[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ojciec kontynuowa³ ewakuacjê, odliczaj¹cka¿dego ¿o³nierza, który znalaz³ siê wewn¹trz kapsu³y.Jeszcze tylko jeden.Olsen jak zwykle siê spóŸni³.Gdyby nie to, ¿e by³ tak do­brym technikiem.- WeŸ dupê w troki, ch³opie, i ³aduj siê do œrodka! ­warkn¹³ Perez dooci¹gaj¹cego siê ¿o³nierza.Olsen pobieg³, wybi³ siê, chwyci³ siê s³upa i zeœlizgn¹³ pod opadaj¹c¹ ju¿ nadnim pokryw¹ luku do kapsu³y.Wtem k¹tem oka Perez dostrzeg³ jakiœ poruszaj¹cy siê kszta³t i uniós³ wzrok.W tej samej chwili czarny, ogromny paj¹k czy cieñ zeœli­zgn¹³ siê zniewiarygodn¹ szybkoœci¹ po œcianie doku, prze­skoczy³ na s³up i g³adko jakoliwa przemkn¹³ pod zamykaj¹c¹ siê pokryw¹ luku.- Sir! - zawo³a³ pokazuj¹c rêk¹ ¿o³nierz obs³uguj¹cy urz¹dzenia kontrolne œluzydoku.O Bo¿e.Genera³ sta³ jak wroœniêty w pok³ad i patrzy³ ze zgroz¹ na olbrzymiegowojownika Obcych wdzieraj¹cego siê do kapsu³y ratunkowej.- Otworzyæ w³az! Wypuœciæ ich!¯o³nierz wype³ni³ polecenie, uderzaj¹c otwart¹ d³oni¹ w przycisk na konsolecie.Kiedy klapa otwar³a siê, us³yszeli dochodz¹ce z wnêtrza kapsu³y krzyki iwrzaski, zarówno ludzkie, jak i nieludzkie.Ci ludzie s¹ przypiêci pasami!Bezbronni!Perez widzia³ krew.ludzk¹ krew.rozbryzguj¹c¹ siê o bu­laje kapsu³y.Wrzaski przybra³y na sile.Perez odwróci³ siê, zerwa³ granat z uprzê¿y na piersi uzbrojonego, stoj¹cego zanim, os³upia³ego ze zgrozy ¿o³nie­rza i wyrwa³ zawleczkê.W tej samej chwili Olsen jak oparzony wyskoczy³ z luku; na jego twarzy widnia³grymas przera¿aj¹cej zgrozy.Z³apa³ siê relingu, a potem s³upa, walcz¹c owydostanie siê na ze­wn¹trz.Wielkie, ciemne ³apy schwyci³y go za nogi,œci¹gaj¹c w dó³, do piek³a.- Zamkn¹æ w³az! - rozkaza³ Perez.- Ale.sir - zaprotestowa³ ¿o³nierz.- Zamknijcie w³az! - powtórzy³ Perez.¯o³nierz waha³ siê przez u³amek sekundy, po czym wyko­na³ rozkaz.Gdy klapaw³azu zaczê³a siê opuszczaæ, genera³ cisn¹³ okr¹g³y granat tak, by potoczy³ siêpo pod³odze.- Uruchomiæ blokady w³azu - rzek³ Perez.Tym razem ¿o³nierz nie oponowa³.Granat niemal w ostatniej chwili wturla³ siêprzez zamykaj¹cy siê szybko w³az œluzy po­wietrznej.Gdy w³az i œluza zamknê³ysiê nast¹pi³a b³oga cisza.ale Perez wci¹¿ s³ysza³ przenikliwe wrzaski jegoludzi za­mkniêtych w kapsule.W myœlach bêdzie je s³ysza³ ju¿ zawsze.Odepchn¹wszy stoj¹cego mu na drodze ¿o³nierza podszed³ do konsolety iwystrzeli³ kapsu³ê ratunkow¹.Poczu³, jak kap­su³a zako³ysa³a siê i targnê³a,wypryskuj¹c z impetem w prze­strzeñ kosmiczn¹.Odwróci³ siê w stronê najbli¿szego bulaju, obserwuj¹c od­dalaj¹cy siêstateczek.Po chwili znalaz³ siê poza dokiem i Aurig¹.Wszystkie bu­laje kapsu³y by³yteraz sk¹pane w czerwieni, ale wci¹¿ wi­dzieli szamocz¹ce siê wewn¹trz cienieukryte za zas³on¹ krwi.Perez wcisn¹³ ponuro guzik zdalnego detonatora granatu.On i ¿o³nierzepatrzyli, jak stateczek eksploduje w ciszy ko­smosu.Perez zamkn¹³ oczy, aby chwil¹ ciszy uczciæ pamiêæ pole­g³ych ¿o³nierzy.- Kapsu³a ratunkowa numer jeden zosta³a zniszczona ­rzek³ Ojciec, a jego g³osbrzmia³ wrêcz ra¿¹co spokojnie.­Kapsu³a numer dwa uleg³a z nieznanych przyczynuszkodze­niu.Alarm dla stacji trwa.Ca³y personel bazy ma niezw³ocz­nieopuœciæ Aurigê.- Nie! - rykn¹³ wœciekle Wren.Nawet tu, w mesie us³y­szeli i poczulieksplozjê, która zniszczy³a kapsu³ê.S³yszeli strza³y, wybuchy i krzyki.takludzi jak i innych istot.By³o coraz gorzej! Jak to mo¿liwe? Im d³u¿ej Ojciec mó­wi³ o koszmarzerozgrywaj¹cym siê na stacji, tym silniejszy by³ gniew Wrena.Odwróci³ siê do Call, kobiety, która to wszystko zapocz¹t­kowa³a.- Coœ ty zrobi³a?- Ja? - odparowa³a.- W porz¹dku - rzuci³ Elgyn, który zdumiewaj¹co szyb­ko zebra³ siê w sobie.-Doœæ ju¿ tego.Pora siê zmywaæ.Wszyscy na BettyHillard spojrza³a na niego z zatroskaniem.- Aby siê tam dostaæ, musielibyœmy przejœæ przez ca³¹ stacjê! Kto wie, co czyhapo drodze?Distephano post¹pi³ naprzód i odezwa³ siê do Wrena.On równie¿ by³ niezwyklespokojny.- Musimy iœæ, sir.Iœæ? pomyœla³ z niedowierzaniem Wren.Przecie¿ tu jest ca³a moja praca! Nigdzienie idê!Zanim jednak zd¹¿y³ powiedzieæ cokolwiek, Distephano rzek³ do Elgyna:- Puœæ go.I ¿adnych rozrób.Czy Distephano uk³ada³ siê z tym terroryst¹? Ju¿ on mnie popamiêta!Elgyn zdecydowanie pokrêci³ g³ow¹.- Dostaniesz go z powrotem, ale dopiero wtedy, gdy siê st¹d wydostaniemy.Niewczeœniej.Potê¿ny czarnoskóry mê¿czyzna pchn¹³ Wrena naprzód tak silnie, ¿e o ma³o go nieprzewróci³.Zorientowa³ siê, ¿e za³oga Betty wci¹¿ trzyma na muszce jego iDistephano.To absurd! Zgroza! Musi dostaæ siê do laboratorium.- A co z Vriessem? - spyta³a zmartwiona Hillard.Szpetny facet, zwany Johnerem,warkn¹³:- Pieprzyæ Vriessa!I nagle Wren zrozumia³, co siê sta³o.Poj¹³, ¿e tych ludzi nie obchodzi on,jego praca ani to wszystko, co sob¹ repre­zentuje.Bo niby jak, skoro nietroszczyli siê nawet o jednego ze swoich? I zda³ sobie sprawê, ¿e jego ¿ycieznajduje siê w ich rêkach.Spojrza³ na Distephano, œwiadom, ¿e ten ¿o³nierz by³ jego jedynym potencjalnymsprzymierzeñcem i postanowi³, ¿e do­póki nie przejmie kontroli nad sytuacj¹,bêdzie z tymi ludŸmi wspó³pracowa³.Mo¿e we w³aœciwym momencie.A potem wszyscy zwart¹ grup¹ opuœcili mesê i rozpoczêli mozolny marsz na drugikoniec stacji.John Vriess skoñczy³ w³aœnie pakowaæ potrzebne im czêœci zapasowe do schowków iskrytek fotela, kiedy zaczê³o siê dziaæ coœ dziwnego.Us³ysza³ jakieœ dŸwiêki, przypominaj¹ce st³umione eksplo­zje.A potem krzyki.PóŸniej komputer og³osi³ ewakuacjê, podczas gdy Vriess rozpaczliwie usi³owa³ustaliæ, co siê u li­cha dzieje.Cicho, ostro¿nie zacz¹³ toczyæ swój wózek wstro­nê Betty.W¹tpi³, ¿eby Elgyn odlecia³ bez niego, ale wiedzia³, ¿e Johnernie zechce na niego czekaæ.Nawet gdyby mia³ przy sobie kilka kompletówniezbêdnych zapasowych czêœci.Jecha³ wzd³u¿ dziwnie cichego i pustego korytarza, rozgl¹­daj¹c siê bacznie nawszystkie strony.Co u licha mog³o siê staæ na pok³adzie tego wielkiego statku,¿e spowodowa³o tak szybko tak powa¿ne uszkodzenia, i¿ komputer nakazywa³za­³odze natychmiastow¹ ewakuacjê?Uszkodzenie rdzenia?By³ w po³owie korytarza, kiedy us³ysza³ jakiœ dŸwiêk.Dobiega³ z góry.Vriesswzniós³ wzrok w stronê a¿urowego stropu.Wydawa³o mu siê, ¿e dostrzega w górzejakieœ poru­szenie, a kratownice uginaj¹ siê jakby pod wp³ywem olbrzy­miegociê¿aru.S³ysza³ te¿ dziwne szuranie, a raczej szelest [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • rurakamil.xlx.pl
  •