[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.SprowadŸcie j¹ tu, mówiê! Na pewno a¿ siê trzêsie,¿eby zobaczyæ drogiego ma³¿onka.– Ostatnie s³owa znów wypowiedzia³ tonemtowarzyskiej pogawêdki i usiad³ na jednym z krzese³.– Zaczekam tutaj.– Dola³sobie wina do kielicha i zwróci³ siê do Jima, Briana i Dafydda: – Siadajcie,moi wiêŸniowie.Powiedzmy, ¿e wszyscy trzej jesteœcie moimi goœæmi.Briana, Dafydda i Jima popchniêto na krzes³a.Elias rzuci³ rozkaz czteremzbrojnym, którzy znikli w drzwiach gotowalni, pod¹¿aj¹c na wie¿ê.Elias wróci³do sto³u.– Czy ¿yczysz sobie coœ jeszcze, sir Simonie? – zapyta³.– Nie w tej chwili – rzek³ sir Simon.– IdŸ za swoimi ludŸmi i przypilnuj, ¿ebywykonali rozkaz.Nie chcê traciæ czasu przez opojów i dziwkarzy.Elias wyszed³, a Simon siêgn¹³ po jedno z ciasteczek.Podniós³ je i ugryz³.– Ach – powiedzia³ spokojnie i w zadumie, popijaj¹c je winem.– Gratulujêwyœmienitej kuchni, sir Jamesie.Nie wzgardzi³bym tak¹ w moim domu.– Kto ciê tu przys³a³? – zapyta³ Jim.– Przys³a³? – sir Simon zjad³ jeszcze jedno ciasteczko zanim odpowiedzia³.–Wykonujê rozkazy mojego pana, earla Cumberlanda, wiêc pewnie mo¿na powiedzieæ,¿e to on.Chocia¿ rozkazy otrzyma³em od jego rycerza, sir Adama Turnera.Szuka³em was ju¿ od jakiegoœ czasu, w nocy zaj¹³em zamek i zaczeka³em, a¿znajdziecie siê w odpowiednim miejscu.Ach! Dobra i szybka robota, Eliasie!Obróci³ siê, odsuwaj¹c krzes³o i wstaj¹c.Jego ludzie w³aœnie wprowadziliAngie.Mia³a rêce zwi¹zane na plecach, lecz nie rzemieniem, tylko ukrêconymz jakiejœ szmaty powrós³em.By³a zupe³nie opanowana i popatrzy³a na Jima, jakbyto ona chcia³a go uspokoiæ.– Dzieñ dobry, milady – rzek³ sir Simon.Wysun¹³ praw¹ nogê i sk³oni³ siêdwornie, znów uœmiechaj¹c siê k¹cikami cienkich warg.– ¯a³ujê, i¿ spotykamysiê w takich okolicznoœciach.Jednak twój ma³¿onek oraz ci dwaj jegoprzyjaciele, maj¹ byæ zabrani do Londynu, gdzie odpowiedz¹ za zdradê, a ustnerozkazy nakazuj¹ mi zabraæ ciê tam tak¿e.Angie spojrza³a na niego z lekkim rozbawieniem i nie odezwa³a siê.Znów zwróci³ siê do swoich ludzi:– Przygotowaæ siê do drogi! – rzek³.– Milady mo¿e zabraæ pokojówkê i trochêrzeczy.Musimy do³o¿yæ wszelkich starañ.WiêŸniowie czêsto umieraj¹ w drodzei nigdy nie docieraj¹ na miejsce.– Przerwa³ i uœmiechn¹³ siê do Jima.–Oczywiœcie, w ostatecznym rezultacie to czêsto oszczêdza sporo czasu i trudu,ale osobiœcie zawsze uwa¿a³em to za niedopatrzenie, szczególnie kiedy powinnosiê uzyskaæ od wiêŸnia informacje.Eliasie, poœlij kogoœ, niech sprawdzi, cojest w stajniach.Elias wyszed³, a za nim jeden z jego ludzi.K¹tem oka Jim dostrzeg³, jak innyzbrojny podnosi metalowy kubek stoj¹cy na koñcu sto³u i wk³ada sobie do workana plecach.Nagle zauwa¿y³, ¿e wszyscy napastnicy maj¹ takie worki – mocnowypchane.Nie by³o czasu do stracenia.– Hobie! – zawo³a³ w kierunku kominka.– Powiedz Carolinusowi! Skrzat nieodpowiedzia³.– Wzywasz diab³a w kominie, ¿eby ci pomóg³, sir Jamesie? – zapyta³ sir Simon.–Powinieneœ pamiêtaæ, ¿e dobry ojciec pob³ogos³awi³ ciê i pozbawi³ magii.Zapraszam ciebie i sir Briana, ¿ebyœcie posiedzieli jeszcze chwilê spokojnie,zanim moi ludzie przygotuj¹ wszystko do powrotnej drogi do Londynu.To niepotrwa d³ugo.Milady zechce usi¹œæ?Angie ju¿ to zrobi³a.– Coœ mi siê przypomnia³o – rzek³ sir Simon.– Milady, czy masz jak¹œ ulubion¹pokojow¹, któr¹ chcia³abyœ zabraæ ze sob¹? Ka¿ê j¹ wezwaæ, ¿ebyœ mog³a wydaæjej polecenia, co spakowaæ na drogê.Jestem kawalerem, wiêc nie mam pojêcia,czego dama mo¿e potrzebowaæ w podró¿y.Po kogo mam pos³aæ?– SprowadŸ tu Ennê – powiedzia³a ch³odnym tonem Angie.– Bêdzie wiedzia³a, cozapakowaæ.– Zrób to – rozkaza³ sir Simon jednemu ze zbrojnych, który natychmiast wyszed³bocznymi drzwiami.– Widzicie – rzek³ sir Simon – jak wszystko g³adko idzie,kiedy wszyscy jesteœmy zgodni? – Znów nala³ sobie wina.– Niech mnie licho, jeœli usiad³bym z tob¹ do sto³u, gdybym nie by³ tuwczeœniej – rzek³ Brian.– S¹dzê, ¿e sir Brian jeszcze nie rozumie sytuacji.Mo¿e powinniœmy waswszystkich zakuæ w kajdany, ¿eby oszczêdziæ czasu.– Kajdany!Brian zerwa³ siê na równe nogi.Najwidoczniej szarpa³ wiêzy na przegubachi albo rozerwa³ je, albo zwil¿y³ w³asn¹ krwi¹ i rozci¹gn¹³ rzemienie.W ka¿dymrazie uwolni³ rêce i rzuci³ siê na sir Simona.Piêciu zbrojnych ledwie zdo³a³ogo powstrzymaæ.– Co za dzieñ! – rzek³ sir Simon, krêc¹c g³ow¹.Nawet nie podniós³ siêz krzes³a.– Obawiam siê, ¿e gniew z powodu aresztowania odebra³ rozum sirBrianowi.Zakujcie go pierwszego, a potem pozosta³ych – nawet milady, kiedywsi¹dzie na konia, a tak¿e towarzysz¹c¹ jej pokojow¹.Nie mo¿emy traciæ wiêcejczasu.Przed nami ca³y dzieñ.Ruszaæ siê!Ostatnie s³owo pad³o jak trzaœniecie bicza.Dwaj zbrojni przemknêli przezwielk¹ salê i wypadli na dziedziniec.Jim zrozumia³, ¿e ani on, ani Angie, Dafydd czy Brian nie maj¹ ju¿ czasu.Hobi Carolinus nie mog¹ im pomóc.Zastanawia³ siê, co sir Simon zrobi³ z za³og¹Malencontri oraz ze s³u¿b¹.Aczkolwiek tuzin zbrojnych nie powstrzyma³oby tegooddzia³u napastników.Nawet kiedy czêœæ z nich rozes³ano z ró¿nymi rozkazami,w wielkiej sali pozosta³o ich oko³o trzydziestu, a wszyscy byli uzbrojenii nosili lekkie zbroje zwyk³ych œredniowiecznych ¿o³nierzy.Powoli ogarnia³a go rozpacz.Zazwyczaj w takich opalach umys³ podsuwa³ mujakieœ wyjœcie z sytuacji.Jeszcze nigdy nie brakowa³o mu magicznychumiejêtnoœci tak jak teraz, w sali w³asnego zamku.Brian i Dafydd te¿ byli zwi¹zani i równie bezradni.Nikt nie móg³ im pomóc.Chyba ¿e.chwileczkê!Jeszcze móg³ coœ zrobiæ.B³ogos³awieñstwo pozbawia³o mocy tylko ludzi, niedzia³a³o na ograniczone, lecz wrodzone zdolnoœci naturalnych.Zaledwie wczoraj w sali tronowej króla sêkatych potrafi³ wykorzystaæ mocpozwalaj¹c¹ mu zmieniaæ siê w smoka, chocia¿ nie dysponowa³ ju¿ magiczn¹ si³¹nadzorowan¹ przez Wydzia³ Kontroli.Teraz przysz³o mu do g³owy, ¿eprawdopodobnie nadal posiada tê moc – podobn¹ do zdolnoœci naturalnych.Zastanawia³ siê, kiedy powinien to zrobiæ.Jeœli teraz przemieni siê w smoka,krêpuj¹ce go wiêzy trzasn¹ jak nitki.Na pocz¹tku, kiedy przybiera³ smocz¹postaæ, straci³ sporo ubrañ, zanim nauczy³ siê kontrolowaæ ten proces.W ka¿dymrazie bêdzie wolny.Nie – ta myœl by³a kusz¹ca, ale niepraktyczna.Mo¿e œmiertelnie wystraszy³byzbrojnych, chocia¿ nie rycerza, lecz gdyby tylu ludzi rzuci³o siê na niegow zamkniêtej przestrzeni, gdzie nie zdo³a³by siê unieœæ w powietrze, na pewnopokonaliby go.Zmieniaj¹c postaæ, nie uratuje Angie i pozosta³ych.Powinien uciec i wróciæz wiêkszymi silami, ¿eby pokonaæ napastników.Potrzebny mu by³ plan, abywykorzystaæ przewagê wywo³an¹ nieoczekiwan¹ przemian¹ w smoka – po tym jakpozornie pozbawiono go magicznych zdolnoœci.Na pewno zdo³a³by namówiæ m³ode smoki z Cliffside, aby przylecia³y tu z nim,kiedy oddzia³ sir Simona opuœci z wiêŸniami zamek i znajdzie siê na otwartejprzestrzeni.Wtedy mo¿e coœ uda siê zrobiæ [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • rurakamil.xlx.pl
  •