[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Ale nie potrafi³. Shonsu zabi³by Janghiukiego bez skrupu³Ã³w, robi¹c to zgodnie z zasadami ibez poczucia winy.Problem praw goœcinnoœci rozwi¹za³by przez zacytowanie tejczy innej sutry i nikt nie móg³by podwa¿yæ jego interpretacji.Wallie Smithnigdy nie zdo³a nauczyæ siê takiego myœlenia. Obieca³, ¿e spróbuje byæ szermierzem, ale zawiód³.Bogini znajdzie sobieinnego bojownika. Coœ poruszy³o siê w s³omie za nim.Podskoczy³, lecz cokolwiek to by³o, napewno nie cz³owiek. Zaciekawi³ siê, czy Honakura kiedykolwiek widzia³ kwatery niewolników takiejak te i co móg³by o nich powiedzieæ.Prawdopodobnie tylko wymamrota³by coœ, ¿eniewolnictwo jest kar¹ za czyny w poprzednim ¿yciu.Byæ karanym za coœ, czegonie mo¿na sobie przypomnieæ! Ale Wallie obieca³ nie doradzaæ Bogini, jak na marz¹dziæ swym Œwiatem.By³y tu setki niewolników.A w zbrojowni wisia³y setkimieczy.Wallie nie pierwszy raz bawi³ siê myœl¹ o armii niewolników.Odrzuci³j¹, tak jak zawsze.Sutry pozwala³y szermierzom w razie niebezpieczeñstwauzbrajaæ cywili, ale specjalne sformu³owanie wyklucza³o niewolników.To by³abyzarazem zbrodnia i czyn pod³y.Jednak Walliemu bardziej przemawia³o do rozs¹dkuto, ¿e na pewno doprowadzi³by w ten sposób do masakry.Szermierze bylinieskoñczenie skuteczniejsi w zadawaniu œmierci, bez wzglêdu na ró¿nicê wliczebnoœci, a on nie zamierza³ ratowaæ siê kosztem niewinnych istnieñ.Pozatym z pewnoœci¹ przyjaŸñ niewolników tak daleko nie siêga.Obawialiby siêodwetu.¯adna posiadaj¹ca niewolników kultura nigdy nie mog³a tolerowaæ ichbuntu, bez wzglêdu na osobê organizatora.Gdyby Shonsu chcia³ byæ Spartakusem,doprowadzi³by do zjednoczenia reszty Œwiata przeciw sobie. Co zrobiæ? Wallie wysila³ siê, by zrozumieæ tok myœlenia Tarrn.Musia³wierzyæ, ¿e ten czuje siê zmuszony do tego, co robi. Wymaganie od ludzi przysiêgi w nieuczciwej sprawie by³o czynem pod³ym.Rozkazanie im utrzymywania trzeciej przysiêgi w tajemnicy by³o nim równie¿.Stanowi³o ograniczenie czasu, w jakim móg³ utrzymaæ sw¹ nielegaln¹ armiê, anawet stopnia, w jakim móg³ jej zaufaæ.A wiêc Tarru czu³ siê przyciœniêty domuru.Musia³ szybko znaleŸæ miecz i odjechaæ.Ale do miecza móg³ go doprowadziæjedynie Shonsu, który nawet jeœli naprawdê nie wiedzia³, gdzie jest miecz -musia³ wiedzieæ, kto wie.Jeœli Siódmy mia³ byæ wziêty ¿ywcem, to sieci by³yoczywist¹ metod¹. Kar¹ za niepowodzenie, powiedzia³ pó³bóg, bêdzie œmieræ.lub coœgorszego.Tarru planowa³ tortury. Drzwi zaskrzypia³y i do œrodka wcisnê³a siê Jja z Vixinim na plecach.Wallie wsta³, nie bêd¹c w stanie siê wyprostowaæ i poca³owa³ j¹, potemprzyci¹gn¹³ inne z³amane krzes³o tak, by mogli siedzieæ blisko siebie. Jja uœmiechnê³a siê krzepi¹co. Walliego zaskoczy³o, jak wielk¹ poczu³ ulgê, gdy j¹ zobaczy³.Tarru, niebior¹c Jji jako zak³adniczki, przegapi³ zwyciêsk¹ strategiê.Ale ¿aden normalnyszermierz nie odda³by serca niewolnicy, jak zrobi³ to Wallie, wiêc Tarru niemóg³ o tym wiedzieæ. Teraz spróbowa³ jej to wyt³umaczyæ i by³a tak zdziwiona, jak móg³by byæTarru.- Nie idzie mi zbyt dobrze, Jja. Przez chwilê przygl¹da³a mu siê uwa¿nie.Czy jego wina by³a a¿ takoczywista? Czy mia³ teraz na czole wypisane morderca? Ale nie.- Czy wiesz, czego chc¹ od ciebie bogowie, panie? - spyta³a. To by³o sedno sprawy.- Wiem - skin¹³ g³ow¹.- A ja nie chcê tego robiæ.Masz racjê.Muszênauczyæ siê pos³uszeñstwa.- Powróci³ do wpatrywania siê w pod³ogê.- Ani ju¿ idzie, panie.Czcigodny Tarru i jego ludzie ci¹gle czekaj¹ wpokoju.Kio posz³a, ¿eby odnaleŸæ adepta Nnanjiego.- Kto to jest Kio? Bia³e zêby Jji b³ysnê³y w mroku.- Jego ulubienica.Nie móg³ pozwoliæ sobie na ni¹, dopóki nie da³eœ mu takdu¿o pieniêdzy.Kobiety mówi³y, ¿e dosta³a ju¿ po³owê miecza Wallie uœmiechn¹³ siê i zamilk³.Trudno mu by³o wci¹gaæ Nnanjiego zpowrotem do tej sadzawki z rekinami, ale to by³o jego obowi¹zkiem.W ka¿dymprzypadku nale¿a³o go ostrzec, a niebezpieczeñstwo zagra¿aj¹ce seniorowi zpewnoœci¹, saprawi, ¿e Nnanji wróci biegiem.Jakie rozkazy wyda³ Tarru? Równiedobrze Nnanji mo¿e umrzeæ przy bramie.Vixini zacz¹³ kaprysiæ.Jja odwi¹za³a go i postawi³a na pod³odze.Wyruszy³ odrazu w podró¿ badawcz¹, wygl¹daj¹c jak ogarniêty zapa³em br¹zowy robak. Drzwi znów zaskrzypia³y i tym razem pojawi³a siê w nich Ani, ogromna wczarnej sukni.Tylko jej du¿a brzydka twarz by³a wyraŸnie widoczna, gdy p³ynê³atu¿ pod sufitem, z wygl¹daj¹c¹ jak dziura czarn¹ ³at¹ na lewym oku.W³osy mia³aœci¹gniête z ty³u w kok, a jej twarz opasywa³a utworzona przez nieufarbowaneodrosty cienka srebrna linia od ucha do ucha.Kiwnê³a siê z szacunkiem przedWalliem, próbuj¹c równoczeœnie ukryæ uœmieszek z powodu absurdalnej sytuacji,¿e w³adca, siódmego stopnia, ukrywa siê w niewolniczej piwnicy.Jej syn móg³mieæ niewiele wiêcej inteligencji ni¿ roœliny, którymi siê opiekowa³, ale Anizjednywa³a sobie mê¿czyzn.Mia³a prymitywn¹, wrodzon¹ chytroœæ, a tak¿e dziwn¹aurê autorytetu, jakby by³a Królow¹ Niewolników.- Jestem ci wdziêczny, Ani - powiedzia³ Wallie.- Ja tobie te¿, w³adco.By³eœ tamtego wieczora dobry dla starej, grubejkobiety.Nieliczni nie poczuliby siê ura¿eni.- Sam bywa³em pijany - odpar³.- Ale mogê nigdy nie mieæ nastêpnej okazji.Co powiesz o Tarru? Splunê³a na pod³ogê.- Rozkaza³ zacz¹æ poszukiwania, w³adco.Ale tu nie zajrzy.Jeœli to zrobi,mo¿emy przeprowadziæ ciê dooko³a piwnicami.Tu jesteœ bezpieczny. To przesta³oby byæ prawd¹, gdyby Tarru kiedykolwiek zacz¹³ podejrzewaæ ¿eniewolnicy dzia³aj¹ przeciw niemu , te cholerne zw³oki le¿a³y blisko budynku, aTarru nie by³ g³upcem Niewolnicy , mogli oczywiœcie przenieœæ cia³o w dowolnemiejse ale by³o³by to dla nich po³¹czone z bardzo wielkim ryzykiem.Walliezdecydowa³ siê nie wspominaæ o Jangbiukim.- Muszê zamieniæ s³owo z w³adc¹ Honakur¹ - powiedzia³.- Myœlê, ¿e on jestjedynym, który mo¿e mi pomóc. Ani wydê³a miêsiste wargi.- To nie bêdzie ³atwe,.w³adco. Oczywiœcie.¯aden niewolnik nie móg³ podejœæ do cz³owieka takiego jakHonakura i rozpocz¹æ rozmowy - nie bez wywo³ania zamieszania.Wallie siêgn¹³ dosakiewki.- Czy to pomo¿e? Oczy Ani b³ysnê³y na widok z³ota.- Mo¿e pomóc. Wallie poda³ jej monety i podyktowa³ krótk¹ wiadomoœæ.Ani powtórzy³a j¹jak papuga, a potem wytoczy³a siê, ¿eby zobaczyæ, co da siê zrobiæ.Usiad³ iwestchn¹³. Piwnica by³a rozgrzana cuchn¹ca i obrzydliwa.- Bycie moj¹ niewolnic¹ zapewnia ci sporo rozmaitoœci, prawda, Jja?Królewski apartament.a teraz to? Uœmiechnê³a siê pos³usznie.- Kobiece kwatery s¹ troszkê czyœciejsze, panie, ale prawie takie same. Pomyœla³ o kobiecych kwaterach i poczu³ zdziwienie.Z pewnoœci¹ nie by³ytak wystawne jak przydzielony mu apartament, ale chyba jednak wygodne izapewnia³y przynajmniej dostêp œwie¿ego powietrza.- Co masz na myœli? - zapyta³.- Nie pokoje na górze, gdzie Janu. Potrz¹snê³a g³ow¹, uœmiechaj¹c siê lekko.- Dopiero, gdy przyszed³eœ po mnie, panie. Oczywiœcie, mia³a na myœli kwatery niewolnic.Co za bezmyœlnoœæ z jegostrony- Mówisz, ¿e gdy by³aœ ze mn¹, siedzia³aœ w takiej dziurze jak ta? Kiwnê³a g³ow¹.- Przewa¿nie. Uj¹³ jej d³onie w swoje- Nie mia³em pojêcia! Zaczê³a mówiæ ¿e to nie ma znaczenia, ale przerwa³ jej- Nie, to ma znacznie! Jja je¿eli wydostaniemy siê z tych k³opotów, zawszebêdê ciê trzyma³ przy sobie.Mo¿emy nie znaleŸæ niezego lepszego ni¿ to, aleznajdziemy to razem.- Pod jego spojrzeniem opuœci³a oczy.- Jja.kocham ciê
[ Pobierz całość w formacie PDF ]