[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dopiero kiedy minêli radiowóz i znaleŸli siê na ulicy,jeden z reporterów zorientowa³ siê, ¿e id¹ do parku.Dziennikarze ruszyli pop³aszcze, a ci, którzy byli ubrani, zbiegli po schodach, wrzeszcz¹c jakdzieci.9Mroczn¹ ciemnoœæ rozprasza³y tylko œwiat³a latarek.Wiatr wy³, nios¹c p³achtyœniegu to w jedn¹, to znów w drug¹ stronê.- Za cholerê nic tu nie zdo³asz zobaczyæ - powiedzia³ szeryf.- Ani ty, ani.Niech to diabli! - Niemal siê przewróci³, kiedy jeden z dziennikarzy w grubympalcie i przedziwnym kapeluszu wpad³ na niego z ca³ej si³y.- Przepraszam, szeryfie - powiedzia³ zawstydzony.- Œlisko tu.Zapomnia³emkaloszy.Z panuj¹cych ciemnoœci wy³oni³a siê ¿Ã³³ta, nylonowa lina i huœtaj¹ca siêtabliczka z napisem: POLICJA.ZAKAZ WSTÊPU.- Zapomnia³eœ i g³owy - odpowiedzia³ Bannerman.- A teraz stój w miejscu i wywszyscy te¿.Trzymajcie siê z ty³u!- Miejski park jest w³asnoœci¹ obywateli, szeryfie! - krzykn¹³ jeden zdziennikarzy.- To prawda.Ale policja prowadzi tu œledztwo! Przejdziesz za linê i spêdzisznoc w celi.Szeryf oœwietli³ latark¹ linê i podniós³ j¹ tak, by Johnny móg³ przejœæ podspodem.Poszli w dó³ zboczem pagórka ku niewyraŸnie widocznym w ciemnoœci³awkom.Za ich plecami, wzd³u¿ liny, stali dziennikarze, oœwietlaj¹c ich zkilku latarek, tak ¿e Johnny i George Bannerman maszerowali w s³abym œwietleniby jakiegoœ reflektora punktowego.- Nic nie widaæ - stwierdzi³ Bannerman.- Bo i tak nie ma tu nic ciekawego - odpar³ Johnny.- Prawda?- Nie, ju¿ nie.Powiedzia³em Frankowi, ¿e mo¿e zdj¹æ linê.Teraz cieszê siê, ¿enie znalaz³ na to czasu.Chcesz podejœæ do estrady?- Na razie nie.Poka¿ mi, gdzie znalaz³eœ niedopa³ki papierosów.Przeszlikawa³ek dalej i nagle Bannerman stan¹³.- Tutaj.- Wskaza³ na ³awkê bêd¹c¹ niewyraŸnie majacz¹cym spod œnie¿nej zaspykszta³tem.Johnny zdj¹³ rêkawiczki.Wsadzi³ je do kieszeni p³aszcza, a nastêpnie ukl¹k³ izacz¹³ oczyszczaæ ³awkê ze œniegu.Bannermana znów uderzy³a bladoœæ jego twarzyi widoczne na niej.- Dziennikarze pójd¹ za nami, to pewne jak œnieg w listopadzie.- Mówi³eœ coœ o tylnym wejœciu.- Tak, ale to droga ewakuacyjna na wypadek po¿aru.Mo¿na wejœæ, ale jeœlipróbuje siê wyjœæ, natychmiast dzwoni alarm.Johnny zagwizda³ przez zaciœniêtezêby.- Wiêc niech id¹ za nami.Przez d³u¿sz¹ chwilê Bannerman przygl¹da³ mu siê z namys³em, a póŸniej skin¹³g³ow¹.- Dobrze.8Gdy tylko wyszli razem z biura, reporterzy poderwali siê z miejsc.Johnny'emuprzypomnia³o to hodowlê psów w Dur-ham, gdzie zdziwacza³a starsza pani trzyma³acollie.Psy wybiega³y, kiedy przechodzi³ obok jej domu z wêdk¹, szczeka³y,warcza³y i straszy³y ludzi.Szczerzy³y k³y, ale ¿aden nigdy nikogo nieugryz³.- Czy wiesz, kto to zrobi³, Johnny?- Masz jakiœ pomys³?- Odbiera pan jakieœ fale, panie Smith?- Szeryfie, czy wezwanie jasnowidza by³o pañskim pomys³em?- Czy policja stanowa i biuro prokuratora wiedz¹, co tu siê dzieje, szeryfieBannerman?- S¹dzisz, ¿e go dopadniesz, Johnny?- Szeryfie, czy ten facet jest pana zastêpc¹?Bannerman przepycha³ siê miêdzy nimi energicznie, zapinaj¹c po drodze p³aszcz.Powtarza³, ¿e nie udziela informacji, a Johnny w ogóle siê nie odzywa³.Dziennikarze st³oczyli siê przy wejœciu, gdy Johnny i Bannerman schodzili pooœnie¿onych schodach.Dopiero kiedy minêli radiowóz i znaleŸli siê na ulicy,jeden z reporterów zorientowa³ siê, ¿e id¹ do parku.Dziennikarze ruszyli pop³aszcze, a ci, którzy byli ubrani, zbiegli po schodach, wrzeszcz¹c jakdzieci.9Mroczn¹ ciemnoœæ rozprasza³y tylko œwiat³a latarek.Wiatr wy³, nios¹c p³achtyœniegu to w jedn¹, to znów w drug¹ stronê.- Za cholerê nic tu nie zdo³asz zobaczyæ - powiedzia³ szeryf.- Ani ty, ani.Niech to diabli! - Niemal siê przewróci³, kiedy jeden z dziennikarzy w grubympalcie i przedziwnym kapeluszu wpad³ na niego z ca³ej si³y.- Przepraszam, szeryfie - powiedzia³ zawstydzony.- Œlisko tu.Zapomnia³emkaloszy.Z panuj¹cych ciemnoœci wy³oni³a siê ¿Ã³³ta, nylonowa lina i huœtaj¹ca siêtabliczka z napisem: POLICJA.ZAKAZ WSTÊPU.- Zapomnia³eœ i g³owy - odpowiedzia³ Bannerman.- A teraz stój w miejscu i wywszyscy te¿.Trzymajcie siê z ty³u!- Miejski park jest w³asnoœci¹ obywateli, szeryfie! - krzykn¹³ jeden zdziennikarzy.- To prawda.Ale policja prowadzi tu œledztwo! Przejdziesz za linê i spêdzisznoc w celi.Szeryf oœwietli³ latark¹ linê i podniós³ j¹ tak, by Johnny móg³ przejœæ podspodem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]