[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Ale naukowcy nie s¹ jeszcze w stanie zrealizowaæ swoich ambi­cji -podkreœli³a Marcha.- Podobnie jak w czasie kryzysu, tajemnice Centerpointumykaj¹ wszystkim.Stacja pozostaje nieprzewidywalna i nie­stabilna, a w tejchwili nikt nie jest pewien, czy nadal mo¿e stworzyæ wielkie pole interdykcyjnealbo spowodowaæ, by odleg³a gwiazda sta³a siê now¹.- I tutaj pojawiasz siê ty, Anakinie.Wielu naukowców jest prze­konanych, ¿esystem wci¹¿ nosi w sobie piêtno, jakie odcisn¹³eœ na re-pulsorze tutaj, naDrallii, a synchronizacja w takiej sieci mo¿e byæ przeprowadzona wy³¹cznieprzez ciebie.- Osiem lat temu to ty by³eœ odpowiedzialny za wy³¹czenie Cen­terpoint - popar³j¹ Ebrihim.- Teraz mo¿esz byæ t¹ jedyn¹ osob¹, która j¹ uruchomi.Oczy Anakina zasnu³y siê mgie³k¹ troski.- Jacen od pocz¹tku czu³, ¿e.- rozejrza³ siê po obecnych.- Nie chodzi o to,¿e nie wierzê w to, co mówicie.ale muszê jechaæ na Cen­terpoint i sprawdziæto osobiœcie.Mo¿e uda mi siê j¹ uruchomiæ na nowo tylko jako tarczê.W tensposób Korelia i Dralia oraz reszta bêd¹ mog³y siê przynajmniej broniæ przedatakiem, niezale¿nie od tego, co kombi­nuj¹ Si³y Defensywne i wszyscy inni.Marsha uœmiechnê³a siê blado.- Tak, pewnie zdo³asz zrobiæ dok³adnie to, co mówisz, Anakinie.Zanim jednakpojedziesz, s³owo przestrogi: kiedy przysz³o do reakty­wowania repulsorów istacji, Coruscant nie mia³a innego wyjœcia, jak tylko wezwaæ wielu z tych,którzy bezpoœrednio przyczynili siê do wy­wo³ania kryzysu.Anakin skin¹³ g³ow¹.- Mówisz o Triadzie Sakoriañskiej.- Oraz o wielu innych, którzy odegrali rolê w tych wydarzeniach -doda³ Ebrihim.Marcha spojrza³a najpierw na siostrzeñca, potem na Anakina i Ja­cena.- Tak wygl¹da sytuacja, ch³opcy.Mo¿e wam siê nie spodobaæ to, co znajdzieciena Centerpoint.Dlatego powinniœcie zachowaæ ostro¿­noœæ.Pomyœlcie dwa razy,zanim zgodzicie siê na cokolwiek.ROZDZIA£22- Mamy tu inspektora ze Spo¿ywczych i Medycznych - powie­dzia³ do komunikatorastra¿nik pilnuj¹cy wejœcia do siedziby zarz¹du dystryktu Salliche Ag.-Cz³owiek.Tak, ju¿ mu mówi³em, ¿e mieliœmy kilku ludzi z CCA w zesz³ymtygodniu, ale twierdzi, ¿e to inspekcja wyrywkowa.Tak, dokumenty ma wporz¹dku.Han, z w³osami i brod¹ ufarbowanymi na czarno, w czapce wci­œniêtej g³êboko naczo³o, nonszalancko opiera³ siê o kabinê ochroniarza i czeka³.Bafel, którypodwióz³ go pod bramê, zapewnia³, ¿e jasnozielo­ny lekki kombinezon tostandardowe ubranie inspektorów Administracji Produktów Spo¿ywczych iMedycznych.I rzeczywiœcie, korpulentny stra¿nik przesun¹³ nad czytnikiemzakodowan¹ komputerowo kartê iden­tyfikacyjn¹ z obojêtnoœci¹ kogoœ, kto widujesetki takich typów dzien­nie.- Co pan chce zobaczyæ? - zapyta³ nagle stra¿nik.Han uœmiechn¹³ siêoficjalnie.- Wyjawienie takiej informacji w znacznym stopniu podwa¿y³oby sensownoœæ mojejwizyty.Stra¿nik zmarszczy³ brwi.- Nie chce powiedzieæ - rzuci³ w komunikator.- Twierdzi, ¿e to by zepsu³oniespodziankê.Nie, ja te¿ siê nie œmia³em.W porz¹dku, bê­dzie tu, kiedyprzyjdziesz - wy³¹czy³ komunikator i zwróci³ kartê Hano­wi.- SiedŸ grzecznie,kolego.Eskorta w drodze.Ubrany po cywilnemu mê¿czyzna, który w chwilê potem pojawi³ siê wczteromiejscowym œmigaczu, by³ jeszcze pulchniejszy od stra¿nikai mia³ ten sam spalony s³oñcem i odrobinê niechlujny wygl¹d farmera.Obajró¿nili siê krañcowo od arystokratycznych Harbrightów, którzy zarz¹dzaliSalliche Ag i najwyraŸniej byli zainteresowani wspó³prac¹ z Yuzzhanami.Cz³owiek ze œmigacza zmierzy³ wzrokiem Hana, który powoli zbli¿y³ siê zmetalow¹ kasetk¹ w rêce.- ¯e te¿ jeszcze ciê nie pos³ali na emeryturê, staruszku - zauwa­¿y³.Naszywkaz nazwiskiem przyszyta do kieszeni wy³a¿¹cej ze spodni koszuli identyfikowa³ago jako Bowa.To tyle, jeœli chodzi o maskaradê przy u¿yciu farby do w³osów, pomyœla³ Han,wskakuj¹c na tylne siedzenie.- Przy odrobinie szczêœcia to jedno z moich ostatnich zadañ.- Wiesz co, Salliche nigdy nie mia³a z wami ¿adnych problemów -rzuci³ Bow przezresztki wyka³aczki, wystaj¹cej mu ze szpary w przed­nich zêbach.- P³acimy zato ciê¿kie pieni¹dze.- Nie wiedzia³em - odpar³ Han, mrugaj¹c.- Po prostu wykonujê moje zadanie.- Jasne.Tylko siê pospiesz.Nie mam ca³ego dnia do zmarnowa­nia.Han zmusi³ siê do nerwowego œmiechu.- Tak samo mnie siê z tym spieszy, jak i tobie.Wystartowali, ale ju¿ niebawem cz³owiek z Salliche zatrzyma³ œmigacz przedwielk¹ map¹ i list¹.Z pewn¹ trudnoœci¹ odwróci³ siê, ¿eby spojrzeæ na Hana.- To gdzie najpierw? Mo¿esz pobraæ próbki z kilku pobliskich pól alboprzeprowadziæ testy na losowych próbkach, pobranych wczeœniej -wskaza³ napó³noc.- Dostawy s¹ tam, na wypadek gdybyœ by³ zaintere­sowany proceduramiodka¿ania kontenerów towarowych.Han udawa³, ¿e uwa¿nie studiuje mapê.- A mo¿e byœmy tak zaczêli od ulepszania produktów? Krzaczaste brwi Bowa prawiesiê zetknê³y.- Chyba ¿artujesz.Han odchrz¹kn¹³.- A co, jakiœ problem?- Nie ma problemu.Mam tylko nadziejê, ¿e CCA dobrze ci p³aci.Œmigacz pomkn¹³w¹sk¹, ¿wirow¹ drog¹, która wiele razy zakrê­ca³a pomiêdzy polami ostroprosa,czekaj¹cego tylko na zbiory.Wyso­kie jak drzewa, smuk³e ³odygi tworzy³y po obustronach palisady koloru umbry.Nos ostrzeg³ Hana, ¿e zbli¿aj¹ siê do fabrykinawozu, na d³ugo przedtem, zanim pojawi³ siê drogowskaz kieruj¹cy ich dofabryki.Nakolejnym punkcie kontrolnym wyposa¿ono go w jednorazowy kombi­nezon i he³m zfiltrem powietrznym w przyciemnionej czêœci twarzowej.Bow, podobnie ubrany,poprowadzi³ go w kierunku olbrzymiego budyn­ku magazynowego o p³askim dachu,którego rampy za³adowcze pe³ne by³y banth, rontów i innych zwierz¹t jucznychczekaj¹cych na swój ³a­dunek nawozu [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • rurakamil.xlx.pl
  •