[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Ha! - powiedzia³a i odwróci³a siê.- Bêdziemy siê zbieraæ -oœwiadczy³a.- Ale przecie¿ mia³yœmy tu odpocz¹æ - zaprotestowa³a Magrat.- No wiecie, s³oñce prawie zachodzi.- Nie nale¿y nadu¿ywaæ goœcinnoœci - odparta babcia i wysz³a z pokoju.- Ale nawet nie.- zaczê³a Magrat.Spojrza³a na zwierciad³o.By³o du¿e, owalne, w z³oconej ramie.Wydawa³o siêabsolutnie zwyczajne.To niepodobne do babci Wea­therwax, ¿eby wystraszyæ siêw³asnego odbicia.- Znowu ma te swoje humory - uzna³a niania Ogg.- ChodŸmy.Nie ma sensu tuzostawaæ.- Pog³aska³a zdumion¹ ksiê¿niczkê po g³owie.- Uszy do góry,panienko.Parê tygodni z miot³¹ i siekier¹, a zamek bêdzie jak nowy.- Wygl¹da³a, jakby rozpozna³a babciê - powiedzia³a Magrat, kiedy zbiega³y poschodach za Esme Weatherwax.- Ale my przecie¿ wiemy, ¿e nie, prawda? - odparta niania Ogg.- Esme nigdy w¿yciu nie by³a w tych okolicach.- I tak nie rozumiem, dlaczego musimy ju¿ siê wynosiæ - nie ustêpowa³a Magrat.- Ci ludzie pewnie bêd¹ nam bardzo wdziêcz­ni za z³amanie czaru i w ogóle.Zamek budzi³ siê do ¿ycia.Przebieg³y obok stra¿ników wpatru­j¹cych siê zezdumieniem w swoje pokryte pajêczynami mundury i w rosn¹ce wszêdzie g¹szcze.Kiedy mija³y zalesiony dziedziniec, ja­kiœ starszy mê¿czyzna w wyblak³ychszatach wyszed³ niepewnie zza drzwi, próbuj¹c zorientowaæ siê w sytuacji.Idostrzeg³ przyspiesza­j¹c¹ ci¹gle babciê Weatherwax.- Ty?! - krzykn¹³.- Stra¿e!Niania Ogg nie waha³a siê ani chwili.Z³apa³a Magrat za ³okieæ i puœci³a siêbiegiem.Przy bramie zamku zrówna³a siê z babci¹ Weatherwax.Jeden zestra¿ników, który rankami bywa³ przytomniejszy od kolegów, zrobi³ chwiejny krokdo przodu i spróbowa³ zastawiæ im drogê pik¹, ale babcia tylko j¹ pchnê³a iobróci³a go dooko³a.A potem by³y ju¿ na zewn¹trz i pêdzi³y do miote³ opartych o po­bliskie drzewo.Babcia nie zatrzymuj¹c siê z³apa³a swoj¹ i przynaj­mniej raz zdo³a³a j¹uruchomiæ przy pierwszej próbie.Strza³a œwisnê³a obok i wbi³a siê w konar.- Dziwnie okazuj¹ wdziêcznoœæ - stwierdzi³a Magrat, gdy mio­t³y poszybowa³y wgórê, ponad koronami drzew.- Wielu ludzi po przebudzeniu jest w fatalnym humorze - wy­jaœni³a niania.- Sprawiali wra¿enie, jakby ciê znali, babciu.Babcia szarpnê³a miot³¹ nawietrze.- Nie znali! - krzyknê³a.- Nigdy dot¹d mnie nie widzieli! Ja­sne?Przez chwilê lecia³y w k³opotliwym milczeniu.Potem Magrat, która - w opiniiniani Ogg - mia³a niewinny ta­lent wchodzenia na niebezpieczny teren, odezwa³asiê znowu.- Zastanawiam siê, czy s³usznie post¹pi³yœmy.Jestem pewna, ¿e by³o to zadaniedla jakiegoœ przystojnego ksiêcia.- I co? - zapyta³a babcia lec¹ca na czele.- Co by komu z tego przysz³o? Wytniesobie drogê przez je¿yny i to ma dowodziæ, ¿e bê­dzie dobrym mê¿em? To wró¿kowemyœlenie, ot co! Bieganie po œwiecie i sprowadzanie na ludzi szczêœliwychzakoñczeñ, czy ich chc¹, czy nie! Tak?- W szczêœliwych zakoñczeniach nie ma nic z³ego! - zaprote­stowa³a gor¹coMagrat.- Pos³uchaj mnie uwa¿nie.Szczêœliwe zakoñczenia s¹ œwietne, jeœli oka¿¹ siêszczêœliwe.- Babcia spojrza³a gniewnie w niebo.-Ale nie mo¿na tego za³atwiæza innych.Bo jedynym pewnym sposo­bem doprowadzenia do szczêœliwego ma³¿eñstwajest uciêcie im g³Ã³w, gdy tylko powiedz¹ „tak”, prawda? Nie stworzyszszczêœcia.Spojrza³a na odleg³e miasto.- Jedyne, co mo¿esz - powiedzia³a - to doprowadziæ wszystko do koñca.***Na œniadanie zatrzyma³y siê na leœnej polance.Zjad³y pie­czon¹ dyniê.Chlebkrasnoludów tak¿e zosta³ wziêty pod rozwagê.Ale chleb krasnoludów by³ doprawdycudowny: nikt nie cierpia³ g³odu, jeœli mia³ choæ trochê chleba krasnoludów dounikniêcia.Wystarczy³o popatrzeæ na niego przez chwilê, a na­tychmiastprzychodzi³o cz³owiekowi do g³owy mnóstwo innych rze­czy, które wola³by zjeœæ.W³asne buty, na przyk³ad.Góry.Owce na su­rowo.Swoje stopy.Próbowa³y siê trochê zdrzemn¹æ.To znaczy niania Ogg i Magrat próbowa³y.Aleoznacza³o to tylko, ¿e le¿a³y i s³ucha³y, jak bab­cia Weatherwax mruczy coœ podnosem.Nigdy jeszcze nie widzia³y jej tak poruszonej.Potem niania zaproponowa³a spacer.Mamy piêkny dzieñ, po­wiedzia³a.A wokó³ciekawy typ lasu, powiedzia³a, z mas¹ nowych zió³, którym warto siê przyjrzeæ.Wszyscy lepiej siê poczuj¹ po prze­chadzce w s³oñcu, powiedzia³a.Humory im siêpoprawi¹.Rzeczywiœcie, las okaza³ siê ca³kiem ³adny.Po mniej wiêcej pó³­godzinie nawetbabcia Weatherwax sk³onna by³a przyznaæ, ¿e nie jest zupe³nie zagraniczny ilichy.Od czasu do czasu Magrat scho­dzi³a w bok ze œcie¿ki i zrywa³a kwiaty.Niania odœpiewa³a nawet kil­ka wersów Laska maga ma na czubku ga³kê przyzaledwie symbolicz­nych protestach dwóch pozosta³ych.Mimo to nie wszystko by³o w porz¹dku.Niania Ogg i Magrat wyczuwa³y barierêmiêdzy sob¹ a babci¹ Weatherwax, rodzaj psy­chicznego muru, cos wa¿nego,œwiadomie skrywanego i niedopo­wiedzianego.Czarownice zwykle nie maj¹ przedsob¹ sekretów, choæby z tego powodu, ¿e s¹ niezwykle wœcibskie i nie daj¹najmniejszej szansy na ich utrzymanie.Dlatego sytuacja by³a niepokoj¹ca.A potem skrêci³y za kêpê wielkich dêbów i spotka³y ma³¹ dziew­czynkê wczerwonym p³aszczyku.Bieg³a podskakuj¹c œrodkiem œcie¿ki i œpiewa³a piosenkê prost­sz¹ i o wieleczystsz¹ ni¿ dowolna z repertuaru niani Ogg.Nie za­uwa¿y³a czarownic, dopókiprawie siê z nimi nie zderzy³a.Zatrzy­ma³a siê wtedy i uœmiechnê³a niewinnie.- Dzieñ dobry, staruszki - powiedzia³a.- Ehm - chrz¹knê³a Magrat.Babcia Weatherwax pochyli³a siê nad dzieckiem.- Co robisz w lesie ca³kiem sama, panienko?- Niosê ten koszyk z jedzeniem do mojej babci - wyjaœni³a dziewczynka.Babcia wyprostowa³a siê, wpatrzona nieobecnym wzrokiem w pustkê.- Esme - rzuci³a z naciskiem niania Ogg.- Wiem, wiem - odpowiedzia³a babcia.Magrat przykucnê³a i u³o¿y³a wargi w idiotyczny uœmiech, zwy­kle u¿ywany przezdoros³ych, którzy chcieliby nawi¹zaæ dobre kon­takt z dzieæmi i nie maj¹ na tonajmniejszej szansy.- Ehm.Powiedz, panienko [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • rurakamil.xlx.pl
  •