[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Poczêstowa³em najbli¿sze towarzystwo uœmiechem maj¹cym oznaczaæ"Ale¿ ze mnie oferma!", nic jednak przez to nie osi¹gn¹³em.Gapili siê igapili,bez koñca.- Tomaszu? - to wierna Saxony spieszy³a mi na odsiecz.- S³ucham? - Bezwiednie powiedzia³em to g³osem zdolnym œci¹æ œmietanêna mas³o.Saxony podnios³a ¿eberko ze sto³u i po³o¿y³a je z powrotem namoim talerzu.- Przedstawiam ci pani¹ Fletcher.Pani Fletcher - Tomasz Abbey.Stara kobieta wyci¹gnê³a rê__________kê poprzez stó³ i uraczy³a mnie mocnymuœciskiem d³oni poruszaj¹c moim ramieniem jakby pompowa³a wodê.Wygl¹da³a na szeœædziesi¹t osiem, szeœædziesi¹t dziewiêæ lat.Sprawia³a namnie wra¿enie urzêdniczki miejscowej poczty albo w³aœcicielki kiosku zes³odyczami i pra¿on¹ kukurydz¹ w lokalnym kinie.Nie mia³a wysuszonej,³uskowatej skóry osoby leciwej, która ca³e ¿ycie spêdzi³a na s³oñcu.By³araczej bia³a bladoœci¹ ludzi spêdzaj¹cych wiêkszoœæ ¿ycia pod dachem iszarzej¹c¹ z czasem jak stara kartka pocztowa.- Bardzo mi przyjemnie.Podobno zatrzymaj¹ siê pañstwo u nas na jakiœczaszJonathan Carroll - Kraina Chichów55Spojrza³em na Saxony, zastanawiaj¹c siê, co jeszcze zd¹¿y³a powiedzieæpani Fletcher.Puœci³a do mnie perskie oko miêdzy jednym a drugim kêsem¿eberka.- I bêdziecie na pewno szukaæ kwatery?- To mo¿liwe.Tylko na razie jeszcze sami nie wiemy, jak d³ugo tuzostaniemy.- To bez ró¿nicy.Mam u siebie na dole tyle miejsca, ¿e mog³abymprowadziæ krêgielniê, a i to jeszcze ma³o.- Wyjê³a z torebki plastykow¹,czarno- z³ot¹ papieroœnicê.Otworzywszy j¹ z trzaskiem, wydoby³a ze œrodka d³ugipapieros i czarn¹ zapalniczkê.Ledwo zapali³a, zaci¹gnê³a siê solidnie, a¿ nakoñcu papierosa wyrós³ d³ugi s³upek popio³u.W miarê jak mówi³a, s³upek rós³ iwygina³ siê w dó³, ale ona go nie strzepywa³a.- Dan, te twoje ¿eberka wygl¹daj¹ ca³kiem przyzwoicie! Mogê i ja dostaæporcjê?- Jasne, G¹seczko!- S³yszycie? Nazywa mnie "G¹seczk¹".Wszyscy mnie tu tak nazywaj¹.Kiwn¹³em g³ow¹, zastanawiaj¹c siê czy by³oby du¿ym nietaktem jeœæ, kiedyona mówi.- U mnie nie musicie siê przejmowaæ œwiadectwem œlubu, czy takimi tam.-Popatrzy³a na ka¿de z nas z osobna i puknê³a w stó³ czwartym palcem lewejrêki.- Mnie tam to nigdy nie obchodzi³o.Szkoda, ¿e kiedy sama by³amm³odsza, myœla³o siê inaczej.U¿y³abym sobie, powiadam wam.Popatrzy³em, co na to Saxony, ale Saxony patrzy³a w pani¹ Fletcher jak wobraz.Pani Fletcher gwa³townie przerwa³a potok s³Ã³w i zabêbni³a palcami postole.- Wynajmê wam dó³.Za trzydzieœci piêæ dolarów tygodniowo.Za tê cenênie przyjm¹ was w ¿adnym motelu w okolicy.Kuchnia te¿ niez³a.Mia³em w³aœnie wtr¹ciæ, ¿e musimy najpierw omówiæ sprawê we dwoje,kiedy Dan przyniós³ porcjê dla pani Fletcher.- Co byœ powiedzia³ na propozycjê wynajêcia mojego do³u za trzydzieœcipiêæ dolarów tygodniowo, Dan?Dan zaplót³ rêce na brzuchu i wci¹gn¹³ powietrze przez zêby.Wyda³ przytym odg³os maszyny parowej.Jonathan Carroll - Kraina Chichów56- Znaczy, chcecie siê na chwilê zaczepiæ w Galen, co?Nie wiedzia³em czy to paranoja, czy jego g³os istotnie sta³ siê jakby mniej¿yczliwy.Saxony odezwa³a siê zanim sam zd¹¿y³em otworzyæ usta.- Chcemy porozmawiaæ z Ann¹ France, je¿eli to siê oka¿e mo¿liwe.Zamierzamy pisaæ biografiê jej ojca.Có¿ to by³a za cisza! Có¿ za skondensowane zaciekawienie na wszystkichtwarzach, które otoczy³o nas nagle jak dym albo mg³a.- Anna? Chcecie pisaæ ksi¹¿kê o Marshallu?G³os Dana wzniós³ siê ponad skwierczenie ro¿na, ponad ciszê i porywistywietrzyk, przylatuj¹cy gwa³townie nie wiadomo sk¹d, i równie gwa³towniezamieraj¹cy.By³em wœciek³y na Saxony.Planowa³em dobrych parê dni pobuszowaæ pomieœcie, zanim zacznê siê zwierzaæ tubylcom z celu, jaki mnie do nichprzygna³.Czyta³em nie tak dawno artyku³ o m³odym, obiecuj¹cym pisarzu,który zamieszka³ w ma³ym miasteczku w stanie Washington.Mieszkañcymiasteczka wobec obcych nabierali wody w usta na temat swojego pisarza,poniewa¿ go lubili i chronili jego prawo do prywatnego ¿ycia.I chocia¿Marshall France by³ nieboszczykiem, z góry przyj¹³em za³o¿enie, ¿e ludzie zGalen nie bêd¹ o nim opowiadali zbyt chêtnie.By³ to pierwszy naprawdê g³upiwyskok Saxony: Mog³em go przypisaæ jedynie zdenerwowaniu faktem, ¿ejesteœmy w Galen.Dan odwróci³ siê do kumpli i poinformowa³ ich tubalnym g³osem:- Ten goœæ chce pisaæ ksi¹¿kê o Marshallu Fransie.- O Marshallu?Kobieta w b³êkitnych d¿insach i mêskiej flanelowej koszuli siedz¹ca przystole w drugim koñcu wiaty, podchwyci³a œpiesznie:- O Marshallu? Czy¿by?Mia³em wielk¹ ochotê wskoczyæ na ³awkê i oznajmiæ przez tubê zewzmacniaczem:- Ludzie! S³uchajcie! ChCÊ PISAÆ KSI¥¯KÊ O MARSHALLU FRANSIE.MACE COŒ PRZECIWKO TEMU?Ale nie zrobi³em tego.W zamian napi³em siê coca - coli.Jonathan Carroll - Kraina Chichów57- Anno?Nie by³em pewien czy dobrze us³ysza³em.Ale g³os brzmia³ jakby jegow³aœciciel zwraca³ siê do kogoœ po imieniu.- S³ucham.Ten g³os dobieg³ spoza moich pleców.Dozna³em gwa³townej kolki ¿o³¹dka.- Mo¿na siê przysi¹œæ? - Jej g³os spocz¹³ jak liœæ na moim ramieniu.Gdybym siêgn¹³ rêk¹ do ty³u, móg³bym jej zapewne dotkn¹æ.- Prosimy bardzo, Anno.Ci pañstwo, zdaje siê, nie marz¹ o niczym bardziejni¿ o spotkaniu z tob¹.Przyjechali specjalnie a¿ z Connecticut.Us³ysza³em, jak Saxony przesuwa siê po ³awce, ¿eby zrobiæ dla niejmiejsce.Burknê³y sobie nawzajem s³owa powitania.Musia³em spojrzeæ.By³a to ta sama kobieta, która nosi³a w pud³ach bu³ki do hamburgerów.Mia³a krótkie, czarne, po³yskliwe czyste w³osy ostrzy¿one na mnicha, tak, ¿eopada³y jej na uszy, ale nie ca³kiem je zas³ania³y.£adny, ma³y nos, lekkozadarty na koñcu, i niemal orientalne oczy, szare albo szarozielone.Pe³neusta mia³y odcieñ fioletu i widaæ by³o, ¿e jest to ich naturalny kolor, chocia¿chwilami ciemnia³y tak intensywnie, jakby ich w³aœcicielka najad³a siê przedchwil¹ cukierków z czarnej porzeczki i winogron.Ubrana by³a w bia³e spodnie -ogrodniczki, czarny podkoszulek i czarne gumowe klapki - japonki.¯adnychozdób
[ Pobierz całość w formacie PDF ]