[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie chciała cioci budzić, więc ja.- Leszek chwyta sweter i robi szybki w tył zwrot.Ciotka burczy coś tam jeszcze, ale chłopiec błyskawicznie zamyka za sobą drzwi.Agnieszka zwija się ze śmiechu.- Fajnie to powiedziałeś: „dama chce się ubrać.”Leszek ma minę szympansa.Jest zły.Drzwi za Agnieszką zamykają się z cichym trzaskiem.Powietrze jest łagodne.Pachnie wiosną, ulica pusta.Jeszcze wcześnie.Jeszcze nie wyległy z domów niedzielne tłumy spacerowiczów.Jeszcze jeżdżą puste tramwaje.Za godzinę, za dwie, będzie już inaczej.Dziewczynka staje na przystanku.Wyszła trochę za wcześnie, ale to nic.Można ostatni przystanek przejść piechotą, i można też posiedzieć chwilę w parku.Na szczęście słońce grzeje i jest bardzo ciepło.Wreszcie nadjeżdża wyczekiwany tramwaj.W parku cisza.Drzewa nagie, bezlistne, ale już coś się dzieje w przyrodzie.Nowa trawa przebija się zielonymi kiełkami poprzez zeszłoroczne, zbrązowiałe liście.W alejkach pierwsi spacerowicze.Przeważnie starsi ludzie, którym wystarcza krótki sen.Agnieszka spogląda na zegarek.Ma czas.Dużo czasu.Dziewczynka siada w słońcu na ławce.Mijają kwadranse.Jeszcze dziesięć minut.„Chyba już weszli do środka? - myśli.- Trzeba to wszystko upozorować na spotkanie najzupełniej przypadkowe.”Już.Wstaje, wygładza spódniczkę i z wysoko uniesioną głową wchodzi w drzwi kawiarni.- Hej, Agnieszko! - Kryśka wydaje okrzyk radości.- Cześć! - Agnieszka nie bardzo wie, co teraz zrobić.Na ogół jedenastoletnie panny nie chodzą same do kawiarni.- Pozwól.Mój brat Marek.Marku, to koleżanka z klasy, Agnieszka.Brat Krysi jest wysokim przystojnym chłopakiem w okularach.Zupełnie nie wygląda na dwadzieścia pięć lat! Wymieniają uścisk dłoni.- Zajrzałam tu - mówi szybko Agnieszka, chcąc przełamać nieśmiałość i drżenie głosu - bo myślałam, że zastanę ciocię Tosię.Włosy się jeżą, kiedy się słucha takich kłamstw.Ale tego wymaga sprawa.I jej dobro.Marek wskazuje puste krzesło.- Obiecałem siostrze, że ją wreszcie wprowadzę w „wielki świat”! - śmieje się chłopak- Też mi „wielki świat!” - prycha Kryśka.- Gdyby nie.- milknie przestraszona.O mały włos byłaby się wygadała, że ta cała „kawiarniana heca” byłaby psu na budę, gdyby nie chęć przyjścia z pomocą bliskiej sercu koleżance.Agnieszka zaciska pięści, aż jej bieleją kostki palców.- Kawa dla mnie, a co dla was? - pyta uprzejmie Marek, gdy kelnerka staje obok stolika.- Największe ciastka na świecie! - mruży oczy Kryśka i zaraz poprawia się na krzesełku przynaglona spojrzeniami koleżanki.- Marek jest asystentem na uniwersytecie - mówi pełnym głosem - wyobraź sobie, w Instytucie Pedagogiki.Agnieszka bierze oddech.- Och - mruczy - to bardzo trudne studia.Jak radzą sobie pańscy studenci? Ci na pierwszym roku, oczywiście.Chłopak patrzy na nią zdziwiony.„Kto by pomyślał.Takie zainteresowania u jedenastolatków?”- Interesuje to panią.tego.ciebie - poprawia się zmieszany.- Możesz jej mówić po imieniu - oświadcza Kryśka.- I proszę cię, odpowiedz na pytanie.Agnieszka, jak zda maturę, też chce studiować pedagogikę - kłamie jak z nut.Agnieszka zaciska zęby.Już ona jej da tę pedagogikę!Marek znów się uśmiecha.Tym razem do kelnerki, która stawia na stoliku kawę i ogromne ciastka z różowym kremem.„Będzie mi niedobrze - myśli Agnieszka rozpaczliwie.- Taka ilość słodkiego! Trudno, raz kozie śmierć.Trzeba się poświęcić dla dobra rodziny.”I poświęca się słuchając jednym uchem wykładu pana asystenta na temat przydatności zawodu pedagoga dla potrzeb kraju.- Czy ci z pierwszego roku zdadzą wszyscy? - pyta odkładając łyżeczkę.- Wątpię - Marek delikatnie miesza cukier.- Pierwszy odsiew studentów jest właśnie po pierwszym roku.Zostają tylko najlepsi.Egzaminy są trudne, trzeba wiele czasu poświęcić nauce.- Właśnie - Agnieszka podpiera podbródek na dłoni.- Jeśli oni mają czas!- Muszą - odpowiada stanowczo Marek.- Po prostu muszą.- No - nie daje za wygraną Agnieszka - a jeśli mają rodzinę?- Albo dzieci! - dorzuca wtajemniczona Kryśka.- To co?- Dzieci? - dziwi się Marek.- To bardzo niedobrze, jeśli studenci mają dzieci.Mała szansa na ukończenie uniwersytetu.Na szczęście takich jest niewielu!- Ale są - wzdycha Agnieszka.- Sama znam taką panią, co.- Wiek studentów jest różny - zgadza się Marek.- Na pierwszym roku mamy matkę dzieciom.Ma ich dwoje, czy nawet troje.„Czworo - jęczy w duchu Agnieszka.- Czworo! I o tę panią właśnie mi chodzi.Ale jak mu to powiedzieć?”- Czy ona jest dobrą studentką? - pyta Kryśka.- Ma szansę na ukończenie pierwszego roku?- Czy ma.- Marek milknie nagle wpatrzony bez reszty we wchodzącą właśnie do kawiarni dziewczynę.Jest piękna.Ma długie czarne włosy i ciemnoczerwony kostium, w którym porusza się jak modelka.- Diabli nadali - mruczy Kryśka.- Koniec samotności!Istotnie.Marek już nie jest tym samym Markiem sprzed dziesięciu minut: łagodnym, spokojnym.Teraz blednie i czerwienieje na przemian i coś zupełnie dziwnego dzieje się z jego rękoma.Drżą? Lekko unosi się z krzesła.to znaczy, jemu wydawało się, że lekko.Krzesło chwieje się niebezpiecznie i pada z hukiem.Kryśka rzuca się na pomoc.Wspólnie z Agnieszką ustawiają nieposłuszny mebel przy stoliku.Marek jest czerwony jak piwonia na grządce.Piękna dziewczyna uśmiecha się i podchodzi.Agnieszka jest zrezygnowana.Wie, że dziś nie powrócą już do tematu.Do najważniejszego tematu na świecie! - To.ja już pójdę - mówi do Krysi.- Zapłać za nas - Kryśka podrywa się z krzesła.Też wie, że rozmowa skończona.- Ależ dlaczego? - dziwi się obłudnie Marek.Dziewczyna w czerwonym kostiumie już jest przy stoliku.- Ja.- Chłopak ma w oczach całe niebo świata.Gdyby mógł, sprezentowałby w tej chwili Kryśce wszystko: sto ciastek z różowym kremem albo nawet rower wyścigowy.Ale ona tego nie zażąda.Na szczęście.Dziewczynki wstają.Obie uśmiechają się do nowo przybyłej, obie żegnają się i godnym krokiem opuszczają kawiarenkę.- Co za małpa! - mówi Kryśka, gdy już obie opadły na ławkę w bocznej parkowej alejce.- Co za małpa!- Kto? Marek czy ta czerwona?- Dlaczego Marek? - oburza się Kryśka.- To ona za nim tu przylazła! Kocha się w nim!Agnieszka patrzy na nią z ukosa.Dla niej sprawa wygląda nieco inaczej.To chyba jednak Marek kocha się w czerwonej.Jest taka piękna.I to on zapewne zaprosił ją do kawiarni.Skąd inaczej by się tu znalazła? Ale tego nie powie Kryśce.Siostra to siostra.Wiele spraw widzi inaczej.- Nieważne - mówi pojednawczo [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • rurakamil.xlx.pl
  •