[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W oczy i w jaja, w oczy iw jaja, w oczy i w jaja.Ale kiedy skoñczy³a siê myæ i za³o¿y³a œwie¿ykombinezon, nie us³ysza³a z góry ani s³owa zachêty.Nie by³o odpowiedzi na jejofertê: wiadroz wod¹ do k¹pieli ko³ysz¹c siê na cienkim sznurku zniknê³o w górze, zamiastniego pojawi³ siê jej stary kube³.Czeka³a teraz, po up³ywie wielu godzin póŸniej, i przys³uchiwa³a siê maszyniedo szycia.Nie wo³a³a go.Po jakimœ czasie, mo¿e po tysi¹cu oddechów,us³ysza³a, jak wchodzi do góry po schodach, mówi coœ do psa:—.œniadanie, jak wrócê.Zostawi³ zapalone œwiat³o w piwnicy.Zdarza³o mu siê to od czasu do czasu.St¹panie po kuchni, drapanie pazurkami.Skomlenie psa.Jej porywacz wyszed³chyba z domu.Czasami nie by³o go bardzo d³ugo.Mija³y oddechy.Ma³y piesek chodzi³ po kuchni, skomla³, grzechota³ czymœ, wali³o pod³ogê, mo¿e swoj¹ misk¹.Znowu skrobanie pazurkami.I szczekanie, krótkie,ostre szczekniêcia, tym razem nie tak wyraŸne, jak wówczas, kiedy piesznajdowa³ siê nad ni¹, w kuchni.Nie by³o go tam.Otworzy³ sobie pyskiem drzwii zbieg³ na dó³, do piwnicy, polowa³ na myszy.Robi³ to i przedtem, kiedy pananie by³o w domu.G³êboko w ciemnoœci Catherine Martin obmaca³a pod³ogê pod materacem.Znalaz³a iobw¹cha³a kostkê kurczaka.Z trudem powstrzyma³a siê, ¿eby nie obgryŸæ kawa³kówmiêsa i chrz¹stek.W³o¿y³a kostkê do ust, ¿eby j¹ ogrzaæ.Wsta³a na nogi,chwiej¹c siê lekko w przyprawiaj¹cej o zawrót g³owy ciemnoœci.Oprócz niej wprostopad³ej dziurze by³ tylko materac, okrywaj¹cy j¹ kombinezon, plastikowewiadro i przywi¹zany do niego, biegn¹cy ku blado¿Ã³³temu kr¹¿kowi œwiat³a cienkibawe³niany sznurek.Rozwa¿a³a tê mo¿liwoœæ, kiedy tylko by³a w stanie jasno myœleæ.Wyci¹gnê³a rêcetak wysoko, jak mog³a, i z³apa³a sznurek.Lepiej szarpn¹æ czy poci¹gn¹æ?Namyœla³a siê nad tym przez tysi¹ce oddechów.Lepiej równomiernie poci¹gn¹æ.Bawe³niany sznurek napi¹³ siê bardziej, ni¿ siê spodziewa³a.Z³apa³a go trochêwy¿ej i ci¹gnê³a ko³ysz¹c ramieniem z boku na bok, w nadziei, ¿e sznurekprzetrze siê o drewniany skraj otworu.Ko³ysa³a, a¿ rozbola³o j¹ ramiê.Poci¹gnê³a mocniej, sznurek napi¹³ siê maksymalnie, wiêcej siê ju¿ nierozci¹ga³.Proszê, urwij siê jak najwy¿ej.Trzasnê³o i sznurek opad³ na twarzCatherine.Przykucnê³a na pod³odze, czu³a le¿¹cy na g³owie i rarnionach sznurek, za ciemnoby³o, ¿eby mu siê przyjrzeæ.Nie wiedzia³a, jaki jest d³ugi.¯eby siê tylko niepopl¹ta³.Ostro¿nie u³o¿y³a go w zwojach mierz¹c ka¿dy ramieniem.Naliczy³aczternaœcie zwojów.Sznurek pêk³ u szczytu studni.Przywi¹za³a kostkê z kawa³kami miêsa przy uchwycie wiadra.Teraz najtrudniejsze.Nie popsuj teraz wszystkiego.ZmoBillzowa³a siê wewnêtrznie.Wyobrazi³a sobie,¿e jest sama w ma³ej ³Ã³dce podczas burzy, musi siê uratowaæ.Przywi¹za³a drugi koniec sznurka do nadgarstka, zaciskaj¹c wêze³ zêbami.Stanê³a tak daleko od sznurka, jak to by³o mo¿liwe.Trzymaj¹c wiadro za uchwyt,zakrêci³a nim wielkie ko³o i cisnê³a prosto ku niewyraŸnemu kr¹¿kowi œwiat³a wgórze.Plastikowe wiadro nie trafi³o w otwarty w³az, uderzy³o w drewnian¹pokrywê i spad³o z powrotem, uderzaj¹c j¹ w twarz i w ramiê.Szczekanie psarozleg³o siê gdzieœ bli¿ej.U³o¿y³a sznurek z powrotem i rzuci³a ponownie, i jeszcze raz.Za trzecim razemspadaj¹ce wiadro uderzy³o j¹ w z³amany palec i musia³a pochyliæ siê ku pochy³ejœcianie i oddychaæ g³êboko, a¿ minê³y jej nudnoœci.Wiadro spad³o na ni¹ i zaczwartym razem, ale za pi¹tym nie.By³o na zewn¹trz.Le¿a³o gdzieœ nadrewnianej obudowie studni obok otwartego w³azu.Jak daleko od dziury?Spokojnie.Delikatnie poci¹gnê³a.R¹czka wiadra stuknê³a o drewno.Szczekanie rozleg³o siê gdzieœ bli¿ej.Nie wolno jej przeci¹gn¹æ wiadra przez skraj w³azu, ale musi przysun¹æ jebli¿ej.Przysunê³a je bli¿ej.Piesek krêci³ siê miedzy lustrami i manekinami w przyleg³ym pomieszczeniu.Obw¹cha³ nitki i skrawki materia³u le¿¹ce pod maszyn¹ do szycia.Tr¹ci³ nosemwielk¹ czarn¹ szafê.Spojrza³ w stronê, z której dochodzi³y dŸwiêki.Podbieg³bli¿ej, zaszczeka³ i cofn¹³ siê z powrotem.W piwnicy odbi³ siê niewyraŸnym echem g³os.— Skarbuuuunia.Piesek podskoczy³ w miejscu.Kiedy szczeka³, trzês³o siê ca³e jego drobne,t³uste cia³o.Teraz dosz³o go g³oœne cmokanie.Piesek spojrza³ do góry, na drzwi do kuchni, ale odg³osy nie dochodzi³ystamt¹d.Odg³os mlaskania, jak przy jedzeniu.— ChodŸ, Skarbuniu.ChodŸ tutaj, kochanie.Na wyprê¿onych ³apach, zpostawionymi uszami pudel wsun¹³ siê do ciemnego pomieszczenia.Znowucmokanie.— ChodŸ, cukiereczku, chodŸ, Skarbuniu.Pudel poczu³ koœæ kurczêcia przywi¹zan¹ do uchwytu wiadra.Podrapa³ ³ap¹ oœcianê studni i zaskomla³.Mniam-mniam-mniam.Pudel wskoczy³ na drewnian¹obudowê studni.Zapach dochodzi³w³aœnie stamt¹d, spomiêdzy wiadra i dziury.Pies zaszczeka³ na wiadro izaskomla³ niezdecydowany.Koœæ poruszy³a siê leciutko.Pudel wyprê¿y³ siê z pyskiem wsuniêtym miêdzy przednie ³apy i podniós³ grzbiet,gotów do ataku.Zaszczeka³ dwa razy i rzuci³ siê na koœæ, chwytaj¹c j¹ zêbami [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • rurakamil.xlx.pl
  •