[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mieliudawaæ Ujgurów wracaj¹cych do Kaszgaru.Ryzykowne.Za dnia rozpoznaliby ich nawet w makija¿u.Zaczekaj.Coœ ci poka¿ê.Asgar przeszed³ po klepisku i zagada³ do siedz¹cego za kierownic¹ Uj­gura,który natychmiast wy³¹czy³ silnik.Sztywno wysiad³ i ruszy³ za As­garem wstronê domu.- ChodŸ, Jon.Gdy weszli do œrodka, Asgar wskaza³ dwa obszerne kobiece stroje le­¿¹ce nadrewnianym stole, jeden czarny, drugi br¹zowy.W Xinjiang wiele kobiet nosi woalki, ale te najbardziej ortodoksyjne wol¹ takiecoœ.Koszmar, nie? Przebierzemy ich i posadzimy obok Alani, bo jest wysoka.Ugn¹ nogi w kolanach i nikt nic nie zauwa¿y.Mog¹ ukryæ pod spodem broñ.Chata by³a stara, ze zniszczon¹ pod³og¹, stercz¹cymi ze œcian deskami iods³oniêtymi belkami.W g³Ã³wnej izbie sta³y rêcznie robiony stó³, krze­s³a,kredens i szafy.Za w¹skim, hakowatym przejœciem do sypialni widaæ by³o ³Ã³¿ko,umywalkê na drewnianym stojaku, glinian¹ miskê i dzban.Ujgurów tu nie by³o,nie licz¹c kierowcy autobusu, który siedzia³ przy stole w kuchni za kolejnym³ukowatym przejœciem.Gdzie mogê siê przespaæ? - spyta³ Smith.Wiedzia³ ju¿, ¿e musi cze­kaæ dopó³nocy, i nagle ogarnê³o go potworne znu¿enie.Bola³y go wszyst­kie miêœnie.Swêdzia³a poraniona twarz.Chcia³ tylko zmyæ z niej czerni­d³o, zjeœæ coœ ipaœæ na byle jakie ³Ã³¿ko.Mamy tu piwnicê.A za przegrodami w stodole jest kilka ukrytych pomieszczeñ.Chcesz iœæ spaæ czy najpierw coœ zjesz?- Nie, najpierw zjem.Weszli do kuchni, gdzie przy drugim stole jad³o trzynastu partyzantów.Kobietygotowa³y coœ i roznosi³y pe³ne talerze.By³y wœród nich dwie weso³especjalistki od makija¿u z szanghajskiego longtang, które zachi­chota³y na jegowidok, wskazuj¹c mu zlew.Ochlapa³ twarz zimn¹ wod¹ i myd³em domowej roboty -zalatywa³o ³ojem - zmy³ z niej t³uste czerni­d³o:Czuj¹c siê trochê lepiej, usiad³ przy stole obok jakiegoœ starca.Ten spojrza³na niego pytaj¹co, co ty tu, do diab³a, robisz? - po czym wzru­szy³ ramionami izaj¹³ siê jedzeniem.Przysiad³ siê do nich Asgar z misk¹ potrawy, któr¹ poczêstowa³ go w Szanghaju -ry¿ przyprawiony skrawkami baraniny, marchwi¹, cebul¹, ³uskan¹ fasol¹ it³uszczem z baraniego ogona.Postawi³ j¹ na stole obok innych misek.Wyg³odzonypo d³ugiej, pe³nej napiêcia nocy, Jon na³o¿y³ sobie obficie wszystkiego potrochu.Faszerowane baranin¹ kluski z cien­kiego ciasta by³y przepyszne.Baranie kie³baski mia³y kruch¹, chrupi¹c¹ skórkê, miêciutkie nadzienie ibynajmniej nie odstrêcza³y zapachem, któ­ry wielu Amerykanów uwa¿a zanieprzyjemny.Jad³, a Asgar obserwowa³ go, te¿ jedz¹c.Chwila ta musia³a wzbudziæ w nimnostalgiczne wspomnienia.- Na d³ugo zanim osiedliœmy na roli, byliœmy nomadami i paœliœmy owce.Baraninajest dla nas tym, czym ryby dla Japoñczyków, a wo³owi­na dla Argentynczyków czyAmerykanów.Bardzo mi siê podoba³o, ¿e w Anglii zawsze mog³em kupiæ dobr¹baraninê.Czasem uda³o mi siê zdo­ byæ owieczkê rasy Southdown.Ach, to by³onajlepsze miêso, jakie ja­d³em od wyjazdu z Chin.Smith wytar³ talerz chlebem.Niewielu lubi angielsk¹ kuchniê.Ja j¹ uwielbia³em, staruszku.Prawdziwa angielska kuchnia: du¿o ³oju wpuddingu, kluseczki, pieczyste, podroby, gêste sosy i baranina.Mo¿e w³aœniedlatego, kiedy przyje¿d¿a³o tu tylu Anglików, rozumieli nas o wie­le lepiej ni¿Chiñczycy i Rosjanie razem wziêci.Skoñczywszy jeœæ, wyszli na podwórze i Asgar zaprowadzi³ go do ma­³ej szopyprzy lewej œcianie chaty.W œrodku, przy wychodz¹cym na po­dwórze oknie, sta³samotny Ujgur z luf¹ karabinu wspart¹ na parapecie.Obstawiliœmy dom ze wszystkich stron - powiedzia³ Asgar, gdy go minêli.Co bêdzie, jeœli odwiedzi was policja?To wielopokoleniowa rodzina.Pracuj¹ na roli.My siê tu ukrywamy, a oniprzechowuj¹ nas i karmi¹.Wszyscy ich tu znaj¹.Zmyœlnie ukrytymi schodami zeszli do piwnicy, któr¹ oœwietla³o kilka nagich¿arówek.Na ustawionych w rz¹dy pryczach spali mê¿czyŸni i ko­biety.Asgarwskaza³ mu woln¹ pryczê, po³o¿y³ siê na s¹siedniej i niemal natychmiast zacz¹³chrapaæ.Smith wyci¹gn¹³ siê, napinaj¹c i rozluŸniaj¹c miêœnie.Wmówi³ sobie, ¿e czujesiê lepiej.Zreszt¹ by³ pewien, ¿e bêdzie tak, gdy siê obudzi.Próbowa³ zasn¹æ,lecz wci¹¿ wraca³ myœlami do niespodziewanych trud­noœci zwi¹zanych z ewakuacj¹Davida Thayera.Wiedzia³, ¿e akcja, do której mia³o dojœæ za nieca³edwadzieœcia cztery godziny pod pos¹giem Œpi¹cego Buddy, grozi licznymikomplikacjami, a nawet klêsk¹.Najmniej­szy b³¹d podczas odbijania Thayera móg³zniweczyæ ca³¹ misjê.Prze­wróci³ siê na jeden bok, potem na drugi.Wreszciezapad³ w niespokojny sen.PekinBy³o wczesne przedpo³udnie i w normalnych okolicznoœciach Sowa ju¿ od kilkugodzin siedzia³by przy biurku w Zhongnanhai.Ale tego dnia pracowa³ u siebie, wdomu.Pali³ swoje ulubione playersy, stempluj¹c i podpisuj¹c dokumenty, gdy¿ona wprowadzi³a do gabinetu ambasadora Wu Bangtiao.Niu natychmiast od³o¿y³papierosa i wsta³, ¿eby go powi­taæ.Na jego twarzy zagoœci³ rzadki ostatnioszeroki uœmiech.Byli wier­nymi sojusznikami i przyjació³mi; wp³ywom orazdyskretnym namowom Niu ambasador zawdziêcza³ wyjazd na placówkê wWaszyngtonie.- Witaj, stary przyjacielu - powiedzia³ Niu, gdy zostali sami.Uœcisn¹³ drobn¹d³oñ Wu.- To prawdziwa niespodzianka, zwa¿ywszy na dzisiej­sze trudnoœci wrelacjach ze Stanami Zjednoczonymi.O pañskim powro­cie dowiedzia³em siêdopiero dziœ rano - doda³ z lekk¹ nagan¹ w g³osie.Ambasador drgn¹³.- Ze wzglêdu na te trudnoœci przyjecha³em po kryjomu, panie mini­strze.Musia³em skonsultowaæ siê z panem w cztery oczy.Naturalnie przy­ jecha³em tuprosto z lotniska i natychmiast po rozmowie wracam do Ameryki.Niu zesztywnia³, wiedz¹c, ¿e powodem tej d³ugiej i tajnej wyprawy ambasadoramusia³o byæ coœ niezmiernie wa¿nego.Mimo to nada³ siê uœmiecha³.- Naturalnie, naturalnie.Usi¹dŸ, przyjacielu.Odprê¿ siê.Wu usiad³, ledwo dotykaj¹c krzes³a.Odprê¿yæ siê nawet nie próbowa³, ale Niubynajmniej tego nie oczekiwa³.Dziêkujê, panie ministrze.Czy mogê mówiæ otwarcie?Koniecznie.To, co powiemy, pozostanie miêdzy nami.- Niu wzi¹³ popielniczkê,obszed³ biurko i w geœcie przyjaŸni usiad³ obok Wu.Ale nie poczêstowa³ gopapierosem.Posun¹³by siê za daleko.- S³ucham.- Zaci¹gn¹³ siê dymem [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • rurakamil.xlx.pl
  •