[ Pobierz całość w formacie PDF ]
."Anusiu moja si¹dŸ mi na kolanach."Dominik.Piêkne, ciep³e, skore do œmiechu oczy.Zawsze pe³ne zrozumienia.Bluzka zosta³a rozpiêta.Zsunê³a j¹ z ramion i opuœ-ci³a, ale spódnica wci¹¿ jeszcze by³a mocno œci¹gniêtaw pasie.Król gór patrzy na mnie.Ta myœl wywo³a³a delikatny dreszcz w ca³ym ciele.Rozwi¹za³a koszulê pod szyj¹ i zdjê³a j¹ przez g³owê.Teraz od pasa w górê by³a naga.On na mnie patrzy.Villemo odchyli³a w ty³ g³owê tak, ¿e w³osy ³as-kota³y j¹ po plecach, i koniuszkami palców g³adzi³aszyjê.Jaka miêkka skóra! Jaka ciep³a, pulsuj¹ca.Palce przesuwa³y siê w dó³, do piersi, pieœci³y jeprzez chwilê, wyczuwa³y ich ociê¿a³oœæ i napiêcie.Opuœci³a rêce.Villemo po raz pierwszy odkrywa³a swoje cia³o,œwiadomie i z chêci¹.Mo¿e on uzna, ¿e siê nadajê? Czy jestem normalniezbudowana? Mam kilka znamion na biodrze, dosyæwidocznych.Chyba nic strasznego, ale naprawdê niemusia³o ich tam byæ.Ostro¿nie podci¹gnê³a spódnicê tak, ¿e widzia³anogi nieco ponad kostkami.Zrzuci³a buty.W ciep³e dniVillemo stara³a siê unikaæ zbêdnego ubrania.Sukienkakoszula i buty, to wszystko.Podnosz¹c sukniê wy¿ej, a¿ do kolan, œmia³a siêpiskliwie, zawstydzona.Nogi mia³a bardzo ³adne, takpowiedzia³a Irmelin.Nikt inny ich nie widzia³, opróczojca i mamy, naturalnie, lecz oni nie mówili nigdyniczego, co mog³oby czyniæ j¹ zarozumia³¹.Wy¿ej nie powinna spódnicy podnósiæ.To siê niezgadza³o z jej poczuciem przyzwoitoœci.Mimo tochcia³a wiedzieæ.Jak wygl¹da? Nigdy przedtem siê nato nie odwa¿y³a, bo jednak zawsze kierowa³a ni¹ pewnanieœmia³oœæ.Skrupu³y zaczyna³y powoli ustêpowaæ.Villemopamiêta³a maleñkie Ÿróde³ko po³yskuj¹ce niedalekost¹d, w niewielkim, poros³ym mchem zag³êbieniu naskraju lasu.Nie tam, gdzie sta³ on.Mimo to móg³ j¹widzieæ.Ale to nic.Przysun¹³ siê teraz jeszcze bli¿ej.Gdyby odwróci³ag³owê, mog³aby go zobaczyæ.Lecz nie odwraca³a.Poprostu wiedzia³a.Villemo podesz³a z wahaniem do wg³êbienia, gdziemigota³o Ÿróde³ko.Mo¿e zreszt¹ nie Ÿróde³ko, mo¿e totylko deszczowa woda, ale to bez znaczenia.Ma³e, lœni¹ce oko w mchu.Pochyli³a siê nad zwierciad³em.I zobaczy³a siebie,swoj¹ w³asn¹ twarz, w³osy opadaj¹ce na nagie ramiona.Cisza drga³a nad lasem.Nieskoñczenie powoli unosi³a spódnicê.A¿ pokolana, nie widzia³a jednak nic poza spódnic¹ w³aœnie.Dlatego wysunê³a jedn¹ nogê naprzód, zatrzymuj¹csiê ponad wod¹ ostro¿nie, by nie burzyæ powierzchni,i spojrza³a w po³yskuj¹c¹ toñ.O, jak¿e ³omota³o jej serce!Na razie wszystko kry³o siê w cieniu spódnic,gdyby jednak unios³a je jeszcze trochê, zobaczy³abywiêcej.Cieñ zaledwie, wyraŸniejszy zarys na jasnejskórze.Czu³a mrowi¹cy dreszcz w ca³ym ciele, rozgrzewaj¹-cy, pal¹cy.Krew pulsowa³a ciê¿ko i rytmicznie wokó³jednego jedynego miejsca.Och, szepta³a cicho, wstrz¹œniêta, lecz mimo toniezwykle szczêœliwa.Ogarnê³a j¹ fala gwa³townego uniesienia, rozlewaj¹-ca siê wokó³ tego pulsuj¹cego punktu.Tylko dlatego,¿e on na ni¹ patrzy³.Podoba³a mu siê, by³a tego pewna.Powolnym krokiem Villemo wróci³a do swojegomiejsca na mchu, gdzie przedtem le¿a³a.Nie mia³aodwagi spojrzeæ na skraj lasu, nie chcia³a rozwiaæ iluzji,¿e on tam stoi.Teraz wyszed³ ju¿ na polankê, czujnyi gotowy niczym dziki samiec.Podniecona u³o¿y³a siê na miêkkim, nagrzanymmchu.Podœcieli³a sobie koszulê pod plecy, by le¿eæwygodniej, zamknê³a oczy i zwróci³a twarz ku piek¹ce-mu s³oñcu.On sta³ ca³kiem blisko, spogl¹da³ na ni¹.Podœwiadomie poruszy³a siê.W ca³ym ciele czu³apulsowanie, piersi siê napina³y.Pe³na oczekiwañ z dr¿eniem wci¹ga³a powietrze.Ukl¹k³ przy niej."Król gór pokaza³ jej swoj¹ laseczkê."Za ¿adn¹ cenê nie odwa¿y³aby siê otworzyæ oczu.Wiedzia³a jednak, ¿e on jest.Czy¿ nie wyczuwa³a jegoostrego zapachu? Mieszaniny woni mê¿czyzny i dzikie-go zwierza? Tak w³aœnie musi pachnieæ król gór.Nie mia³o ¿adnego znaczenia, ¿e to ostry aromatmchu zwodzi³ jej zmys³y.Villemo pogr¹¿y³a siê takbardzo w œwiecie fantazji, ¿e nic nie by³o w stanie jejstamt¹d wyrwaæ, w ka¿dym razie dopóki las trwa³ w tejrozdygotanej ciszy, w tym obezw³adniaj¹cym, d³awi¹-cym upale.Zdawa³o siê, ¿e ca³a natura dyszy wraz z ni¹.Jejoddech by³ oddechem króla gór.Teraz pochyli³ siê na ni¹.Dotkn¹³ lekko, niczymtchnienie wiatru, jej piersi.Zareagowa³y natychmiastjeszcze wiêkszym napiêciem.Krew Villemo pulsowa³a coraz szybciej.Ogieñw dole brzucha ¿arzy³ siê boleœnie.Tak bardzo zbli¿y³ do niej sw¹ twarz, ¿e czu³apoliczku jego ciep³o.Nie mia³a odwagi siê poruszyæ,próbowa³a wstrzymaæ oddech, lecz bez skutku.Z³o¿y³na jej czole poca³unek delikatny jak muœniêcie skrzye³motyla.Tak musia³by j¹ ca³owaæ Dominik, gdyby kiedykol-wiek siê na to zdoby³.To, co leciutkie, dra¿ni¹coleciutkie, to by³ Dominik, silne zaœ i dzikie, to król gór.Dwie istoty w jednej osobie.Chcia³ ogl¹daæ jej uda.Podnosi³ spódnicê, wolno,wyczuwa³a jednak, ¿e z ciekawoœci¹.Znacznie wy¿ejni¿ kiedykolwiek przedtem ona odwa¿y³a siê to zrobiæ.Po³o¿y³ siê u jej boku, czu³a jego bliskoœæ.Nie by³ani specjalnie gor¹cy, ani zimny, by³ jak powietrze.Delikatnie pieœci³ jej piersi, a ka¿dy dotyk odbija³ siêdudni¹cym echem w ca³ym ciele.Ca³owa³ tê pierœ, któraznajdowa³a siê dalej od niego, a potarganymi w³osami³askota³ brzuch.Jakby wietrzyk igra³ z niewidocznympuchem na jej ciele.Potem podniós³ g³owê i przygl¹da³ siê jej z zadowo-lonym, po¿¹dliwym uœmiechem, ods³aniaj¹c zêby.Po-doba³o mu siê to, co widzia³.Villemo z podniecenia by³a niczym rozpalony piec
[ Pobierz całość w formacie PDF ]