[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.I ja chciałem pomóc jakoś córce wdowy Tyler, ale od jej śmierci minęło już co najmniej dwieście pięćdziesiąt lat.W dziesięć minut później wyszedłem z biblioteki i wróciłem, zajadając kanapkę z szynką, która pokryłem namiastka musztardy z tubki, popijałem tę kombinację whisky z woda sodową z butelki i kontynuowałem lekturę dziennika Underhilla.Dotarłszy do zapisów z końca 1685 roku zauważyłem, że ich charakter się zmienia.Streszczenia przeczytanych książek stały się krótsze, niektóre dzieła kwitowane były jedynie notatką, że są, lub nie są, przydatne dla jakiegoś tajemniczego „zamysłu”.Początkowo wydawało mi się, iż zamysł ten wiąże się z małą Tylerówną, o której Underhill równie lakonicznie wspomniał, że „powracała do [jego] Obyęć” mniej więcej co tydzień, a także z inną dziewczynką, nazwiskiem Ditchfield (można go było znienawidzić za samo tylko ignorowanie ich imion), dwunastoletnią tym razem, którą zwabił w swoje szpony w pierwszym tygodniu grudnia, niewątpliwie używając tej samej metody, choć nad tym akurat nie rozwodził się zbytnio.W tym czasie Underhill widocznie bardziej interesował się owym dalekosiężnym zamysłem czy raczej, jak wywnioskowałem z zapisów ze stycznia 1686, zamysłami.Zirytowało mnie to, że właśnie teraz, kiedy przydałyby mi się pełne informacje o książkach, które czytał, zaczął wymieniać jedynie ich autorów i tytuły, często w skróconej formie.Tak na przykład, z notatki „Geos.Yerul.: O duchach et caet.” mogłem domyślić się tylko tyle, że przynajmniej zainteresowania Underhilla nie zmieniły się.Wreszcie, pod datą 29 kwietnia 1686 znalazłem następujący zapis:#Muszę odrzucić doczesne Rozkosze i wszelkie takie Zaięcia (do czasu).Ulepszyłem teraz mą Methodę, dzięki czemu mogę przestać myśleć o tych co mię kłopocza.Mieysce iest odpowiedniem (id est, b.zarośniętem, straszliwem, o mnóstwie Zieloności i z Drewna dostatkiem.) To co iuż teraz posiedłem, należytemi słowy wypowiedziane, niechybnie zapewni mi taką Moc, iakiey nigdy ieszcze w tem Królestwie niewidziane, ani nawet w iego Gockim lubo Saxońskim wieku, ale ieno w samych początkach Narodu naszego, przed nastaniem Władzy Pana Naszego J.Chr., kiedy lud czcił ieno Drzewa i Krzewy, (w głupiey swey Jgnorancyi, czyli w Mądrości? Mem.rozważyć to ciekawie, i zczasem Osąd wygłosić.) Dziękuię losowi który owo Narzędzie mi dostarczył, i Talentowi który dał mi iego prawdziwy Użytek poznać.O moim drugim i większym, a nie większym bo NIESKOŃCZENIE WIELKIM zamyśle, tyle ieno teraz rzeknę, iże, Ten kto zamiary me zna też wiedzieć będzie, i niechybnie, W którem trwałem Repozytoryum ukryłem to co w zamyśle tym mu pomoże i, z czasem pozna Sekret który uczyni go Panem nad Sobą, a kto iest panem nad sobą iest panem nade wszystkiem (vide Cars.Yoldemar Prov., Verum Jngenium.*) [* Prov/erbia/.(łac.) - Myśli, wielce dowcipne.]Te słowa zajmowały niemal całą kartę po prawej stronie.Dalej już nic nie było; ostatnie stronice notatnika, dwadzieścia czy trzydzieści, były puste.Nalałem sobie jeszcze whisky i zamyśliłem się.Zdążyłem już dojść do wniosku, że Thornton nie przeżył tego, czego ja doświadczyłem w zagajniku niedaleko mojego domu, a więc nie zdołał odszyfrować wzmianki o drewnie na ostatniej stronie dziennika.Widocznie nie zastanawiał się nad pierwszym zamysłem Underhilla, uznając go za zbyt mglisty, aby wymieniać go w swej książce, może nawet za chełpliwe pustosłowie lub za urojenie.Co zaś do drugiego zamysłu, to Thornton nie dostąpił też zaszczytu rozmowy z duchem Underhilla, który mnie przypadł w udziale, a więc nie mógł podejrzewać, że zamysł ten wiąże się z jakaś formą życia pozagrobowego.Nawet jeśli Thornton domyślał się, o jakim to schowku mowa jest w ostatnim akapicie, to na pewno był człowiekiem zbyt pobożnym, jak można wywnioskować przeczytawszy jego książkę, aby mógł brać pod uwagę niepokojenie szczątków zmarłego, choćby tak „niesławnej postaci”, jak Thomas Underhill.Mnie nie ograniczały żadne podobne zahamowania; miałem zamiar otworzyć grób i trumnę, i przekonać się, jakie „książki i papiery” (wspomniane przez Thorntona), i co jeszcze można tam znaleźć.Siedząc tak na twardym bibliotecznym krześle, z dziennikiem rozłożonym przede mną, poczułem dumę i niepokój, zupełnie jak rano przed wyjazdem z domu - nawet silniejsze.Teraz rozumiem, że na miejscu byłaby odrobina ostrożności, ale wówczas sama myśl o ostrożności napawała mnie niesmakiem [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • rurakamil.xlx.pl
  •