[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W ten sposóbAureliano wyszed³ po raz drugi na ulicê.Musia³ przebiec zaledwie sto metrów,¿eby dojœæ do ma³ej apteki o zakurzo­nych szybach, gdzie sta³y na pó³kachporcelanowe flakony z ³aciñskimi napisami i gdzie dziewczyna o tajemniczejurodzie wê¿a z Nilu da³a mu lekarstwo, którego nazwê J osê Arcadio zapisa³ napapierze.Ta druga wizja opustosza³ego miasta, oœwietlonego tylko ¿Ã³³tawymblaskiem latarñ na ulicy, nie wzbudzi³a w Aurelianie wiêkszej ciekawoœci ni¿ zapierwszym razem.Jose Arcadio pos¹dza³ go ju¿ o ucieczkê, kiedy ukaza³ siê zpowrotem lekko zdyszany biegiem i pow³Ã³cz¹c nogami, które na skutek zamkniêciai braku ruchu sta³y siê s³abe i niezdarne.Jego obojêtnoœæ dla œwiata by³a takniew¹tpliwa, ¿e parê dni póŸniej Jose Arcadio z³ama³ przyrzeczenie dane swojejmatce i pozwoli³ mu swobodnie wychodziæ, kiedykol­wiek zechce.- Nie mam nic do roboty na ulicy - odpowiedzia³ mu Aureliano.¯y³ nadal w zamkniêciu, zaabsorbowany pergaminami, które stopniowo odczytywa³,nie mog¹c jednak¿e wyt³uma­czyæ ich sensu.Jose Arcadio zanosi³ mu do pokojuplastry szynki, owoce w cukrze, które pozostawia³y w ustach smak wiosny, aczasami kieliszek dobrego wina.Nie interesowa³ siê pergaminami, które uwa¿a³za raczej ezoteryczn¹ rozryw­kê, zwróci³a natomiast jego uwagê zdumiewaj¹cawiedza i niewyt³umaczalna znajomoœæ œwiata, jak¹ mia³ ten nie­szczêsnykrewniak.Wtedy dowiedzia³ siê, ¿e tamten potrafi zrozumieæ angielski w piœmiei ¿e miêdzy jednym pergami­nem a drugim przeczyta³ od deski do deski, jakpowieœæ, szeœæ tomów encyklopedii.Tym sobie z pocz¹tku t³umaczy³ fakt, ¿eAureliano móg³ mówiæ o Rzymie, tak jakby mieszka³ tam przez wiele lat, wkrótcejednak przekona³ siê, ¿e znane mu s¹ tak¿e rzeczy, których nie ma wencyklopedii, jak na przyk³ad ceny przedmiotów.„Wszystkiego siê mo¿nadowie­dzieæ" - by³o jedyn¹ odpowiedzi¹ Aureliana na pytanie, sk¹d to wie.Aureliano natomiast dziwi³ siê, ¿e Jose Arcadio widziany z bliska jest takró¿ny od obrazu, jaki sobie o nim stworzy³ widz¹c go z daleka kr¹¿¹cego podomu.Umia³ siê œmiaæ, pozwala³ sobie od czasu do czasu na wspomnieniaprzesz³oœci domu, a nawet potrafi³ siê troszczyæ o pokój Melquiadesa.Tozbli¿enie miêdzy dwoma samotnikami tej samej krwi by³o bardzo dalekie odprzyjaŸni, ale pozwoli³o obydwóm l¿ej znosiæ tê niezg³êbion¹ samotnoœæ, którajednoczeœnie dzieli³a ich i ³¹czy³a.Jose Arcadio móg³ odt¹d prosiæ o pomocAureliana w rozwi¹zaniu pewnych problemów domowych, które go doprowadza³y dorozpaczy.Aureliano natomiast móg³ siadywaæ na ganku, otrzymywaæ listy odAmaranty Urszuli, które nadchodzi³y punktualnie jak zazwyczaj, i u¿ywaæ³azienki, sk¹d wypêdzi³ go Jose Arcadio od razu po przyjeŸdzie.Pewnego gor¹cego ranka obydwóch obudzi³o gwa³towne dobijanie siê do drzwi odulicy.By³ to jakiœ nieznajomy starzec, którego wielkie zielone oczy oœwietla³ytwarz fos­forycznym blaskiem, i mia³ krzy¿ z popio³u na czole.W ³ach­manach,zdartych butach i ze star¹ sakw¹ na ramieniu, stanowi¹c¹ jego jedyny baga¿,wygl¹da³ na ¿ebraka, ale godnoœæ jego zachowania wyraŸnie przeczy³a tympozorom.Wystarczy³o raz na niego spojrzeæ, nawet w pó³mroku salonu, ¿ebywiedzieæ, ¿e tajemna si³a, która pozwala mu ¿yæ, nie jest instynktemsamozachowawczym, lecz przyzwyczaje­niem do strachu.By³ to Aureliano Amador,jedyny z siedem­nastu synów pu³kownika Aureliana Buendii, który ocala³ w nocpogromu i teraz szuka³ wytchnienia w swojej d³ugiej i niebezpiecznejegzystencji zbiega.Powiedzia³, kim jest, i prosi³ o schronienie w tym domu,który w swoich nocach pariasa wspomina³ jako ostatni pozosta³y mu w ¿yciubastion bezpieczeñstwa, ale Jose Arcadio i Aureliano nie pamiêtali go.Przekonani, ¿e jest w³Ã³czêg¹, wypêdzili go kopniakiem na ulicê.Obaj zobaczyliwtedy, stoj¹c w drzwiach, fina³ dramatu, który zacz¹³ siê jeszcze, zanim JoseArcadio wyrós³ z dzieciñstwa.Dwaj agenci policji, którzy œcigali AurelianaAmadora przez wiele lat i jak psy goñcze id¹c za jego œladem przewêdrowali pó³œwiata, wy³onili siê zza migda³owców po drugiej stronie ulicy i gruchnê³y dwastrza³y z mauzerów trafiaj¹c prosto w krzy¿ z popio³u.Od czasu wypêdzenia ch³opców z domu Jose Arcadio oczekiwa³ wiadomoœci o pewnymtransatlantyku, który mia³ odp³yn¹æ do Neapolu przed Bo¿ym Narodzeniem.Powiedzia³ o tym Aurelianowi, a nawet planowa³ za³o¿enie dla niego jakiegoœprzedsiêbiorstwa, z którego móg³by ¿yæ, bo koszyka z prowiantami nie przysy³anood pogrzebu Fernandy.Ale i to ostatnie marzenie nie mia³o siê spe³niæ.Pewnegowrzeœniowego ranka, wypiwszy kawê z Aurelianem w kuchni, Jose Arcadio koñczy³swoj¹ codzienn¹ k¹piel, kiedy przez ruchome dachówki wtargnêli do ³azienkiczterej ch³opcy, których przedtem wypêdzi³ z domu.Zanim zd¹¿y³ pomyœleæ ojakiejkolwiek obronie, wskoczyli w ubraniach do basenu, chwycili go za w³osy itrzymali jego g³owê zanurzon¹ w wodzie tak d³ugo, a¿ przesta³y siê ukazywaæpêcherzyki powietrza i ciche, nierucho­me i blade cia³o delfina osunê³o siê nadno aromatycznej wody.Potem zabrali trzy worki ze z³otem ze schowka, któryznali tylko oni i ich ofiara.Akcja by³a tak pospieszna, metodyczna i brutalna,¿e przypomina³a atak wojskowy.Aureliano zamkniê­ty w swoim pokoju nic niezauwa¿y³.Po po³udniu, nie widz¹c go w kuchni, zacz¹³ szukaæ Josego Arcadia poca³ym domu i znalaz³ go w ³azience, gdzie ko³ysa³ siê na perfumowanych wodachbasenu, ogromny, i wzdêty, i myœl¹cy wci¹¿ o Amarancie.Wtedy dopierozrozumia³, jak bardzo zacz¹³ go kochaæ.Amaranta Urszula wróci³a wra2 z pierwszymi anio³ami grudnia na skrzyd³ach wiatrupopychaj¹cego ¿aglowiec i przywioz³a z sob¹ mê¿a, na jedwabnym sznurkuuwi¹zanym wokó³ szyi.Zjawi³a siê bez uprzedzenia, w sukience barwy koœcis³oniowej, ze sznurem pere³, który siêga³ jej po kolana, w pierœcionkachzdobnych w szmaragdy i topazy, z krótko uciêtymi w³osami g³adko przylegaj¹cymido twarzy i za­krêconymi ko³o uszu w kszta³t jaskó³czego ogona.Mê¿czyz­na, zaktórego wysz³a za m¹¿ szeœæ miesiêcy temu, by³ Flamandczykiem, w pe³ni wieku,szczup³ym i o wygl¹dzie ¿eglarza czy podró¿nika.Wystarczy³o jej pchn¹æ drzwisalo­nu, ¿eby zrozumieæ, ¿e jej nieobecnoœæ by³a d³u¿sza i przy­nios³a wiêcejzniszczenia, ni¿ jej siê wydawa³o.- Bo¿e mój - zawo³a³a raczej uradowana ni¿ przera¿ona.- Jak to widaæ, ¿e niema kobiety w tym domu!Jej baga¿ nie mieœci³ siê na ganku.Oprócz dawnego kufra Fernandy, z którymwys³ano j¹ do szko³y, przywioz³a dwie pionowe skrzynie z sukniami, czterywalizy, worek na parasolki, osiem pude³ kapeluszy, ogromn¹ klatkê zpiêæ­dziesiêcioma kanarkami i roz³o¿ony na czêœci welocyped swego mê¿a, wfuterale, który pozwala³ nosiæ go jak wio­lonczelê.Nie pozwoli³a sobie nawetna jeden dzieñ od­poczynku po tak d³ugiej podró¿y [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • rurakamil.xlx.pl
  •