[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tym trzęsącym się z zimna tajniakiem był Richard Fleischmann.Twarz miał przeoraną, zniszczoną czasem.Z tej twarzy spoglądały oczy człowieka ściganego.Zastanawiałem się, od ilu to już miesięcy ten mój były przyjaciel nie zaznał spokojnego snu.Zaprosiłem go do domu i poczęstowałem kawą.Unikając bojaźliwie mego wzroku, zapytał mnie o tę dawno już pogrzebaną w pamięci noc w jarmarcznej budzie doktora Kaina.Nie miałem ochoty na jakiekolwiek grzecznościowe ceregiele, więc zapytałem go wprost, co Kain zażądał w zamian za spełnienie jego marzenia.Fleischmann z twarzą ściętą strachem i wstydem padł przede mną na kolana i płacząc, zaczął błagać o ratunek.Obojętny na jego lamenty, ponowiłem pytanie.Co takiego przyrzekł doktorowi Kainowi w zamian za jego pomoc?„Mojego pierworodnego – odparł.– Mojego pierworodnego syna…".* * *Fleischmann wyznał mi, że przez lata w tajemnicy aplikował swojej żonie środek, który nie pozwalał jej zajść w cią-żę.Z czasem doprowadziło to Evę Fleischmann do głębokiej depresji, a brak upragnionego przez nią potomstwa uczynił życie małżonków piekłem.Fleischmann obawiał się, że jeśli Eva nie będzie miała dziecka, to po prostu oszaleje albo popadnie w melancholię tak głęboką, iż zgaśnie z wolna niczym świeca pozbawiona tlenu.Wyznał, że nie ma nikogo, kogo mógłby prosić o pomoc, więc błaga mnie o przebaczenie i ratunek.W końcu odpowiedziałem, że mu pomogę, ale nie z jego powodu, ale ze względu na to, co wciąż łączyło mnie z Evą Gray, i na pamięć naszej młodzieńczej przyjaźni.Tej nocy wyprosiłem Fleischmanna z domu, ale w zamiarze zupełnie innym niż ów człowiek, którego kiedyś uważałem za przyjaciela, mógł się spodziewać.W strugach deszczu poszedłem za nim.Idąc przez miasto, zastana-wiałem się, dlaczego to robię.Na samą myśl, że ta, która odrzuciła mnie, kiedy byliśmy młodzi, miałaby oddać swego syna temu nędznemu szamanowi, wywracały mi się wnętrzności, a to wystarczało, bym się zdecydował ponownie stawić czoło doktorowi Kainowi, choć moja młodość już dawno minęła, a ja coraz bardziej utwierdzałem się w przekonaniu, że z tej gry raczej nie wyjdę zwycięsko.Idąc tropem Fleischmanna, dotarłem do nowej kryjówki mojego starego znajomego, Księcia Mgły.Teraz jego siedzibą był cyrk objazdowy.Ku mojemu zdziwieniu zrezygnował z tytułu jasnowidza i wróżbity, by wcielić się w skromniejszą, ale bardziej zgodną z jego poczuciem humoru postać.Był klownem i występował z twarzą pomalowaną na biało i czerwono, choć jego oczy o zmiennym kolorze zdradziłyby jego tożsamość, nawet gdyby skrył się pod dwunastoma warstwami szminki.Cyrk Kaina pozostał przy sześciopromiennej gwieździe przymocowanej na szczycie masztu, a mag otoczył się złowrogą kohortą kompanów, którzy pod płaszczykiem odpustowego handlu zdawali się ukrywać mętne interesy.Przez dwa tygodnie śledziłem cyrk Kaina i w miarę szybko odkryłem, że przetarty żółtawy namiot jest osłoną dla działań niebezpiecznej bandy oszustów, kryminalistów i złodziei, dopuszczających się rabunków i grabieży, gdziekolwiek gościli.Na podstawie swoich obserwacji doszedłem również do wniosku, że ponieważ doktor Kain miał tak niewielkie wymagania, jeśli chodzi o dobór swoich niewolników, znaczył za sobą ślad przeraźliwych zbrodni, porwań i kradzieży.Nie uchodziło to uwadze lokalnej policji, która już czuła fetor korupcji rozsiewany przez ten fantasmagoryczny cyrk.Kain, świadom zagrożenia, uznał, że musi wraz ze swymi kompanami zniknąć z kraju, i to bezzwłocznie, po cichu, unikając kłopotliwych procedur granicznych.Wykorzystując karciany dług, jaki miał względem niego nierozważny holenderski kapitan, doktor Kain zdołał dostać się na pokład „Orfeusza".A ja razem z nim.Tego, co wydarzyło się owej nocy podczas sztormu, nawet ja nie potrafię do końca wyjaśnić.Potworna nawałnica zepchnęła „Orfeusza" z powrotem ku wybrzeżu i rzuciła na skały, które rozerwały kadłub.Woda wlewająca się przez powstałą wyrwę zatopiła statek w parę sekund.Ja leżałem ukryty w jednej z szalup ratunkowych.Szalupa oderwała się przy zderzeniu ze skałami i została przez fale wyrzucona na brzeg.Tylko dlatego się uratowałem.Kain i jego świta podróżowali w ładowni, schowani za skrzyniami, w obawie przed ewentualną kontrolą wojskową na wodach kanału.Przypuszczalnie kiedy lodowata woda wdarła się do środka, nawet nie zdążyli się zastanowić, co się dzieje…* *–Ale – nie wytrzymał w końcu Max – ciał i tak nie odnaleziono.Victor Kray pokręcił głową [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • rurakamil.xlx.pl
  •