[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Ale wolę zrobić to sam.Aż trudno uwierzyć, że zeszłej nocy poznał tak dobrze to ciało.Wyglądała szczupło i wdzięcznie.Równie nieosiągalna, jak zawsze i tak samo pociągająca.Zacisnął szczęki.- Przygotuję herbatę - powiedziała i minęła go ze wzrokiem utkwionym w czajnik.- Masz ochotę na tosty?- Tak, proszę - odparł i założył ręce do tyłu.Do diabła, czuł się niezręcznie, jak nieproszony gość.- Złaź stąd, łaskawco.- Ulżyło mu, gdy nieco irytacji przeniósł na inną żywą istotę.Toby zastrzygł uszami, pomachał ogonem i zeskoczył z fotela.Lord Rawleigh zauważył, że surdut i spodnie ma okropnie wygniecione.Czuł się nieświeżo.Przywiózł ze sobą torbę z rzeczami.Pora umyć się, ogolić i przebrać, zanim przyjedzie powóz, by ich oboje zawieźć do domu.Wraca do domu z żoną.Nie mógł się przyzwyczaić do tej dziwnej, niemal nierealnej myśli.Lokaj, gdyby go ze sobą zabrał, wyjąłby wieczorem ubranie i przygotował je, upewniając się czy jest czyste i niepogniecione.Sam nie pomyślał, oczywiście, żeby to zrobić.Za bardzo się spieszył, by zabrać swoją nowo poślubioną małżonkę do sypialni i do łóżka.Wdzięcznymi i pewnymi ruchami napełniła imbryk i umieściła go nad ogniem, a potem zaczęła kroić chleb na grzanki.Od zejścia na dół ani razu nie spojrzała mu w oczy.Z minuty na minutę zaczynał się coraz bardziej irytować.- Pójdę na górę umyć się i przebrać - powiedział.Czy ona tam się myje? A może tu, w kuchni? W sypialni nie zauważył miejsca z przyborami kąpielowymi.- Naprzeciwko sypialni jest gotowalnia - powiedziała, czytając w jego myślach, zajęta wsypywaniem herbaty do czajniczka.- Jeśli poczekasz, aż woda się zagotuje, będziesz mógł wziąć trochę gorącej.Diabli nadali! No tak, nie miała przecież służby, która zaniosłaby na górę wodę do mycia i golenia.Jak ona znosiła takie życie? Po raz pierwszy pomyślał o tym, czy uda jej się przystosować do zwyczajów Stratton Park? Czy będzie umiała się znaleźć? Czy stanie się dobrą panią tego wielkiego domu? No cóż, jeśli nie.Do diabła z tym.Dom prowadzono sprawnie przez wszystkie lata, kiedy Rawleigh nie miał żony.Na szczęście jakoś udało im się nawiązać rozmowę, kiedy jedli śniadanie przy kuchennym stole.Opowiadał jej o Lizbonie, mieście, w którym spędził kiedyś cały miesiąc, lecząc się z wojennych ran.Ona wspominała, jak poszła do stajen Bodley House, wybrać sobie szczeniaka spośród sześciu w miocie.Wzięła Toby’ego, ponieważ on jeden stanął na grubych, niepewnych łapkach i rzucił się do niej ze szczekaniem, zły za naruszenie jego terytorium.- Choć kiedy go podniosłam, z równym entuzjazmem lizał mnie po twarzy i rękach - powiedziała ze śmiechem.- Nie miałam wyjścia, musiałam go wziąć do domu.Podbił moje serce.Spoglądała na dno filiżanki z herbatą.Widać było, że przed oczyma znów ma tamtego dzielnego malucha.Uśmiechała się, a jej błyszczące oczy złagodniały.Lord Rawleigh pomyślał, że nie miałby nic przeciwko temu, gdyby w najbliższym czasie on, a nie filiżanka herbaty, otrzymał taki uśmiech.I natychmiast znów się zirytował.Wczoraj odwróciła się od niego plecami i płakała! Odsunął krzesło i wstał.- Za pół godziny przyjedzie powóz - powiedział, wyjmując z kieszeni zegarek.- Powinniśmy się szykować, żeby jak najwięcej drogi odbyć za dnia.To długa podróż.- Tak - szepnęła, odstawiła filiżankę na spodek i usłyszała jej głośny brzęk.Cofnęła dłoń, by nie zauważył jej drżenia.Co znowu? Czy myśl o odjeździe z nim była aż tak straszna? A może chodziło o sam wyjazd z Bodley? Ten domek przez pięć lat był jej schronieniem.Musiał przyznać, że zrobiła z niego przytulne miejsce, choć niewygodne bez służby.Spojrzał ze współczuciem, chcąc jakoś wyrazić zrozumienie dla jej uczuć.Irytacja opuściła go na chwilę, górę wziął wstyd, że to on był przyczyną wszystkich czekających ją zmian.Czy naprawdę wolałaby zostać tu w samotności? Żyć swoim nudnym życiem, pełnym bezgrzesznej rutyny i poświęcenia dla innych? Nie ma sensu zastanawiać się teraz nad jej wątpliwościami ani zawracać sobie głowy ich zrozumieniem i współczuciem.Pobrali się i ona musi jechać z nim do Stratton.Tak wygląda rzeczywistość.Catherine, nie patrząc na niego, również podniosła się od stołu i nalała wody z imbryka do dzbanka.- Tyle chyba wystarczy - powiedziała, podając mu naczynie.- Na górze jest zimna woda, można jej dolać, milordzie.Zapadła chwila niezręcznej ciszy.Catherine zarumieniła się i przygryzła wargę, zaś on poczuł ukłucie wściekłości, nawet może bólu.Potem wolno odwrócił się i niosąc dzbanek gorącej wody, wyszedł wreszcie z pokoju.„Milordzie”.Wczoraj wyszła za niego za mąż.Ostatniej nocy spali ze sobą.A potem płakała.„Milordzie”.Claude i Clarissa przyjechali powozem Rawleigha.Wyjaśnili, że wrócą do dworu piechotą.Daphne też chciała przyjść, ale z samego rana zrobiło jej się słabo i Clayton musiał ją odprowadzić z powrotem do sypialni.- Zamieszanie ostatnich tygodni dało się jej we znaki - stwierdził z uśmiechem Claude.- Mam nadzieję, że to nic poważnego - odparła Catherine, nieco zaniepokojona.Ucieszyła się, że może czymś zająć umysł i ma temat do rozmowy.Czuła się bardzo zażenowana, patrząc w oczy swojej nowej szwagierce i szwagrowi, kiedy niespodziewanie nadeszli.W oczach Claude’a widziała przyjazne rozbawienie, w spojrzeniu Clarissy zaś z trudem hamowaną ciekawość.Z jej rumieńca, którego w żaden sposób nie potrafiła powstrzymać, mogli bez trudu wyczytać, że ostatniej nocy kochała się z Rawleighem.- Też mam taką nadzieję - dodała Clarissa.- Nie chcę, by dzieci zachorowały.Namawiałam Claude’a, żeby posłał po lekarza dla Daphne i moich pociech, ale on nalega, żeby czekać.- Miała bardzo nieszczęśliwą minę.Catherine dotknęła jej ręki.Nie żywiła specjalnej sympatii dla Clarissy, ale nigdy nie wątpiła, że kocha swoje dzieci.Dzieciom przecież grozi tak wiele niebezpieczeństw, nawet kiedy przetrwają okres niemowlęctwa.- Jestem pewna, że to tylko zmęczenie - powiedziała.- Daphne ani na moment nie usiadła, kiedy byłam w Bodley House.- Tak, masz chyba rację.- Clarissa uśmiechnęła się blado.Przyjazd powozu oznaczał, że musi już opuścić wszystko, co znajome i co pokochała przez te pięć lat.Wszystko, z czym się przez ten czas utożsamiała [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • rurakamil.xlx.pl
  •