[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Charlie przypomnia³ sobie, ¿e pañstwo Symonds mieszkaj¹ na koñcu ChelseaTerrace, dok³adnie naprzeciw g³Ã³wnego wejœcia do budynku.- A czy rozpozna³a pani tego klienta?- Nie.Widzia³am, jak podje¿d¿a jakiœ samochód, ale mój m¹¿ uwa¿a³, ¿e jegoœniadanie jest wa¿niejsze ni¿ moja ciekawoœæ, wiêc nie zauwa¿y³am, kto z niegowysiad³.Charlie nadal patrzy³ w zamyœleniu na pani¹ Symonds, która wziê³a swoj¹ torbê zlady, pogodnie pomacha³a mu na po¿egnanie i wysz³a ze sklepu.Mimo rewelacji pani Symonds i wysi³ków Syda Wrexalla, staraj¹cego siê rzucaæ muk³ody pod nogi, Charlie planowa³ ju¿ nastêpny zakup.Dziêki pracowitoœci majoraArnolda, informacjom pana Crowthera i po¿yczkom pana Hadlowa zdoby³ pod konieclipca dwa nastêpne sklepy na Chelsea Terrace: numer 133, ubiory damskie, inumer 101, wina i spirytualia.Podczas sierpniowego posiedzenia rady nadzorczejBecky zaproponowa³a awansowanie majora Arnolda do rangi zastêpcy naczelnegodyrektora spó³ki; mia³ on obserwowaæ bacznie wszystko, co dzieje siê na ChelseaTerrace.Charlie ju¿ od pewnego czasu bardzo potrzebowa³ dodatkowej pary oczu i uszu, aponiewa¿ Becky nadal pracowa³a ca³ymi dniami w firmie Sotheby^, major Arnoldidealnie nadawa³ siê do tej funkcji.Pu³kownik z zadowoleniem poprosi³ Becky owpisanie do protoko³u decyzji o nominacji majora.Dalsza czêœæ posiedzeniapotoczy³a siê bardzo g³adko, dopóki pu³kownik nie spyta³: - Czy s¹ jeszczejakieœ inne sprawy?- Owszem - odpar³ Charlie.- Co s³ychaæ na temat tych mieszkañ?- Zgodnie z poleceniem zaproponowa³em za nie dwa tysi¹ce funtów - oznajmi³Crowther.- Agent obieca³, ¿e bêdzie doradza³ swemu klientowi przyjêcie mojejoferty, ale nie uda³o mi siê dot¹d sfinalizowaæ tej transakcji.- Dlaczego? - spyta³ Charlie.- Poniewa¿ przedstawiciele firmy Savill zawiadomili mnie dziœ ranotelefonicznie, ¿e otrzymali inn¹ ofertê, a proponowana cena znacznie przekraczasumê, jak¹ spodziewali siê dostaæ za tê nieruchomoœæ.Uwa¿ali, ¿e powinienempoinformowaæ radê nadzorcz¹ o aktualnym stanie rzeczy.- I mieli racjê - stwierdzi³ Charlie.- Ale na ile opiewa ta oferta? Tegonajbardziej chcia³bym siê dowiedzieæ.- Na dwa tysi¹ce piêæset funtów - odpar³ Crowther.Wszyscy zebrani zamilkli na d³ug¹ chwilê, by zastanowiæ siê, zanim wyra¿¹ sw¹opiniê.- Na mi³oœæ bosk¹, czy ktokolwiek mo¿e siê spodziewaæ, ¿e taka inwestycjaprzyniesie mu dochód? - spyta³ w koñcu Hadlow.- W ¿adnym wypadku - odpar³ Crowther.- Proszê im zaproponowaæ trzy tysi¹ce funtów.- Co powiedzia³eœ? - spyta³ prezes, odwracaj¹c siê do Charlie'ego.- Proszê im zaproponowaæ trzy tysi¹ce funtów - powtórzy³ Charlie.- Ale¿, Charlie, zgodziliœmy siê przecie¿, zaledwie przed kilku tygodniami, ¿edwa tysi¹ce to i tak wygórowana cena - przypomnia³a mu Becky.- Jak temieszkania mog³y nagle a¿ tak zyskaæ na wartoœci?- S¹ warte tyle, ile ktoœ gotów jest za nie zap³aciæ - odpowiedzia³ Charlie.-Nie mamy wiêc wyboru.- Ale¿ panie Trumper.- zacz¹³ Hadlow.- Jeœli zdobêdziemy w koñcu wszystkie sklepy na tej ulicy, ale nie uda nam siêkupiæ tych mieszkañ, ca³y mój wysi³ek pójdzie na marne.Nie chcê tego ryzykowaædla trzech tysiêcy funtów, czy te¿ raczej, jak ja to widzê, dla piêciuset.- Owszem, ale czy mo¿emy pozwoliæ sobie w tej chwili na tak du¿y wydatek?- Piêæ z naszych sklepów przynosi obecnie zyski - powiedzia³a Becky, zagl¹daj¹cdo swego wykazu.- Dwa wychodz¹ na swoje, a tylko jeden stale jest deficytowy.- Musimy mieæ doœæ odwagi, by iœæ do przodu - oznajmi³ Charlie.- Jeœli kupimytê kamienicê czynszow¹, mo¿emy j¹ zburzyæ i zbudowaæ na jej miejscu z pó³tuzina sklepów.Zaczn¹ przynosiæ nam dochód ju¿ w najbli¿szej przysz³oœci.Crowther da³ wszystkim chwilê czasu na przemyœlenie strategii Charlie'ego, apotem spyta³: - Wiêc jakie s¹ zalecenia rady?- Proponujê, abyœmy zaoferowali im trzy tysi¹ce funtów - oœwiadczy³ pu³kownik.- Jak stwierdzi³ dyrektor naczelny, musimy myœleæ d³ugofalowo, ale tylko podwarunkiem, ¿e bank zechce pójœæ nam na rêkê.Co pan na to, panie Hadlow?- W tej chwili mo¿ecie pozwoliæ sobie, choæ z trudem, na wydanie trzech tysiêcyfuntów - powiedzia³ dyrektor banku, sprawdzaj¹c kolumny cyfr.- Ale wyczerpieto ca³kowicie wasz¹ zdolnoœæ zaci¹gania kredytów.Oznacza to równie¿, ¿e niebêdziecie mogli w najbli¿szej przysz³oœci nawet myœleæ o kupowaniu nastêpnychsklepów.- Nie mamy wyboru - oœwiadczy³ Charlie, patrz¹c Crowtherowi w oczy.- O temieszkania ubiega siê ktoœ inny, a my nie mo¿emy w tym stanie rzeczy pozwoliæjakiemuœ rywalowi na ich zdobycie.- No dobrze, skoro takie s¹ zalecenia rady, to spróbujê jeszcze dziœ popo³udniu podpisaæ umowê na trzy tysi¹ce funtów.- Myœlê, ¿e tego w³aœnie oczekuje od pana rada - stwierdzi³ prezes, rozgl¹daj¹csiê po zebranych.- No có¿, jeœli nie ma innych spraw, og³aszam koniecposiedzenia.Gdy tylko wszyscy wstali od sto³u, pu³kownik wzi¹³ Crowthera i Hadlowa nastronê.- Nie podoba mi siê ta sprawa z mieszkaniami - wyzna³.- Taka oferta,spadaj¹ca jak grom z jasnego nieba, daje sporo do myœlenia.- Zgadzam siê - przyzna³ Crowther.- Mój instynkt mówi mi, ¿e Syd Wrexall ijego koledzy ze Stowarzyszenia W³aœcicieli Sklepów próbuj¹ uniemo¿liwiæCharlie'emu przechwycenie ca³ego odcinka ulicy, zanim bêdzie na to zbyt póŸno.- Nie - oœwiadczy³ Charlie, podchodz¹c do nich bli¿ej.- To nie mo¿e byæ Syd,bo on nie ma samochodu - doda³ tajemniczo.- Tak czy owak, Wrexall i jegowspólnicy nie byliby w stanie zap³aciæ dwóch i pó³ tysi¹ca funtów.- Wiêc myœli pan, ¿e jest to jakiœ nie znany nam przedsiêbiorca, który maw³asne plany przebudowy Chelsea Terrace? - spyta³ Hadlow.- Chyba raczej jakiœ inwestor, który opracowa³ d³ugofalowy plan i gotów jestczekaæ, dopóki nie bêdziemy mieli wyboru i zap³acimy mu za te mieszkaniaastronomiczn¹ sumê - oœwiadczy³ Crowther.— Nie wiem, kto to jest i jak¹ firmê reprezentuje - przyzna³ Charlie.- Alejestem pewien, ¿e post¹piliœmy s³usznie postanawiaj¹c go przelicytowaæ.- Zgoda - wtr¹ci³ pu³kownik.- Panie Crowther, proszê mnie powiadomiæ, gdytylko sfinalizuje pan tê umowê.A teraz, niestety, muszê ju¿ iœæ.Zaprosi³em nalunch do mojego klubu pewn¹ niezwyk³¹ damê.- Czy jest to ktoœ, kogo znamy? - spyta³ Charlie.- Daphne Wiltshire.- Niech j¹ pan ode mnie pozdrowi - poprosi³a Becky.- I powie jej, ¿e obojecieszymy siê na kolacjê, któr¹ mamy z nimi zjeœæ w przysz³¹ œrodê.Pu³kownik uchyli³ kapelusza przed Becky i wyszed³, a pozostali cz³onkowie radykontynuowali dyskusjê, która polega³a na wyg³aszaniu najró¿niejszych teorii,dotycz¹cych zainteresowanego kupnem mieszkañ konkurenta [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • rurakamil.xlx.pl
  •