[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Bronił się przed upadkiem.Nie wykończyłbym go, gdyby nie wanna.A gdy odkręciłem wodę.- głos mu się załamał.- Ja z tym żyję, Richardzie.Dzień i noc.Z nikim innym nie mógłbym o tym mówić, tylko z tobą.Czuję, że jeśli wyduszę to z siebie, mogę jakoś.- Co on o tobie wiedział?- Powiedziałem ci, był kiedyś moim kontaktem w Liz bonie.- Kontaktem? Z kim?- Z Rosjanami.Przez dłuższą chwilę sens tego wyznania nie docierał do Richarda.- Jak.? - rozpoczął, ale zamilkł, a na jego twarzy uwidoczniło się niedowierzanie.Wydawało się, że milczenie będzie trwało bez końca.Ostatecznie, zmieszany spytał:- Czy dobrze cię zrozumiałem?- Pracowałeś dla nich?- I dalej pracuję.- Nonsens.- Z tym w żadnym razie nie mógł się pogodzić.- To nie jest nonsens.- Howard obiema rękami dotknął swojej twarzy.Cicho dodał: - Teraz już poznałeś drugą zbrodnię.Ale i tak wkrótce byś się dowiedział.Nie miałem szczęścia z Garnerem i.- Garnerem?- Z Wydziału Specjalnego.Richard nie mógł uwierzyć, że zamilkł po tym wyznaniu.- Wyjeżdżam z kraju - mówił dalej Howard - ale chciałem cię zobaczyć.By porozmawiać o Macerdzie.Rozmyślnie się wstawiłem, ale to nie pomogło.Po prostu wiedziałem, że jeśli mam przeżyć, muszę go uciszyć na zawsze.Do ostatniej chwili nie zastanawiałem się, jak to zrobię.- W oczach miał strach.- Nie powiem ci, ile razy musiałem go uderzyć.Wziąłem z samochodu łyżkę do opon.Ani razu nie krzyknął.Tylko szeptał.A ja nie przestawałem uderzać.A gdy przytrzymywałem go pod wodą w wannie, wyglądało tak, jakby topił się we własnej krwi.Od tamtej pory mnie nie opuścił.Nie mogę go się pozbyć.Tymczasem po raz trzeci czy czwarty ktoś poruszył głośno klamką.Richard zawahał się, ale wstał w końcu, wyminął ławki i otworzył drzwi.Na stopniach stała kobieta w chusteczce na głowie.- Czy przyszłam za późno, ojcze?- Nie - powiedział bezwiednie, jeszcze wstrząśnięty - oczywiście, że nie.Wszedł do konfesjonału.Howard się odsunął.Kobieta uklękła przy kratce i Richard zaczął słuchać drobnych wyrzutów jej sumienia, choć tylko w połowie do niego docierały.Zabójstwo i zdrada Howarda wkroczyły do jego świadomości.Wkrótce usłyszał, jak zwraca się do kobiety:- Odmów trzy Ojcze nasz, ze zrozumieniem każdego słowa i módl się za tych, którzy się zadręczają.- Monotonnym głosem udzielił jej rozgrzeszenia.- Niech cię Bóg błogosławi, ojcze.Zapaliła gasnącą świeczkę, nic nie trwało wiecznie.Udręka i rozpacz opanowały myśli Richarda.Howard powoli chodzi! w głębi nawy.Był dla niego teraz obcy, nieznany.Chłodno to sobie uświadomił.Kobieta przyklękła i wyszła z kościoła, tylko odgłos jej obcasów uderzył go ufnością.Richard powtórnie zamknął zasuwę.Gdy Howard teraz do niego podszedł, dojrzał, jak bardzo jest zmizerowany.Dalej chciał mówić.- Zwariowałbym, gdybym z tobą nie porozmawiał.Z nikim innym.- Nie masz przyjaciół? - ostro spytał Richard.- Jak długo dla nich pracowałeś?- Dwadzieścia lat.- I nie ma nikogo, komu mógłbyś zaufać? - Z łatwością przyszło mu szyderstwo.- Po tylu latach?- Był ktoś - powiedział Howard, a pustka w jego głosie odbiła się od ściany do ściany.- Był ktoś, ale teraz i jego już nie ma.- Tak że musiałeś przyjść do mnie?- Jeśli chodzi o Lizbonę, to tak.- Umarli ci nie pomogą.- Powiedział to na pociesze nie.Kompleks budynków w Abagumie, lotnisko Kasfareet nie opuszczały jego pamięci.Spojrzał na Howarda.Strach go nie opuści, dopóki żyć będzie jego sumienie.- Co miałeś na myśli, mówiąc o wyjeździe? - usłyszał siebie.- Gdzie się wybierasz?- Tam, gdzie mnie nie dostaną.- Czy zdajesz sobie sprawę, że Tibbie jest chora?- Jeśli pozostanę tutaj, nikomu nie pomogę.- A dziewczynki? Po południu telefonowała Jessica.Urodziny Clare.- To brzmiało absurdalnie.Richard zamilkł, na nowo powalony ogromem wyznań Howarda.- Jak to się zaczęło? - Chciał uniknąć dziennikarskich zwrotów.Bezskutecznie.- Co cię skłoniło do tego, na miłość boską.- Szukał po omacku przyczyny.- Czy to była Korea? Gdy wzięli cię do niewoli?- Korea pomogła.- Tylko pomogła?- Wątpię, czy potrafię ci to wytłumaczyć.- Kiedyś świetnie się tłumaczyłeś.- Potrzebowałem tego.- A więc prawda nie powinna być zbyt trudna.- Nie było mi dane oślepiające światło, jakie spadło na ciebie.- Howard rzucił to z buntem w głosie.- Nie wszyscy doznajemy łaski nawrócenia w drodze do Damasz ku, jak święty Paweł.- Ale zdrada.Zdradzić własną ojczyznę.- W twoich ustach brzmi to potępiająco.- A czy nie jest?- Niekoniecznie.- Nawet dla oficera w służbie czynnej?- Można zdradzić w ważniejszych sprawach.Większość ludzi to robi.Ja też.- Na przykład?- Spytaj Jessicę.Jeśli to była hipokryzja, to krył się po mistrzowsku.Ich oczy spotkały się, ale Howard odwrócił wzrok.- Zabiłem człowieka.Co jest gorsze, na Boga - morderstwo czy przekazywanie informacji?- Dla ciebie w zdradzie nie ma nic złego - Richard zamilkł patrząc z mieszaniną współczucia i pogardy.- Co cię do tego skłoniło? - pytał bezlitośnie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • rurakamil.xlx.pl
  •