[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Znam wiele czarodziejskichformu³.Ale trzeba pewnego czasu, by czar siê utrwali³, zreszt¹ nawet wtedymo¿na przemoc¹ roztrzaskaæ drzwi.Sta³em tam i s³ysza³em g³osy orków po drugiej stronie.W pewnym momencie zda³omi siê, ¿e ju¿ wysadzaj¹ drzwi.Nie mog³em zrozumieæ, co mówili w swoimokropnym jêzyku.U³owi³em wszak¿e jedno s³owo: ghasz - to znaczy ogieñ.Wtemcoœ wesz³o do sali, wyczu³em to poprzez drzwi, a nawet orkowie struchleli zestrachu i umilkli.To coœ chwyci³o za ¿elazny pierœcieñ i wówczas spostrzeg³omoj¹ obecnoœæ i zrozumia³o, ze to mój czar trzyma drzwi.Nie mam pojêcia, co to by³o, ale nigdy jeszcze nie rzucono mi równie groŸnegowyzwania.Mojemu zaklêciu przeciwstawi³o siê inne ze straszliw¹ moc¹.Omal mnienie z³ama³o.By³a sekunda, gdy drzwi buntuj¹c siê przeciw mej w³adzy zaczê³ysiê uchylaæ.Musia³em wymówiæ S³owo Rozkazu.Drzwi nie wytrzyma³y okropnegonapiêcia, pêk³y, rozpad³y siê w kawa³ki.jakby czarna chmura przes³oni³a mioœwietlon¹ salê i odrzuci³a mnie a¿ do stóp schodów.Runê³a ca³a œciana i stropsali, jak siê zdaje.Obawiam siê, ¿e Balin zosta³ g³êboko zagrzebany podgruzami, a z nim razem coœ jeszcze.Nie wiem nic pewnego.W ka¿dym razieprzejœcie za nami jest zawalone.Nigdy jeszcze nie czu³em siê tak doszczêtniewyczerpany, ale to ju¿ mija.Teraz kolej na ciebie, Frodo! Jak siê miewasz? Niepamiêtam, ¿ebym siê kiedykolwiek w ¿yciu tak ucieszy³, jak w chwili kiedyprzemówi³eœ.Obawia³em siê, ¿e Aragorn dŸwiga mê¿nego, lecz nie¿ywego hobbita!- Jak siê miewam? - rzek³ Frodo.- Jestem ¿ywy i ca³y, zdaje siê.Trochêpot³uczony tylko i obola³y, ale nie za bardzo.- Ano - odezwa³ siê Aragorn - muszê przyznaæ, ¿e nie spotka³em istot ulepionychz tak twardej gliny jak hobbici.Gdybym o tym wczeœniej wiedzia³, ostro¿niejbym do was podchodzi³ w gospodzie „Pod Rozbrykanym Kucykiem”.Takie pchniêciedzidy przebi³oby nawet odyñca na wylot.- A mnie jakoœ nie przebi³o, co sobie bardzo chwalê - odpar³ Frodo - chocia¿czujê siê trochê tak, jakby mnie m³otem przyklepano do kowad³a.Nic ponadto nie chcia³ mówiæ.Ka¿dy oddech sprawia³ mu ból.- Odziedziczy³eœ to po wuju - rzek³ Gandalf.- W was obu tkwi coœ wiêcej, ni¿siê na pozór wydaje, dawno to zauwa¿y³em.Frodo nie by³ pewien, czy i w tych s³owach nie tkwi³o coœ wiêcej, ni¿by siêmog³o na pozór zdawaæ.Ruszyli znowu.Po chwili Gimli, który nawet w ciemnoœciach widzia³ dobrze,powiedzia³:- Jakieœ œwiat³o chyba jest przed nami.Ale nie œwiat³o dnia.Czerwone.Co tomo¿e byæ?- Ghasz! - mrukn¹³ Gandalf.- Czy nie to w³aœnie mieli tamci na myœli? Ogieñ nadolnych poziomach! Nie ma wyboru, musimy iœæ naprzód.Wkrótce nikt ju¿ nie mia³ w¹tpliwoœci, wszyscy dostrzegali œwiat³o.Migota³o irzuca³o odblask na œciany korytarza ci¹gn¹cego siê przed nimi.Teraz widzieliju¿ drogê, któr¹ mieli przebyæ.Korytarz opada³ stromo, nieco dalej zarysowywa³siê niski ³uk sklepienia, a spod niego dobywa³a siê jasna ³una.Powietrzeniemal parzy³o.Kiedy zbli¿yli siê do sklepienia, Gandalf wsun¹³ siê w otwarte pod nimprzejœcie, daj¹c towarzyszom znak, by czekali.Widzieli z daleka czerwonyodblask, który pad³ na jego twarz.Czarodziej cofn¹³ siê szybko.- Jakaœ nowa sztuczka diabelska - powiedzia³ - przygotowana na nasze powitanie,oczywiœcie.Ale teraz wiem, gdzie jesteœmy: przy pierwszym szybie, o jedenpoziom ni¿ej od Bramy.To Druga Hala Morii, Brama ju¿ blisko, o jakieœ æwieræmili w lewo za skrêtem na wschód.Przejdziemy mostem, szerokimi schodami podgórê, wygodn¹ dró¿k¹ przez Pierwsz¹ Halê - i wyjdziemy z Morii! Ale spójrzcie!Zajrzeli pod sklepienie.Przed nimi ci¹gnê³a siê nowa wykuta w ska³ach hala,wy¿sza i d³u¿sza od tej, w której poprzednio odpoczywali.Znajdowali siê uwejœcia do jej wschodniego koñca; zachodni gin¹³ w ciemnoœciach.Przez œrodekbieg³ podwójny szereg olbrzymich filarów.Wyciosano je na kszta³t pni potê¿nychdrzew, których kamienne konary podpiera³y strop rozga³êziaj¹c siê w wypuk³ywzór.Na g³adkiej czarnej powierzchni tych pni lœni³ ciemnoczerwony odblask.Wpod³odze tu¿ u stóp dwóch wspania³ych filarów zia³a szeroka szczelina.Bi³o zniej jaskrawe czerwone œwiat³o, a chwilami p³omienie liza³y jej krawêdzie ipiê³y siê na coko³y filarów.Smugi czarnego dymu snu³y siê w rozpra¿onympowietrzu.- Gdybyœmy tu doszli g³Ã³wn¹ drog¹ przez górne hale, znaleŸlibyœmy siê w pu³apce- rzek³ Gandalf.- Miejmy nadziejê, ¿e teraz ogieñ odgradza nas od pogoni.ChodŸcie! Nie ma czasu do stracenia.Jeszcze nie skoñczy³ mówiæ, gdy znów rozbrzmia³ nieprzyjacielski sygna³: dum.dum.Gdzieœ z g³êbi mroków, z zachodniego koñca hali buchnê³y wrzaski,zagra³y rogi.Dum.dum.Zdawa³o siê, ¿e filary dr¿¹, a p³omienietrzepocz¹.- Prêdzej, to ostatni etap wyœcigu! Je¿eli s³oñce jeszcze nie zasz³o naœwiecie, mo¿emy ujœæ ca³o.Za mn¹!Skrêci³ w lewo i pêdem puœci³ siê przez g³adk¹ pod³ogê sali.Odleg³oœæ by³awiêksza, ni¿ siê z daleka wydawa³o.Biegli œcigani g³osem bêbnów i tupotemmnóstwa nóg.Us³yszeli przeraŸliwy okrzyk: a wiêc ich dostrze¿ono! Szczêknê³astal.Strza³a œwisnê³a Frodowi nad g³ow¹.Boromir rozeœmia³ siê.- Tego siê nie spodziewali! - rzek³.- Ogieñ odci¹³ im drogê.Zaszliœmy odnieprzewidzianej strony.- Uwaga! - krzykn¹³ Gandalf.- Most przed nami.Jest niebezpieczny i w¹ski.Nagle Frodo zobaczy³ u swych stóp ziej¹c¹ otch³añ.U krañca hali pod³oga urwa³asiê nad niezg³êbion¹ przepaœci¹.Jedyn¹ drogê do zewnêtrznych drzwi stanowi³smuk³y kamienny most, bez krawê¿ników i porêczy; wygiêty w ³uk, spinaj¹cy dwabrzegi czeluœci, mierzy³ oko³o piêædziesiêciu stóp [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • rurakamil.xlx.pl
  •