[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Deszcz przesta³ padaæ.Przejaœnia³osiê.Zapragn¹³em wyjœæ i poprzez góry i doliny poszybowaæ ku niebu.Wtedyzacz¹³em siê powoli unosiæ.Rêce zamknê³y i zabra³y ksi¹¿kê, a w moim umyœlerozleg³a siê przyjacielska i rozbawiona myœl: „No có¿, je¿eli bujanie wob³okach jest takie przyjemne, to bierz siê do tego!" Zupe³nie, jakbywyrozumia³y nauczyciel dawa³ zmêczonemu koncentracj¹ dziecku chwilêwypoczynku.Wyfrun¹³em przez drzwi i unios³em siê w niebo.Spêdzi³em pomiêdzychmurami cudowne chwile i powróci³em do cia³a bez ¿adnych przeszkód.Kiedyotworzy³em oczy i usiad³em, chmury rzeczywiœcie by³y takie, jak je widzia³empodczas zabawy z nimi (chocia¿ kiedy zaczyna³em eksperyment, zachmurzenie by³oprawie ca³kowite).Byæ mo¿e któregoœ dnia Pomocnicy ujawni¹ siê.Przypuszczam,¿e odpowiedŸ kim s¹, mo¿e okazaæ siê zaskakuj¹ca.Rozdzia³ dziesi¹tyINTELIGENTNE ZWIERZÊTAOd pocz¹tku historii cz³owieka relacje na ten temat by³y zgodne.Istniej¹miêdzy nami demony, duchy, gobliny, gremliny i ca³a masa podobnych istot,czepiaj¹cych siê ludzi i utrudniaj¹cych im ¿ycie.Czy to jedynie bajki lubmity? Halucynacje? Po pierwsze, nie mo¿emy tego twierdzenia pomin¹æ nieprzyjrzawszy mu siê dok³adnie.Byæ mo¿e wszystkie te stwory istniej¹ jedynie wwyobraŸni.Powstaje jednak pytanie, z jakiego Ÿród³a nasza wyobraŸnia jeczerpie? Na niektóre mo¿liwoœci mog¹ wskazaæ wyj¹tki z mojego notatnika.18 kwietnia 1960 r.ranek.Oko³o dziesi¹tej po³o¿y³em siê na tapczanie i rozpocz¹³em relaksacjê frakcyjn¹.Pokój by³ rozjaœniony œwiat³em poranka.W po³owie drugiej rundy sugestiirelaksacyjnych rozpoczê³y siê wibracje.Po chwili „strojenia" otworzy³em oczyby sprawdziæ, czy wibracje bêd¹ trwa³y nadal.Trwa³y.Postanowi³em spróbowaæ„unieœæ" siê z cia³a z otwartymi oczyma, aby zobaczyæ w ten sposób, co staniesiê z moim zmys³em wzroku.Zegar mia³em w polu widzenia moja orientacja wczasie by³a normalna.Znajdowa³em siê ju¿ oko³o 18 cm ponad moim cia³emfizycznym, twarz¹ w dó³, kiedy k¹tem oka dostrzeg³em jakiœ ruch.Obok mojegocia³a przemieszcza³a siê jakby ludzka istota (z pozycji, w jakiej mia³emu³o¿on¹ g³owê widzia³em jedynie doln¹ czêœæ cia³a).By³ to nagi osobnik p³cimêskiej.S¹dz¹c po rozmiarach, móg³ mieæ oko³o dziesiêciu lat i metrdwadzieœcia wzrostu.Mia³ cienkie nogi, niewiele w³osów ³onowych inierozwiniête w pe³ni genitalia.Spokojnie, zupe³nie jakby pojawia³ siêcodziennie niczym ch³opiec dosiadaj¹cy swego ulubionego kuca przerzuci³ nogêponad moimi plecami i usiad³ na mnie.Czu³em jego nogi wokó³ pasa i ciê¿arma³ego cia³a na plecach.By³em tak zaskoczony, ¿e nawet nie przysz³o mi dog³owy, aby siê przestraszyæ (byæ mo¿e zadecydowa³ o tym jego niewielkiwzrost).Czeka³em w napiêciu, a zerkaj¹c w prawo widzia³em jego praw¹ nogê,przewieszon¹ przez moje cia³o.Wygl¹da³a na zupe³nie normaln¹ nogêdziesiêcioletniego ch³opca.Wci¹¿ unosz¹c siê tu¿ nad moim cia³em fizycznym,zastanawia³em siê, kim lub czym ON jest.„On" wydawa³ siê kompletnienieœwiadomy tego, ¿e wiem o jego obecnoœci, lub te¿ by³o mu to ca³kowicieobojêtne.Czu³em, ¿e nie chcê siê z nim kontaktowaæ, kimkolwiek by nie by³, wdodatku w otoczeniu, w którym najwyraŸniej by³ bardziej u siebie, ni¿ ja.Powróci³em do cia³a fizycznego, wyciszy³em wibracje i przyst¹pi³em dosporz¹dzania notatek.Nie wiem co to by³o.Zauwa¿y³em, ¿e po prostu nie mia³emodwagi obróciæ siê i spojrzy na „niego".Z pewnoœci¹ by³a to forma humanoida,lecz po d³u¿szym zastanowieniu s¹dzê, i¿ nie czu³em w nim ludzkiejinteligencji.Wydawa³ siê bardziej zwierzêciem, lub czymœ poœrednim.Poczu³emsiê ura¿ony jego ca³kowit¹ pewnoœci¹ z jak¹ podszed³ i wspi¹³ siê na mojeplecy.By³ tak pewny, ¿e nie zostanie odkryty.Byæ mo¿e z powodu d³ugiegoprzestawania z ludŸmi, dla których by³ niewidzialny.Je¿eli by³aby tohalucynacja, to bardzo realna w pe³nym œwietle widzia³em przesuwaj¹c¹ siêminiaturow¹ wskazówkê zegara, a dwa zmys³y przekazywa³y to samo.28 kwietnia 1960 r.wieczórBêd¹c o 19:30 jeszcze w biurze, zastosowa³em procedurê odliczania i na wibracjenie trzeba by³o d³ugo czekaæ.Zacz¹³em wychodziæ z cia³a i nagle poczu³em, jakcoœ wskoczy³o mi na plecy! Wci¹¿ pamiêta³em tamtego ma³ego jegomoœcia ioczywiœcie nie chcia³em udawaæ siê dok¹dkolwiek z kimœ takim wisz¹cym mi naplecach.Pozwoli³em, aby wibracje trwa³y i siêgn¹³em w bok by chwyciæ go zanogê, ale nie by³em pewny, czy moje niefizyczne rêce nie przejd¹ przez ni¹ nawylot.Ku memu zaskoczeniu dotkn¹³em czegoœ! W konsystencji przypomina³o tocia³o o normalnej temperaturze, jakby gumowate.Wydawa³o siê naprê¿aæ.Poci¹gn¹³em, a im mocniej ci¹gn¹³em tym bardziej to coœ wydawa³o siê naprê¿aæ.W koñcu œci¹gn¹³em to z pleców tak, ¿e tylko noga znalaz³a siê pod moim cia³em.Po kilku próbach wydosta³em tak¿e i j¹, pchn¹wszy ca³¹ tê masê na pó³kê obokkanapki.(Wydawa³o siê to wci¹¿ bardzo ¿ywe).Mia³em wra¿enie, ¿e ponowniepróbuje wleŸæ na mnie, wiêc utrzymywa³em to „coœ" z daleka od siebie.Zaczê³ysiê prawdziwe zmagania (chocia¿ druga strona nie podejmowa³a walki czyni¹cjedynie wysi³ek, aby znaleŸæ siê na mnie ponownie), wiêc odrobinê siêwystraszy³em.Pomyœla³em o zapa³kach i próbie podpalenia tego.Chcia³em zrobiæcokolwiek.Wydawa³o siê, ¿e nie ma sposobu, aby mu przeszkodziæ wskoczyæ namnie, chyba ¿e umkn¹³bym do cia³a fizycznego.Kiedy omawia³em poprzedni incydent ze znajomymi, udzielali mi ró¿nych rad.Zacz¹³em je teraz stosowaæ.Próbowa³em le¿eæ spokojnie ale nie by³o to ³atwe.Kilkakrotnie prze¿egna³em siê lecz bez rezultatu.¯arliwie odmawia³em „OjczeNasz", ale to tak¿e na nic.Wtedy zacz¹³em wo³aæ o pomoc.Nagle, kiedy stara³emsiê utrzymaæ z daleka tego pierwszego, na plecy wskoczy³ mi drugi! Trzymaj¹cpierwszego stwora na odleg³oœæ wyci¹gniêtej rêki, siêgn¹³em do ty³u iœci¹gn¹³em z pleców drugiego.Nastêpnie trzymaj¹c ka¿dego z nich w jednej rêcewyp³yn¹³em na œrodek biura, ca³y czas wo³aj¹c przy tym o pomoc.W koñcuspojrza³em na nie uwa¿nie, a stwory na moich oczach zmieni³y siê w ca³kiemniez³e sobowtóry moich córek (psychiatrzy bêd¹ przy tym mieli dobr¹ zabawê!).Zorientowa³em siê natychmiast, i¿ by³ to kamufla¿ maj¹cy na celu wytworzenieemocjonalnego zmieszania.By³a to próba zagrania na mojej mi³oœci do córekbronili siê w ten sposób, abym im czegoœ nie zrobi³.W chwili, kiedy zda³emsobie sprawê z tego podstêpu, przestali ju¿ udawaæ moje córki.Zdesperowanypomyœla³em 0 ogniu i to wydawa³o siê odrobinê pomóc.Odnios³em jednak wra¿enie,¿e s¹ rozbawieni, zupe³nie jakbym nic im nie móg³ zrobiæ.Przez ca³y ten czasb³aga³em o pomoc.Nagle k¹tem oka spostrzeg³em wy³aniaj¹cego siê jeszcze kogoœ.W pierwszej chwili pomyœla³em, ¿e to jeszcze jeden z nich ale tym razem by³ tozdecydowanie mê¿czyzna.Zatrzyma³ siê w pewnej odleg³oœci ode mnie iobserwowa³ wypadki z bardzo powa¿nym wyrazem twarzy.Przyjrza³em mu siêdok³adnie.Po pierwsze, jego oczy wydawa³y mi siê bardzo znajome.Przypomina³ymi oczy kuzyna ze strony ojca jasne, trochê zapadniête
[ Pobierz całość w formacie PDF ]