[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Tak, kochanie?- Przyszło mi do głowy, że może ty i dziadek chcielibyście dziś wieczorem pójść zobaczyć Polly.- Do tej pory tylko Marcie i Curtowi pozwolono odwiedzać córkę.Babcia Fletcher odniosła się do tej propozycji z niekłamanym entuzjazmem:- Och, moja droga, szalenie chcielibyśmy tam pójść, ale czy rozmawiałaś o tym z doktorem?- Tak.Powiedział, że nie ma nic przeciwko temu, pod warunkiem, że do pokoju Polly nie wejdą więcej niż dwie osoby.Możecie wejść we dwoje z tatą, a potem się wymienimy.Pani Atkinson już się zgodziła zostać z dziećmi.Marta spytała ojca, czy chciałby pójść w odwiedziny do Polly.Nie była zaskoczona, gdy odparł cicho:- Nie, kochanie.Wolałbym tam nie chodzić.Zostanę w domu z malcami.- Wszyscy dobrze znali jego niechęć do szpitali i Marta nie miała mu tego za złe.- Powiedz Polly, że przyjdę ją odwiedzić, gdy już będzie gotowa do wyjścia ze szpitala, dobrze? - dodał i wyglądało na to, że z ulgą przyjął fakt, iż nikt nie stara się namawiać go do tych odwiedzin.Marta czuła się wyczerpana, głowa pulsowała jej boleśnie i wiele by dała, żeby móc się trochę przespać.- Mogę pójść na górę i położyć się na chwilę, mamo? - zapytała.- Oczywiście, kochanie, idź i odpocznij trochę.Słyszałam, jak w nocy, zamiast spać, chodziłaś w tę i z powrotem po pokoju - odparła matka.Marta schroniła się w zaciszu małej sypialni i rozciągnęła się na dużym starym łóżku babci Fletcher.Zamknęła z ulgą oczy i odmówiła gorącą modlitwę.Pomimo całej pomocy, jaką otrzymała od rodziców w tych dniach niedoli, czuła się rozpaczliwie samotna.Miłość i wsparcie Curta stanowiły dla niej ogromną pociechę, ale wiedziała, że dopóki Polly leży pomiędzy życiem a śmiercią, a Barty Bendall ukrywa się przed policją, nie zazna spokoju.Zastanawiała się nawet, czy kiedykolwiek taka chwila nadejdzie.Gdy pomyślała o tym, że Curt również w tej właśnie chwili jest w szpitalu, zrobiło jej się jednak lżej na sercu.Był dla niej niezawodną ostoją.To on nalegał, żeby wróciła do domu przynajmniej na dwie godziny, aby nieco wypocząć.Na dole babcia Fletcher z troską wyrażała swoje obawy:- No, nie wiem, nie wiem! Jeśli dziewczyna nie będzie na siebie uważać, może się doprowadzić do jakiejś choroby!- Święta racja! - zgodził się z nią dziadek Fletcher.- To dla niej trudny okres - Polly u progu śmierci, Barty Bendall gdzieś się ukrywa.- Hej! - zgromiła go ostro babcia Fletcher, rzucając mu ostrzegawcze spojrzenie i wskazując ruchem głowy bawiące się nie opodal dzieci.- Rozumu nie masz?Skonsternowany dziadek Fletcher zaczerwienił się, i nasunął czapkę na oczy, chrząknął i wygramolił się z fotela.- Chyba pójdę naprzeciwko i zamienię parę słów z Tomem.- I pewnie bez jakiegoś piwka się nie obejdzie, co?- Daj spokój, kobieto! - zganił ją, śpiesząc do drzwi, jakby bał się, że będzie go próbowała zatrzymać.- Nie będzie przecież ryzykował utraty koncesji!- Wróć tylko do domu na kolację! - rzuciła jeszcze babcia Fletcher podniesionym głosem, słusznie wątpiąc, czy jej słowa dotrą do adresata, bowiem dziadek był już na ulicy.Wrócił dopiero o wpół do szóstej i wchodząc tylnymi drzwiami natknął się na Martę, która chowała już ostatnie rzeczy po kolacji.Jej błyszczące, promienne oczy świadczyły o tym, że drzemka bardzo jej pomogła.- O, jesteś, tato.Mama zostawiła ci kolację na kuchni.Właśnie się szykuje do wyjścia.- Marta zmarszczyła brwi.- Chciałabym wrócić do Polly - powiedziała cicho.- Ależ oczywiście, moja droga.Idźcie już.Damy sobie tu radę sami.Marta cmoknęła go w policzek.- Dzięki, tato.Powiedziałam im, że mają pójść do łóżek nie później niż o ósmej - przypomniała.- Och, nie marudź! Mówię ci, że dam sobie z nimi radę.Posłuchamy radia, zobaczymy, co zamyśla znowu ten cholerny Hitler! - W jego głosie zabrzmiała nuta niepokoju.- Austria anektowana, niepokoje w całej Europie i jeszcze te pogłoski u nas o obronie krajowej i środkach ostrożności w przypadku nalotów.Trudno się dziwić, że ludzie są zdezorientowani i rozdrażnieni!- Przestań straszyć dzieci! - napomniała go babcia Fletcher, która stanęła w drzwiach do kuchni.Na ramionach miała już swój gruby szal.- Wkładaj płaszcz, kochanie - zwróciła się do Marty.- Powinnyśmy już wychodzić!Marta uściskała i ucałowała Bartusia i Florencję, mówiąc:- Dziadek obiecał, że jak będziecie grzeczni, pozwoli wam posłuchać radia.Wydawało się, że dzieci uznały to za wystarczającą rekompensatę za nieobecność mamy.Bartuś objął ją i zapytał cicho:- Mamusiu, czy Polly będzie niedługo zdrowa?Marta nie spodziewała się ze strony Bartusia tak bezpośredniego pytania i w jej oczach pojawiły się łzy.- Och, Barty, mam nadzieję, że tak - szepnęła drżącym głosem.I opanowując się, dodała juz pewniejszym tonem: - Oczywiście, że będzie zdrowa.Ucałuję ją od ciebie.Wyszły na ulicę.Blask latarni gazowych i światło padające z okien pubu rozświetlały ten chłodny wiosenny wieczór.Wyszły w samą porę - na przystanku czekał właśnie tramwaj i zawiózł je prawie pod sam szpital.Gdy wysiadły niedaleko starego, szarego budynku, Marta zawahała się i coraz wolniej zdążała do głównego wejścia.- O co chodzi, kochanie? - spytała babcia Fletcher.Marta przez chwilę szukała właściwych słów, po czym odpowiedziała cicho:- Mamo, nie przestrasz się na widok Polly.Kiedy ją po raz pierwszy zobaczyłam, nie mogłam się pozbierać.Teraz już się przyzwyczaiłam.Przygotuj się, dobrze?Starsza pani ścisnęła rękę Marty.- Hej! Z niejednego pieca chleb jadłam, moja droga, i nie tak łatwo mną wstrząsnąć.Niech tylko wyzdrowieje i wróci do domu - to jest najważniejsze.Marta przytaknęła, ale nie ruszyła się z miejsca.- Mamo - powiedziała, ujmując ramię matki - jest jeszcze jedna rzecz, o której powinnaś wiedzieć.- Tak? - Babci Fletcher jakoś nie spodobał się ton głosu Marty.- Jeszcze coś? - popatrzyła na córkę dziwnym wzrokiem.Zupełnie jakby się domyślała, o co chodzi, przyszło do głowy Marcie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • rurakamil.xlx.pl
  •