[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mieliśmy niezłą zabawę, kiedy ją opisywał.Nalana twarz.głupkowata.prawie analfabet-ka.- Ramiona Cheritona podskakiwały.- Powiedział, że wolałby umrzeć z głodu, niż połączyć się z nią węzłem małżeńskim.A tymczasem Freddie Ponsonby spotkał pannę Ve-rey na Charles Street i twierdzi, że jest nie tylko bosko piękna, ale jeszcze do tego, wyobraź sobie, i mądra.Philip w to nie wierzy i utrzymuje, że przyjdzie do Almacka, żeby się przekonać na własne oczy.Tak go wyśmieliśmy, że chyba w życiu tego nie zapomni, a on cały czas w kółko powtarzał, że musiał ją pomylić z którąś z pokojówek.I pomyśleć, że kierował swoje zaloty do jakiegoś garkotłuka! - Cheriton oddalił się, w dalszym ciągu chichocząc.Mógł pomylić szczegóły, ale istota rzeczy była aż nadto jasna.Simon już wstawał z krzesła, kiedy Henry Marchnight uspokajającym gestem położył mu rękę na ramieniu.Jak to bywa w takich sytuacjach, zaległa cisza, ponieważ wszyscy obecni, żądni choćby najmniejszego skandalu, nadstawili ucha.- Opanuj się, Simon!Simon opadł z powrotem na krzesło, czerwony z wściekłości.- Myślę, że właśnie to chciałeś mi powiedzieć, tak, Henry? Że Philip Delahaye chodzi po mieście i szarga dobre imię mojej siostry?- No, niezupełnie.- Lord Henry przygryzł wargę.Nietaktowne zachowanie Cheritona praktycznie nie pozwoliło mu wyjaśnić Simonowi, że podejrzewa jego siostrę o pewną mistyfikację, krótko mówiąc o to, że oszukała Phi-lipa Delahaye.Henry znał Jane od dziecka i bardzo ją cenił za lotny umysł.Gdy więc tylko usłyszał ponurą relację Phi-lipa z jego wizyty w Ambergate, natychmiast przypomniał sobie brzydką macochę z przedstawienia, jakie wystawiono w Ambergate przed laty.Po zastanowieniu uznał, że należy Simona ostrzec.Przyjaciel wprawdzie powinien wiedzieć o niewybaczalnej pot warzy, na jaką sobie pozwolił Philip wobec jego siostry, ale jednocześnie musi brać pod uwagę, że niefortunny konkurent został oszukany.Sprawa wydawała się dość delikatna.Awantura wisiała w powietrzu - wystarczyło tylko, by Philip i Jane się spotkali.Gdy Henry wahał się jeszcze co do tego, czy podzielić się z Simonem wątpliwościami, ciszę przerwał kolejny głos.- Czy panowie pozwolą, że im zajmę trochę czasu? Ani Simon, ani lord Henry nie zauważyli pojawienia się nowego gościa, a jednak gdy podnieśli wzrok, zadali sobie pytanie, jak mogli nie odczuć panującego w sali napięcia.Nieco złośliwe nasłuchiwanie ustąpiło mieszaninie zdumienia i nabożnej czci.Simon pochwycił szept:- To książę Delahaye.Alexander Delahaye.Kiedy Alexander przystawiał krzesło do ich stolika, na jego ustach igrał lekki uśmieszek.- Chciałbym przeprosić panów za to, że im przerwałem rozmowę, ale mam sprawę nie cierpiącą zwłoki.- Simon, to jest Alex Delahaye - rzekł Henry, który kątem oka dostrzegł zainteresowanie, jakie wzbudzili.W każdej chwili mógł do nich podejść Cheriton, żeby pod pretekstem zaproszenia na wino podsłuchać, o czym mowa.- A to jest Simon Verey.Wybacz, Alex, że tak nieformalnie dokonuję prezentacji, ale domyślam się, że chciałbyś szybko przejść do rzeczy.Mężczyźni uścisnęli sobie dłonie.- I nie mylisz się, Henry - odparł sucho książę.- Miło mi pana poznać, lordzie Verey.Wiele słyszałem o pańskich zasługach podczas kampanii.Teraz jednak sprawy znacznie bliższe domu wymagają naszej uwagi.Czy dotarły może do pana ostatnie plotki?- Właśnie przed chwilą o nich usłyszałem - ponuro rzekł Simon.- Małe nieporozumienie dotyczące starań pańskiego brata o rękę mojej siostry.- Niezwykle delikatnie pan to ujął, co świadczy o szcze-gólnej szlachetności z pańskiej strony - powiedział ze smutkiem Alex.- ogromnie zależy mi na tym, żeby jak najszybciej uciąć wszelkie spekulacje na ten temat.Plotki są przesadzone i jak to zwykle bywa, wypaczają rzeczywistość.A mnie chodzi o to, że dziś wieczorem Philip ma być u Al-macka, gdzie niewątpliwie spotka się z panną Verey.Bardzo bym nie chciał, żeby spotkanie stało się publicznym spektaklem! - Obrzucił wzrokiem zatłoczoną salę i przysunął się bliżej razem z krzesłem.- Widzę, że wszystkie uszy są nastawione w naszą stronę.- Już robią zakłady - rzekł wesoło Henry.- Pół na pół, że dojdzie do publicznej awantury, dwa do jednego, że panna Verey uda, że nie zna Philipa, i dwadzieścia do jednego, że to, co Philip o niej mówi, jest mimo wszystko, bez twojej obrazy, Simon, zgodne z prawdą.Obaj - Simon i Alex - skrzywili się.- Przede wszystkim chciałbym wiedzieć, jak do tego do szło? - zapytał Simon.- Nalana twarz.głupkowata.pra wie analfabetka.Tak mówił Cheriton, a do diabła, nie ma dymu bez ognia! Zachowanie pańskiego brata musiało być bardzo poniżające.Alex obrzucił go zagadkowym spojrzeniem.- Wyznaję, że ten aspekt sprawy mnie szczególnie inte resuje.Bez wątpienia Philip był w swoich opiniach bardziej swobodny, niż powinien, chociaż z drugiej strony plotka z pewnością wyolbrzymiła jego komentarze.Ale poznawszy pańską siostrę, lordzie Verey, widzę, że trudno o mniej trafną charakterystykę.Simon uśmiechnął się, przeoczywszy, że nie uzyskał odpowiedzi na swoje pytanie.- No cóż, choć jestem jej bratem, muszę przyznać, że Jane wyrosła na diablo atrakcyjną pannę.Jedyny skutek tego jest taki, że pański brat wyszedł na durnia, Delahaye!- Z pewnością - mruknął Alex i opróżnił szklankę.- Philip zapewne rozumie, że może mieć o to pretensję wyłącznie do siebie.Na wypadek jednak gdyby było inaczej, uważam, że powinniśmy mieć jakiś plan.Henry uniósł brew.- Masz na myśli jakąś dywersję, odwrócenie uwagi?- Właśnie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • rurakamil.xlx.pl
  •