[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Spuściłam głowę.Udawałam, że krztuszę się dymem, ale w gruncie rzeczy ukrywałam oczy pod daszkiem czapki.Z ringu dochodziły rozpaczliwe skowyty, pod których wpływem coraz mocniej zaciskałam powieki.Wkrótce słychać było szczekanie już tylko jednego psa.Nie musiałam patrzeć, żeby wiedzieć, że to Czterdzieści Jeden.- Dobrze, że nie postawiłem na tamtego - wysapał siedzący koło mnie potężny mężczyzna.- Dziewiętnastka była zwykle moją szczęśliwą liczbą.Kiedy wreszcie odważyłam się spojrzeć, zobaczyłam stojącego pośrodku ringu i machającego kikutem ogona zwycięzcę.Mężczyzna ubrany w spodnie i kapelusz pod kolor zagwizdał dwa razy i Czterdzieści Jeden przybiegł mu do nogi, po czym razem zniknęli za drzwiami.Ktoś z tłumu podał mężczyźnie z zawiniętymi rękawami duży worek, poprzecinany wzdłuż szwów.- I co teraz będzie? - spytałam krępego mężczyznę.- Zabrał swojego psa do kojca, żeby tam czekał na następną walkę.Zwycięzca ma prawo do dwóch walk.Mężczyzna z zawiniętymi rękawami nakrył płowego pitbulla workiem, wziął go na ręce i wyniósł przez te same drzwi.- A przegrany wynosi swojego w worku - poinformował mnie grubas.Odbyły się jeszcze trzy walki.Przed każdą patrzyłam pytająco na pana Beresika, ale kiwał głową, żebym nie stawiała żadnych pieniędzy.Kiedy właściciele pojawiali się ze swoimi psami na ringu, wbijałam wzrok w barierkę.Miałam nadzieję, że z oczami zasłoniętymi daszkiem wyglądam tak, jakbym śledziła walkę, przynajmniej z punktu obserwacyjnego pana Beresika.Ale odgłosy były chyba jeszcze gorsze: nieustanne warczenie, kłapanie zębami, szczekanie i wycie, pomieszane z okrzykami i gwizdami mężczyzn.W czwartej walce wynik był nierozstrzygnięty.Oba psy zostały tak ciężko poszkodowane, że jeden ledwie zwlókł się z ringu, a drugiego musieli wynieść.Cały dół wypełniało krwawe błocko.- No, nareszcie - powiedział grubas.- Na tę walkę czekałem.Pan Beresik podniósł karty z numerami’- Siódemka i Czterdzieści Jeden.Skinął głową w moją stronę i gestem pokazał, że mam podejść do stolika, przy którym siedział Vic.Vic mówił łamaną polszczyzną, ledwie go mogłam zrozumieć.- Ile? - zapytał.Musiał powtórzyć pytanie.- Nie wiem.Zmarszczył czoło.Za mną stała kolejka zniecierpliwionych mężczyzn, którzy chcieli postawić pieniądze, zanim zacznie się walka i zakłady zostaną zamknięte.- Wszystko.- Usłyszałam za sobą głos pana Beresika, który położył mi rękę na ramieniu.–A ile tam masz? - Pokazałam mu drobniaki i pięciodolarowy banknot.Pan Beresik uśmiechnął się.- Sześć dolarów? Widzę, że Freddy Gocelak stał się hojny.Postaw wszystko na Sally.- A teraz będzie walczyła Sally?- Aha.I wygra z tą cholerną suką Szymkiewicza.- To znaczy z Czterdzieści Jeden?- Aha.Szymkiewicz jest równie ohydny jak jego pies.Ma szczęście, że mu jeszcze pozwalam tu walczyć.- Dlaczego?- Bo nie układa właściwie swoich psów.Zleje traktuje.–Pan Beresik miał taką minę, jakby zjadł coś gorzkiego.- Bije kijami i przypala, żeby były bardziej agresywne.Jak wyjdą to zobaczysz, ile mają blizn.To oburzające.- Całe sześć? - zwrócił się do pana Beresika Vic, usiłując przyspieszyć kolejkę.- Zdecydowałeś się? Chcesz postawić wszystko?- A jeśli Sally wygra, to co się stanie?- Szczerze mówiąc, ma niewielkie szansę - powiedział pan Beresik ściszonym głosem, tak żeby stojący za nami mężczyźni nie słyszeli.- Ludzie uważają, że ona nie pokona Czterdzieści Jeden.Ale ja wiem swoje.I po jednej walce mogłaby więcej niż podwoić twoje pieniądze.Mógłbyś zabrać do domu ponad piętnaście dolarów.Numer Siedem, nieodparty, dźwięczał mi w uszach, przebijając się przez ogólny hałas.Niepewnie położyłam pieniądze na skrzynce, bilon na banknocie, w zgrabnym stosiku.Vic szybko zgarnął cały mój majątek, na co patrzyłam z bólem.Wręczył mi za to świstek papieru z szeregiem cyfr.- To mi zwrócisz, żebym ci mógł wypłacić pieniądze.Rzecz jasna, jeśli wygrasz - wyjaśnił mi pan Beresik i spojrzał na moje świeżo zabandażowane ręce.- Dobra robota.Sama je opatrujesz?- Nie, brat mi to robi - odparłam szczerze, ale już po chwili tego pożałowałam.- Na przyszły raz przyprowadź go tu ze sobą.- Kto następny w kolejce? - wykrzyknął Vic.- Muszę iść po Sally - powiedział pan Beresik.- Zaraz wracam.- Powodzenia - zawołałam za nim.- Pamiętasz, co ci na ten temat mówiłem? - zbeształ mnie pan Beresik, znikając w tłumie.Kiedy wróciłam na swoje miejsce, krępy mężczyzna miętosił w grubych paluchach taki sam świstek, jaki ja dostałam.- Co obstawiasz? - zapytał.- Siódemkę - odparłam.- Zwariowałeś, chłopcze? - powiedział z niedowierzaniem w głosie.- Ta starowina, Sally, nie wygra nawet z domowym kotem.Walt ją już tak długo wystawia, że wszyscy towiedzą i nikt jej nie uwzględnia w zakładach.Widzisz tych wszystkich mężczyzn z kwitkami w rękach? - Żaden z nich nie postawił na Siódemkę.Wszyscy na Czterdzieści Jeden.Beresik wie, że na tej walce straci.Będzie musiał wypłacić wygrane tym wszystkim facetom.Chciałbym zobaczyć tę kupę pieniędzy.- Mężczyzna na samą myśl o tym z zachwytem potrząsnął głową.- Naiwniak z ciebie, chłopcze.Nic z tego nie zrozumiałam.Czyżby mnie pan Beresik oszukał? Mocniej złapałam świstek, kiedy nagle otworzyły się drzwi i na sam środek pustego ringu wkroczyła prowadzona przez pana Beresika na smyczy Sally.Zgromadzeni wokół barierki mężczyźni zaczęli gwizdać.Mój sąsiad splótł ręce.- Ona już tyle razy powtarzała ten numer, że wygląda na znudzoną.W tym momencie pojawił się Szymkiewicz, poprzedzany przez szarpiącego smycz Czterdzieści Jeden.Obaj mężczyźni złapali psy za skórę przy pysku i spuścili ze smyczy.Vic pokazał numery za pana Beresika i zadzwonił.Serce podeszło mi do gardła, kiedy Czterdzieści Jeden skoczył jak błyskawica i rzucił się na Sally.Ale Sally odparła atak.Przewidziała go i przyjęła, stojąc na tylnych łapach.Walnęła Czterdzieści Jeden łbem w pysk, zahaczając zębami o nos.Czterdzieści Jeden wycofał się błyskawicznie i mężczyźni zasyczeli zawiedzeni.Sally zaganiała go w stronę drzwi, zwijając się jak piskorz i kąsając po zadzie.Pan Beresik i Szymkiewicz zajęli miejsca w przeciwległych kątach ringu, skąd obserwowali walkę.Szymkiewicz podparł się pod boki, zagryzając dolną wargę.Nawet z tej odległości widziałam, że jeden z jego zębów jest popękany i ułamany
[ Pobierz całość w formacie PDF ]