[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ta rozmowa miała miejsce właśnie o dziesiątej trzydzieści.- Dziesiąta trzydzieści rano, trzeciego marca - powtórzył Mark.- Zaraz to sprawdzę.Które komitety wtedy pracowały.- Otworzył teczkę.- Budynek imienia Dirksena.Chwileczkę.mam wszystkie informacje.O, proszę! Są trzy możliwości.Tego rana odbywały się posiedzenia Komitetu Stosunków Międzynarodowych i Komitetu Uchwał Rządowych.A plenum Senatu obradowało nad ustawą o kontroli broni palnej.To jest teraz najważniejszy problem.- Doskonale.Czy na podstawie swoich notatek mógłby się pan zorientować, kto z naszej piętnastki był trzeciego marca w Senacie.Który na którym zebraniu.No i co każdy z nich mówił, jeżeli przemawiał?Mark przerzucił piętnaście kartek papieru i rozłożył je na dwie sterty.- Nie jestem tego całkiem pewny, panie dyrektorze, ale na razie nie wiem, czy ta ósemka była tego dnia na terenie gmachu, czy nie.- Położył rękę na jednej stercie kartek.- Ta siódemka z pewnością znajdowała się w budynku.Żaden z nich nie uczestniczył w zebraniu Komitetu Uchwał Rządowych.Dwaj zasiadali w Komitecie Stosunków Międzynarodowych.Byli to Nunn i Pearson.Pozostałych pięciu - Brooks, Byrd, Dexter, Harrison i Thornton - brało udział w posiedzeniu plenarnym, a także w Komitecie Prac Ustawodawczych, gdzie rozpatrywano ustawę o kontroli broni palnej.Dyrektor skrzywił się.- Sam pan powiedzia, że to wszystko nie jest zupełnie pewne.Ale ponieważ nie mamy nic lepszego, musimy się skupić na tej siódemce.Musimy zaryzykować, bo mamy tylko cztery dni.Nie podniecajmy się przesadnie z powodu tej przypadkowej szansy, ale sprawdźmy dokładnie, czy któryś z pozostałych ośmiu przebywał tego ranka w budynku Dirksena.Na razie nie chcę brać na siebie ryzyka, jakim jest zarządzenie obserwacji siedmiu senatorów.Ci panowie z Kapitolu i tak są wystarczająco podejrzliwi w stosunku do Fbi.Musimy użyć innej taktyki.Jawne śledztwo jest niemożliwe ze względów politycznych.Żeby schwycić naszego faceta, musimy pójść jedynym tropem, jaki jest do naszej dyspozycji, a mianowicie stwierdzić, gdzie był dwudziestego szóstego lutego w czasie przerwy obiadowej i czy był na posiedzeniu Komitetu Prac Ustawodawczych o dziesiątej trzydzieści w dniu czwartego marca.I niech pan zapomni o motywie, to nie jest dla nas w tej chwili ważne.Po prostu brak na to czasu.Niech pan się skupi na skróceniu listy.Niech pan spędzi resztę dnia na posiedzeniu Komitetu Stosunków Międzynarodowych i na plenum Senatu.Niech pan porozmawia z kierownikiem biur komitetów Senatu.Nie ma takiej rzeczy prywatnej czy publicznej, której nie wiedzą o senatorach.- Dobrze, panie dyrektorze.- Jest jeszcze jedna rzecz, która może pana zainteresować.Jestem dziś na kolacji u pani prezydent.Może uda mi się wycisnąć z niej jakąś informację, która pomoże nam w skróceniu listy.- Czy powie pan prezydentowi.?- Nie, chyba nie.Wierzę, że damy sobie radę i nie chcę jej niepokoić.Chyba, że dojdziemy do wniosku, że zawaliliśmy sprawę.Tyson pokazał Markowi portret pamięciowi greckiego księdza.- To jest wersja pani Casefikis.Co pan o tym myśli?- Podobieństwo jest wcale niezłe.Jest może nawet brzydszy.Ci ludzie znają swój fach.- Męczy mnie jedna sprawa - westchnął dyrektor.- Wydaje mi się, że już kiedyś widziałem tę wstrętną mordę.Ale tylu zbrodniarzy przeszło przez moje ręce, że zapamiętanie jednego z nich jest prawie niemożliwe.Ale może go sobie jeszcze przypomnę.- Nie mogę sobie darować, że byłem u tej kobiety w dwadzieścia cztery godziny po nim.- To pańskie szczęście, młody człowieku.Gdyby pan zjawił się u niej przed nim, Ariana Casefikis pewnie by już nie żyła, a i pan pewnie też nie.Kazałem stale obserwować dom pani Casefikis, na wypadek gdyby ten człowiek tam powrócił.Ale przypuszczam, że ten skurwiel jest na to zbyt dobrym fachowcem.Mark skinął głową.Skurwiel, fachowiec.Na wewnętrznym telefonie zaczęło migać czerwone światełko.- Słucham panią?- Spóźni się pan na spotkanie z senatorem Hartem.- Dziękuję pani.- Dyrektor odłożył słuchawkę.- Więc jutro o tej samej porze.Dobrze, Mark.- Dyrektor po raz pierwszy zwrócił się do Marka po imieniu.- Porusz niebo i ziemię.Jeszcze tylko cztery dni.Mark zjechał windą i wyszedł z budynku.Nie zauważył, że po drugiej stronie ulicy ktoś mu się bacznie przygląda.W biurze Senatu poprosił o spotkanie z dyrektorami biur Komitetu Stosunków Międzynarodowych i Komitetu Prac Ustawodawczych.Uzyskał je na następny dzień.Wobec tego powrócił do biblioteki kongresowej i zabrał się do dokładniejszego badania życiorysów siedmiu senatorów pozostałych na jego liście.Była to grupa dość różnorodna.Każdy z tych ludzi pochodził z innej części kraju.Niewiele mieli ze sobą wspólnego.Jeden z nich z całą pewnością nie miał nic wspólnego z pozostałymi, ale który? Nunn - na pewno nie.Thornton - Stampouzis najwyraźniej nie żywił do niego szacunku, ale to jeszcze o niczym nie świadczyło.Byrd - chyba nie przywódca większości w Senacie - Harrison - Stampouzis mówił, że jest przeciwnikiem ustawy o kontroli broni palnej, ale to samo odnosiło się do co najmniej połowy senatu.Dexter - Stampouzis nie chciał właściwie o nim mówić.Może Elizabeth wyjaśni mu coś wieczorem.Ralph Brooks - dziwnie napięty, energiczny człowiek, na pewno nie żywi sympatii dla pani Kane.Pearson - jeżeliby się okazało, że on jest głową spisku, nikt by w to nie uwierzył.Pracował od trzydziestu siedmiu lat w Senacie i zawsze, zarówno w życiu prywatnym, jak publicznym, grał w otwarte karty.Mark westchnął.Było to ciężkie westchnienie człowieka, który znalazł się w impasie.Spojrzał na zegarek: dziesiąta czterdzieści pięć [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • rurakamil.xlx.pl
  •