[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ale pamiêta³ jej bestialskie wyczyny, makabryczn¹œmieræ Agnes Kirkhope i jej s³u¿¹cej, próbê zabójstwa Jacoba Kuleka, morderstwopolicjanta.Spalenie Lynn.By³a uleg³ym narzêdziem nieczystej si³y, tkwi¹cej wka¿dym mê¿czyŸnie, w ka¿dej kobiecie i w ka¿dym dziecku; by³a jej s³ug¹ imoraln¹ sprawczyni¹, kreatur¹, która oddawa³a czeœæ mrocznym zakamarkom umys³u.Pchn¹³ j¹ na porêcz i zobaczy³ jej oczy: ma³e, czarne sadzawki w br¹zowychmulistych têczówkach, otworki kurcz¹ce siê w coœ mroczniejszego i niepojêtego.Dusi³a go, œlina z jej otwartych ust obryzgiwa³a mu twarz, wyci¹ga³a szyjê,próbuj¹c rozerwaæ mu cia³o obna¿onymi zêbami.Bishop trz¹s³ siê z wœciek³oœci,czu³, jak szybko kr¹¿y w nim krew, gor¹cy jej strumieñ rozsadza³ mu ¿y³y iarterie.Wtedy j¹ podniós³, podrywaj¹c jej nogi potê¿nym ruchem, szybkim, leczrozci¹gniêtym w czasie, tak ¿e ca³a scena rozgrywa³a siê powoli, jak we œnie.DŸwign¹³ j¹ wy¿ej, opieraj¹c plecami o porêcz; rozluŸni³a swój uchwyt i zaczê³awrzeszczeæ z przera¿enia.Podci¹gn¹³ j¹ jeszcze wy¿ej i, tak jak on poprzednio,znalaz³a siê na krawêdzi czarnej przepaœci.I jeszcze wy¿ej, dopóki jej cia³onie zaczê³o przewa¿aæ na drug¹ stronê porêczy.Wtedy wyœlizgnê³a mu siê z r¹k;spada³a pionowo, wrzeszcz¹c i machaj¹c w powietrzu rêkami.Odbija³a siê odschodów - z roztrzaskan¹ rêk¹, z wydart¹ z biodra nog¹, ze z³amanymkrêgos³upem, zanim zniknê³a z oczu i zaskowycza³a, uderzaj¹c o beton.Bishop kompletnie wyczerpany osun¹³ siê na porêcz.Nie móg³ ju¿ d³u¿ej myœleæ,d³u¿ej siê zastanawiaæ: czu³ przemo¿n¹ chêæ, by po³o¿yæ siê na pod³odze i tamzostaæ.Ale krzyki stawa³y siê coraz g³oœniejsze i kroki bêbni³y na kamiennychstopniach.Zobaczy³ twarze, które wpatrywa³y siê w niego, a potem znik³y, rêcewij¹ce siê po porêczy; zwarty t³um wchodzi³ teraz na górê, walka z mieszkañcamibloku skoñczy³a siê.Czyjaœ rêka odci¹gnê³a go od barierki i popchnê³a w stronêdrabiny wiod¹cej na dach.Z twarz¹ zalan¹ ³zami niepokoju i wyczerpania,Jessica b³aga³a go, by wspi¹³ siê w bezpieczne miejsce.- Ty pierwsza - powiedzia³.- Szybko! - doszed³ do nich g³os Edith z otwartego luku.T³um by³ ju¿ na ostatniej kondygnacji schodów.Najsilniejsi szli szybko.Latarka powoli gas³a, jakby wraz z nimi zbli¿a³a siê ciemnoœæ nocy.Bez chwili wahania Jessica wesz³a po drabinie i zniknê³a w otworze.Bishoppodskoczy³ do góry, zmuszaj¹c zmêczone nogi do wspinaczki, poznaj¹c desperacjêœciganych.Uczu³, jak czyjaœ rêka zaciska mu siê wokó³ kostki, i z ca³ej si³ykopn¹³ drug¹ nog¹, obcasem mia¿d¿¹c twarz napastnika, a¿ ten upad³ na pod³ogê.Wtedy Bishop przetoczy³ siê po krawêdzi otworu i klapa zamknê³a siê za nim ztrzaskiem.Edith i Jessica upad³y na pokrywê, w któr¹ ju¿ wali³y piêœci.Szczêœciem klapa by³a solidnie wykonana, a na drabinê mog³a wejœæ tylko jednaosoba.Le¿eli w mroku - skierowana w bok latarka oœwietla³a mechanizm windy -Edith i Jessica bez si³ na klapie, Bishop ca³kowicie wyczerpany wyci¹gn¹³ siêna plecach, z trudem chwytaj¹c powietrze, Kulek z rozrzuconymi ramionami podœcian¹.Z do³u dochodzi³y ich st³umione ryki gniewu, bêbnienie piêœci w klapê,a wokó³ siebie czuli przyt³aczaj¹c¹ ciemnoœæ, która by³a wraz z nimi wpude³kowatym pomieszczeniu na szczycie dziesiêciopiêtrowego wie¿owca.Wiatrhula³ na zewn¹trz jak niewidzialna si³a, która chce siê wedrzeæ do œrodka;Edith Metlock odrzuci³a macki sonduj¹ce zakamarki jej umys³u, zdecydowana nies³uchaæ pe³nych udrêki g³osów, szepcz¹cych swoje groŸby.Myœla³a tylko o trójceswoich towarzyszy w maszynowni, wznosz¹c wyimaginowan¹ œcianê œwiat³a miêdzysob¹ a Ciemnoœci¹.Po jakimœ czasie ha³asy na dole ucich³y i usta³ nacisk na klapê.Oddech Bishopaby³ ju¿ bardziej regularny, gdy uniós³ siê na ³okciu.- Poszli? - spyta³, nie maj¹c nawet odrobiny nadziei.- Nie s¹dzê - odpowiedzia³a Edith.- Nie dadz¹ nam spokoju, dopóki nie dostan¹Jacoba.- Ale dlaczego chc¹ mojego ojca? - spyta³a Jessica.- Mówi³aœ przedtem, ¿e siêgo boj¹.Dlaczego? Co mo¿e im zrobiæ?- Poniewa¿ jestem bliski poznania prawdy, Jessico.Odwrócili g³owy na dŸwiêk s³abego, dr¿¹cego g³osu.Edith podnios³a latarkê ioœwietli³a ni¹ Kuleka, który siedzia³ przy œcianie, podpieraj¹c siê rêkami.Wydawa³o siê, ¿e gwa³townie zmala³, jakby jego cia³o powoli siê kruszy³o; mia³zapadniête policzki, oczy przymkniête, jakby walczy³ ze snem.Jessica szybkopodpe³z³a ku niemu, nie maj¹c si³y wstaæ, i Bishop pod¹¿y³ za ni¹.Jessica wziê³a ojca za rêkê i delikatnie dotknê³a jego policzka.Nieznaczniepodniós³ powieki i próbowa³ siê do niej uœmiechn¹æ.Przytuli³a do ojca twarz,boj¹c siê o niego, choæ nie zna³a przyczyny tego lêku.Nie chodzi³o jej ofizyczne niebezpieczeñstwo, w jakim siê znaleŸli, tak¿e jego obra¿enia niebudzi³y w niej a¿ takiego niepokoju.Otworzy³ usta, by znowu coœ powiedzieæ,ale Jessica delikatnie zakry³a mu je palcami.- Nie mów, ojcze.Oszczêdzaj si³y.Nied³ugo nadejdzie pomoc, jestem pewna.Dr¿¹ca d³oñ odsunê³a jej rêkê.- Nie, Jessico.nic nam.ju¿ nie pomo¿e.tej nocy.- Uda³o nam siê zawiadomiæ policjê, Jacob - powiedzia³ Bishop
[ Pobierz całość w formacie PDF ]