[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pomyślał nawet, że mógłby wrócić wcześniej wieczorem i zaspokoić żądze, które nagle poczuł, obserwując, jak pani Thornhill wdzięcznie zmierza do swej sypialni.Lubił, jak zdejmowała pantofle na obcasach, ukazując stopy w czarnych pończochach, lubił przesuwać ręką po kształtnym biodrze, patrzeć, jak włosy zsuwają się w tył, a mięśnie ramion napinają się z każdym ruchem.Te godziny w klubie z pewnością nie wszystkie były stracone.Tylko wskoczy do gabinetu, sprawdzi wiadomości i pójdzie na górę.Włączył światło w gabinecie i podszedł do biurka.Miał właśnie sprawdzić, czy na bezpiecznej linii telefonicznej są jakieś wiadomości, gdy usłyszał jakiś szum.Odwrócił się do okna balkonowego.Właśnie się otwierało i wchodził przez nie mężczyzna.Lee przyłożył palec do ust i uśmiechnął się.Jego pistolet celował wprost w Thornhilla, który zesztywniał, strzelał oczami na lewo i prawo, szukając drogi ucieczki, ale żadnej nie było.Jeśli zacznie uciekać albo krzyczeć, zginie, widział to w oczach tego człowieka.Lee przeszedł przez pokój i zamknął drzwi na klucz.Thornhill spokojnie go obserwował.Musiał jednak przeżyć drugi szok, gdy kolejny mężczyzna wszedł przez okno i zamknął je za sobą.Danny Buchanan wyglądał tak spokojnie, jakby spał, ale w jego oczach błyszczała energia.– Kim jesteście? Co robicie w moim domu? – pytał Thornhill.– Bob, spodziewałem się czegoś bardziej oryginalnego – odezwał się Buchanan.– Jak często widujesz ducha z bardzo niedalekiej przeszłości?– Siadaj! – rozkazał Lee.Thornhill jeszcze raz spojrzał na pistolet, po czym usiadł na skórzanej kanapie twarzą do obu mężczyzn.Zdjął krawat i rzucił go na kanapę, z pewnymi trudnościami starając się ocenić sytuację i postanowić, co robić dalej.– Myślałem, że dobiliśmy interesu, Bob – mówił dalej Buchanan.– Dlaczego przysłałeś nam zespół morderców? Wielu ludzi niepotrzebnie straciło życie.Dlaczego?Thornhill spojrzał na niego podejrzliwie, po czym przeniósł wzrok na Lee.– Nie wiem, o czym mówicie.Nie wiem nawet, kim, do diabła, jesteście.Jasne było, o czym myślał Thornhill: że Lee i Buchanan chcą go nagrać.Może pracowali dla FBI? Byli w jego domu: jego żona rozbierała się na piętrze, a ci dwaj zadawali mu takie pytania.No, nic nie zyskają, pomimo tylu trudów.– Ja.– Buchanan przerwał i spojrzał na Lee – my przyszliśmy tu jako jedyni, którzy przeżyli, żeby zobaczyć, jakie porozumienie uda nam się zawrzeć.Nie chcę rozglądać się wokół siebie przez resztę życia.– Porozumienie? A może krzyknę do żony, żeby wezwała policję? Chcecie takiego porozumienia? – Thornhill uważnie przyglądał się Buchananowi i po chwili udał, że go rozpoznaje.– Wiem, gdzieś już ciebie widziałem.W gazecie?– A ta taśma, o której agent Constantinople powiedział, że została zniszczona? – Buchanan się uśmiechnął.Sięgnął ręką do kieszeni płaszcza i wyjął z niej kasetę.– No, to nie całkiem prawda.Thornhill patrzył na kasetę, jakby to był pluton, który ma za chwilę połknąć.Sięgnął do kurtki.Lee podniósł pistolet.Thornhill spojrzał na niego z niezadowoleniem i wolno wyjął fajkę i zapalniczkę, po czym przez chwilę rozpalał tytoń.Po kilku swobodnych wydmuchnięciach dymu spojrzał na Buchanana.– Ponieważ nie wiem, o czym mówicie, to może byście odtworzyli tę taśmę? Ciekawe, co na niej jest.Może to wyjaśni, dlaczego dwóch zupełnie obcych mi ludzi włamało się do mojego domu.Gdyby na tej taśmie było nagrane, jak mówię o zabiciu agenta FBI, to po pierwsze nie byłoby was tutaj, a po drugie, dawno byłbym aresztowany.Blef, Danny, blef, blef.Buchanan wolno uderzał kasetą o rękę.Lee tymczasem wyglądał na zdenerwowanego.– No, nieładnie, najpierw narobić mi apetytu, a później cofnąć obietnicę – drążył Thornhill.– Może później.– Buchanan rzucił kasetę na biurko.– W tej chwili chcę wiedzieć, co masz zamiar z nami zrobić.Coś, co sprawi, że nie pójdziemy do FBI i nie powiemy im tego, co wiemy.– A cóż to takiego? Mówiliście coś o ludziach, którzy zostali zabici.Czy chcecie insynuować, że może ja kogoś zabiłem? Zakładam, że wiecie, iż jestem zatrudniony w CIA.Może jesteście zagranicznymi agentami i próbujecie jakiegoś dziwacznego szantażu? Problem polega na tym, że musielibyście mieć coś, czym moglibyście mnie szantażować.– Wiemy wystarczająco wiele, by cię pogrzebać – rzucił Lee.– Wobec tego proponuję, żebyście wzięli szpadel i zaczęli kopać, panie.?– Adams, Lee Adams – wycedził Lee z grymasem na twarzy.– Wiesz, Bob, Faith nie żyje – powiedział Buchanan.Kiedy to mówił, Lee patrzył w podłogę.– A prawie jej się udało.Constantinople ją zabił, on też zabił dwóch twoich ludzi.W ramach zapłaty za to, że zabiłeś agenta FBI.– Faith? Constantinople? – Thornhill wyglądał na zdziwionego.– O czymże wy, do cholery, mówicie?– Ty sukinsynu! – Lee podszedł bliżej i stanął na wprost Thornhilla.– Zabijasz ludzi, jakbyś rozdeptywał mrówki.Taka gra.Tyle to dla ciebie znaczy.– Proszę odłożyć broń i opuścić mój dom.Natychmiast!– Wal się! – Lee wycelował pistolet prosto w głowę Thornhilla.W tej samej chwili Buchanan znalazł się obok Lee
[ Pobierz całość w formacie PDF ]