyfikować tego głosu, choć raczej powinnam.- Tak, masz w tym wprawę - powiedział Dean w zamyśleniu.- Jednak mnie się wydaje, że facet celowo, po aktorsku zmienia głos.- Też tak sądzę.- Więc teoretycznie możesz go znać.- Może i mogę.Ale nie umiem sobie wyobrazić nikogo, kogo znam, w tak obrzydliwej roli.- A może ostatnio narobiłaś sobie wrogów?- Nic o tym nie wiem.- Pokłóciłaś się z kimś?- Nie kojarzę żadnego takiego incydentu.- To może powiedziałaś nieświadomie coś, co mogło urazić twojego kolegę z pracy, urzędnika w banku, kelnera, piekarza albo gościa, co myje szyby na stacji benzynowej.- Nie - prychnęła.- Nie mam w zwyczaju obrażać ludzi.- Pokłóciłaś się z narzeczonym? - naciskał, ignorując jej obrazę.- Zerwałaś z kimś? Złamałaś komuś serce?Patrzyła na niego przez kilka ciężkich minut, wreszcie potrząsnęła głową.Curtis, usiłując taktownie rozładować napięcie, którego przyczyny nie rozumiał, zakaszlał w kułak.- Dwaj moi nowi ludzie, Griggs i Carson, zajęli się wczoraj tą sprawą.Kazałem im od rana przesłuchać personel radia.Chciałbym się z nimi skontaktować, żebyśmy wiedzieli, na czym stoimy.Przepraszam na chwilę.Curtis wyszedł, nim Paris miała szansę zaprotestować.Porcelanowy kubek, który przedtem przyjemnie grzał, teraz ziębił jej dłonie.Odstawiła go na biurko, poświęcając meblom i przedmiotom znacznie więcej uwagi, niż na to zasługiwały.Nie mogła dłużej wytrzymać.- Słuchaj, Dean, to był przypadek.Kiedy tu przyszłam dzisiaj rano, nie miałam pojęcia, że.Nie wiedziałam, że jesteś w Austin.- Gdybyś mi dała szansę, sam bym ci to powiedział na pogrzebie Jacka.- Nie chciałam z tobą rozmawiać.- A dlaczego?- Bo to by było niestosowne.- Po siedmiu latach? - Nachylił się ku niej.Mówił cicho, ale był zły.Gdyby żył Jack, potwierdziłby, że nikt nigdy nie miał na Deana takiego wpływu jak Paris.Zawsze umiała trafić w jego czuły punkt ponad barierą samokontroli.- Myślałem, że te okulary założyłaś tylko na pogrzeb.Masz ciągle tę.- Nie przyszłam tu po to, żeby o tym rozmawiać, Dean.Gdybym mogła, już dawno bym sobie poszła.Nie miałam pojęcia, do kogo przyprowadzi mnie Curtis.- Bo gdybyś wiedziała, to ogon pod siebie i w nogi, co? To twój ulubiony sposób zachowania w takich sytuacjach.Nie zdążyła odpowiedzieć, bo wrócił Curtis.- Sprawdzają tego nocnego dozorcę, Marvina Pattersona.Na razie nic na niego nie mają, chociaż chyba nie jest do końca czysty.Jak się dowiedzą, dadzą znać.A ten Stan Crenshaw.To krewny właściciela?- Bratanek Wilkinsa Crenshawa.- Nepotyzm?- Jeszcze jaki - odparła słodko.- Stan nic nie umie i nic nie robi.Jest leniwy jak pierogi.Jego patologiczne lenistwo wkurza nas wszystkich, ale na układy nie ma rady, musimy z nim współpracować.Poza tym to na pewno ani on, ani Marvin.Obaj byli w tym czasie ze mną w budynku.- Przy dzisiejszej technice z telefonami można wyczyniać cuda.Mam takiego jednego magika u siebie w biurze.Ale moi ludzie zbadają, co tam słychać w aptece obok tej płatnej budki.Może ktoś z personelu albo jakiś klient zagiął na panią haka.Tyle że.- Curtis w zakłopotaniu pociągnął się za ucho.- Jeszcze nie popełniono żadnej zbrodni.Mamy tylko groźby.- Poważne groźby.- Zgoda - przyznał detektyw.- Valentino powiedział, że jakaś kobieta mówiła o nim do pani w radiu.Proszę się skupić.Przypomina sobie pani podobny telefon?- Tak z marszu nie.Ale to musiało być względnie niedawno i zapewne puściłam tę rozmowę na antenę.Co nam zawęża pole działania.Ale, jak łatwo zgadnąć, nigdy bym nie poradziła żadnej słuchaczce, żeby kogoś rzuciła.- On może kłamać - powiedział Dean, a Curtis i Paris popatrzyli na niego wyczekująco.- Mógł zmyślić ten telefon od swojej dziewczyny, żeby mieć usprawiedliwienie, nawet przed samym sobą, na to, co zamierza jej zrobić.Nie była to wesoła konstatacja.Pani Lester przyniosła tymczasem duplikat taśmy, a Dean puścił ją jeszcze raz.- Męczy mnie jedno - powiedział.- Że on cały czas odnosi się do dziewczyn, nie do kobiet.- Może chce umniejszyć ich ocenę - podrzucił Curtis.- Na pewno.To nam daje pewien wgląd w jego umysł.Jego niechęć i brak zaufania do dorosłych kobiet są jasne i oczywiste.Gdybym miał nakreślić jego portret psychologiczny, powiedziałbym, że to typ sadystycznego gwałciciela-mściciela.- Jego złość na kobiety pochodzi z prawdziwych albo urojonych krzywd, jakich od nich doświadczył.- Curtis był najwyraźniej obznajomiony z fachową terminologią.Niebezpieczny motyw działania - ciągnął Dean.- Seks jako narzędzie kary.Zazwyczaj przekłada się to na brutalny gwałt z premedytacją.Jeśli chce, bo tak właśnie powiedział Paris, patrzeć, jak jego ofiara spływa krwią, to nie zawaha się jej uśmiercić.A z drugiej strony, jedyny Valentino, o jakim słyszałem, to był Rudolf.Ten aktor - powiedziała Paris.Tak.Kasowy film z jego udziałem miał tytuł Szejk.W tym filmie porywa i uwodzi wbrew woli młodą dziewczynę.- Paris pamiętała Szejka.Była na pokazie klasyki kina razem z Jackiem.- Sądzisz, że stąd to skojarzenie?Nie wiem, ale nie możemy sobie odpuścić tego tropu.W ogóle, Curtis - Dean zwrócił się do sierżanta - uważam, że nie wolno odpuścić tej sprawy.Sądzę, że groźby Valentina są realne.Ja, niestety, też - przytaknął detektyw z ponurą miną.Zgłaszam swoją współpracę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]