[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Masturbacja duchowa to zadowalanie siê zapowie­dziami w miejscespe³nieñ: najpierw do dna zonanizowa³a nas reklama (która jest t¹ zwyrodnia³¹form¹ objawienia, na jak¹ staæ Myœl Towarow¹ - w przeciwieñstwie do Osobowej),a potem samogwa³t obj¹³ - jako metoda - resztê sztuk.A to, poniewa¿ wskutecznoœæ zbawicielsk¹ Towaru nie mo¿na uwie­rzyæ z tym samym rezultatem, cow skutecznoœæ Pana Boga.Umiarkowany wzrost talentów; ich powolne zprzy­rodzenia dojrzewanie; ich troskliwa selekcja; ich dobór naturalny wzasiêgu pieczo³owitych i wnikliwych gu­stów - s¹ to fenomeny czasu przesz³ego,zgas³e bez­potomnie.Ostatnim bodŸcem dzia³aj¹cym jeszcze jest potê¿ny ryk; aleskoro coraz wiêcej osób ryczy, u¿ywaj¹c coraz silniejszych wzmacniaczy, pierwejbêben­ki trzasn¹, nim siê duch czegoœ dowie.Imiona daw­nych geniuszów, corazdaremniej przywo³ywane, s¹ ju¿ pustym dŸwiêkiem; tak tedy Mane Tekel Fares,chyba ¿e uczynione zostanie to, co Joachim Fersengeld zaleca.Nale¿y ustanowiæHumanity Salvation Foundation, Fundusz Zbawienia Ludzkoœci, jakoszesnastobilionowy wk³ad z parytetem z³ota, oprocento­wany wed³ug stopy czteryod sta rocznie.Z funduszu tego nale¿y op³acaæ wszystkich twórców: wynalazców,uczonych, techników, malarzy, pisarzy, poetów, dramaturgów, filozofów iprojektantów, a to nastêpuj¹­cym sposobem.Ten, kto nic nie pisze, niepro­jektuje, nie maluje, nie patentuje ani nie proponuje - pobiera stypendiumdo¿ywotnie w wysokoœci rocznej 36 000 dolarów.Ten, kto cokolwiek zwymienionego czyni, dostaje odpowiednio mniej.„Perykalipsa” zawiera pe³nyzestaw tabelaryczny potr¹ceñ dla wszystkich form twórczoœci.Przy jednymwynalazku albo dwóch ksi¹¿kach wydanych rocznie nie dostaje siê ani grosza;przy trzech tytu³ach trzeba ju¿ do tworzonego samemu dop³acaæ.Dziêki temutyl­ko prawdziwy altruista, tylko asceta ducha, mi³uj¹cy bliŸnich, a siebie anitrochê, bêdzie tworzy³ cokolwiek.Ustanie natomiast produkcja œmieciasprzedajnego, o czym Joachim Fersengeld wie z w³asnego doœwiad­czenia: albowiemw³asnym kosztem - ze strat¹! - wyda³ sw¹ „Perykalipsê”.Wie tedy, ¿enierentownoœæ totalna wcale nie oznacza totalnego zlikwidowania wszelkiejkreacji.Egoizm przejawia siê atoli jako chciwoœæ mamony po³¹czona z chciwoœci¹s³awy: by i tê ostatni¹ zaczopowaæ, Program Zbawienia wprowadza zupe³n¹ano­nimowoœæ twórców.Aby udaremniæ wysuwanie wnio­sków stypendialnych przezosoby nieutalentowane.Fundacja bêdzie, odpowiednimi organami, bada³akwa­lifikacje kandydatów.Merytoryczna wartoœæ pomys³u, z jakim siê zg³aszakandydat, nie ma najmniejszego znaczenia.Wa¿ne jest to tylko, czy projekt ówposiada wartoœæ towarow¹, to jest, czy da³by siê sprzedaæ.Jeœli tak,stypendium przyznaje siê niezw³ocznie.Za podziemn¹ dzia³alnoœæ twórcz¹ustanawia siê system kar i represji w ramach s¹downego œcigania przez aparatNadzoru Ratunkowego; wprowadza siê te¿ no­w¹ formê policji, mianowicie Œlepanty(Œledcze Pa­trole Antykreacyjne).Pod³ug kodeksu karnego - kto potajemniepisze, rozpowszechnia, przechowuje lub na­wet milczkiem tylko sygnalizujepublicznie wszelki p³Ã³d twórczy, pragn¹c ci¹gn¹æ z tego procederu zyski lubs³awê, karany jest odosobnieniem, pracami przy­musowymi, a w wypadku recydywy -ciemnic¹, obostrzon¹ twardym ³o¿em i ch³ost¹ w ka¿d¹ rocznicê wystêpku.Zaprzemycenie w obrêb spo³eczeñstwa ta­kich idei, których tragiczny wp³yw na¿ycie porów­nywalny jest z plag¹ samochodow¹, kinematograficz­n¹, telewizyjn¹itp., przewiduje siê kary a¿ do g³Ã³w­nej ze stawianiem pod prêgierz ido¿ywotnim przy­musem u¿ywania w³asnego wynalazku.Karalne s¹ te¿ usi³owania, apremedytacja poci¹ga za sob¹ oznakowa­nie hañbi¹ce, w postaci opieczêtowaniaczo³a niezmywaln¹ farb¹ u³o¿on¹ w g³oski „Wróg Cz³owieka”.Na­tomiast nielicz¹ca na zysk grafomania, nazwana Du­chowym Nierz¹dem, karalna nie jest;osoby tak obci¹­¿one odosabnia siê wszak¿e od spo³eczeñstwa, jako groŸne dla³adu, w specjalnych zamkniêtych instytu­cjach, humanitarnie dostarczaj¹c imznanych iloœci atramentu i papieru.Oczywiœcie kultura œwiatowa od takiejreglamen­tacji wcale nie straci, lecz w³aœnie pocznie rozkwitaæ.Ludzkoœæzwróci siê ku wspania³ym dzie³om w³asnej historii; gdy¿ iloœæ rzeŸb, obrazów,dramatów, powie­œci, aparatów i maszyn jest ju¿ doœæ wielka, by mog³a zaspokoiæd³ugie stulecia.Nikomu siê te¿ nie bêdzie wzbrania³o dokonywania tak zwanychepokowych od­kryæ, pod warunkiem, ¿e bêdzie cicho siedzia³.Uregulowawszy tymsposobem sprawy, to jest ocaliwszy ludzkoœæ, przechodzi Joachim Fersengeld doostatniego problemu: co czyniæ z tym potwornym nad­miarem, który ju¿ powsta³?Jako cz³owiek niezwy­k³ej odwagi cywilnej, powiada Fersengeld: to, costwo­rzone dot¹d w XX wieku, jeœli nawet zawiera brylan­ty myœli, nic nie jestwarte, gdy zbilansowane w ca­³oœci, poniewa¿ i tak siê nie znajdzie tychbrylantów w oceanie œmiecia.Tote¿ postuluje zniszczenie wszy­stkiego w kupie,co tylko powsta³o jako filmy, magazyny ilustrowane, pocztówki, partytury,ksi¹¿ki, prace naukowe, gazety, albowiem ten akt bêdzie rzetelnym oczyszczeniemstajni Augiasza - przy pe³nym zbilansowaniu historycznych „Ma” i „Winien”ludzkiego bu­d¿etu.(Miêdzy innymi zniszczeniu ulegn¹ dane o ener­gii atomowej,co zlikwiduje aktualne zagro¿enie œwia­ta.) Joachim Fersengeld zaznacza, ¿ehaniebnoœæ pa­lenia ksi¹¿ek czy a¿ ca³ych bibliotek jest mu dobrze znana.Leczauto da fe, urz¹dzane w historii - np: w III Rzeszy - by³y haniebne jakowsteczne.Wszy­stko zale¿y od tego, z jakich pozycji siê pali.Propo­nuje wiêcauto da fe ratownicze, postêpowe, zbawicielskie, a poniewa¿ Joachim Fersengeldto prorok do koñca konsekwentny, w ostatnim s³owie zaleca, aby najpierwrozszarpaæ i podpaliæ jego w³asne proroctwo!„IDIOTA”Gian Carlo Spallanzanl(Mondadori Editore)W³osi maj¹ wiêc m³odego pisarza z tych, których tak nam brakowa³o,przemawiaj¹cego pe³nym g³osem.A ba³em siê, ¿e m³odych zarazi kryptonihilizmznaw­ców, g³osz¹cych, jakoby ca³a literatura zosta³a ju¿ na­pisana, a terazmo¿na tylko podbieraæ ogryzki ze sto­³u dawniejszych mistrzów, zwane mitami lubarchety­pami.Ci prorocy ja³owizny inwencyjnej (nic ju¿ no­wego pod s³oñcem)g³osz¹ swoje nie z rezygnacj¹, lecz tak, jakby wizja pustych na przestrza³wieków, ocze­kuj¹cych Sztuki, napawa³a ich jak¹œ przewrotn¹ sa­tysfakcj¹.Maj¹bowiem za z³e dzisiejszemu œwiatu je­go techniczny wzlot i spodziewaj¹ siêz³ego z t¹ sam¹ wredn¹ uciech¹, z jak¹ stare ciotki licz¹ na katastrofêlekkomyœlnie zawieranego ma³¿eñstwa z mi³oœci.Tote¿ mamy teraz cyzelatorówjubilerskich (bo Italo Calvino wywodzi siê od Benvenuta Celliniego, a nie odMicha³a Anio³a) oraz naturalistów, którzy, zawstydziwszy siê naturalizmu,udaj¹, jakoby pisali coœ innego ni¿ to, na co ich staæ (Alberto Moravia), alebrak zuchwalców.Trudno o nich tam, gdzie ka¿dy mo¿e udawaæ zucha, byle mu gêbaobradza³a zbójecko wygl¹daj¹c¹ brod¹.M³ody prozaik, Gian Carlo Spallanzani,jest zuchwa­³y do bezczelnoœci.Przyjmuje jakoby za dobr¹ monetê opinieznawców, ¿eby na nich zdech³e koty potem wieszaæ [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • rurakamil.xlx.pl
  •