[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– Chciałabym zajrzeć do tej kancelarii Dobson i Tyler, ale do tego musimy się przygotować.Więc może teraz Mildred Martin.– Co o niej wiemy?– Bardzo oddana mężowi, który pracował z Bruno jeszcze w Waszyngtonie.Nie wiem na pewno, ale mogło to wyglądać tak, że młody Bruno zagrywał ostro jako prokurator, a Martin oberwał za niego po głowie.– Co by znaczyło, że wdowa nie jest wielbicielką naszego zaginionego – zauważył King.– No właśnie.Bill Martin miał raka płuc.Z przerzutami na kości.Lekarze dawali mu miesiąc życia.Ale to nie pasowało komuś do planu, więc postanowił mu pomóc.– Zajrzała znów do swojej teczki.– Mam tutaj wynik autopsji Martina.Płyn do balsamowania rozprzestrzenił się po całym organizmie.dotarł nawet do ciała szklistego, w którym zazwyczaj można doskonale wytropić ślady trucizny, ponieważ nie galaretowacieje po śmierci tak jak krew.Można przeprowadzić analizę elektrolityczną.– Ciało szkliste? – powtórzył King.– To w gałce ocznej?Joan skinęła głową.– Miał podwyższony poziom metanolu w próbce śródmózgowia, którą zbadali.– Skoro często popijał, to normalne.Metanol jest w whisky i winie.– Zgadza się.Mówię o tym, bo medyk sądowy to odnotował.Ale metanol jest też składnikiem płynu do balsamowania.– Jeśli zakładali, że nie będzie autopsji, a ciało będzie balsamowane.–.mogli liczyć na to – dokończyła za niego Joan – że proces balsamowania zamaskuje obecność metanolu albo przy najmniej zmyli medyka, gdyby jednak doszło do autopsji.– Zbrodnia doskonała?– Nie dla takich wyjadaczy jak my – uśmiechnęła się.– Myślisz, że Mildred nam coś powie? – zapytał King.– Jeżeli Bruno zboczył z trasy, żeby się spotkać z osobą, która się pod nią podszyła, musiał pomyśleć, że prawdziwa pani Martin faktycznie może mieć mu coś do przekazania.Z tego co wiem, John Bruno robi tylko to, co przynosi mu jakąś korzyść.– Albo nieszczęście – zauważył z przekąsem King.– A skąd masz pewność, że ona to powie akurat nam?– Ponieważ wiem już, że Mildred ostro popija i leci na przystojnych mężczyzn, którzy okażą jej choć trochę zainteresowania.Chyba zrozumiałeś aluzję? Byłoby dobrze, gdybyś ściągnął ten bandaż z głowy.Masz ładne włosy.– A twoja rola? – zapytał King.– Nieczuła suka – odparła ze słodkim uśmiechem.– Ćwiczyłam to przez całe lata.40Po wylądowaniu pojechali wynajętym samochodem do Mildred Martin.Dotarli tam wczesnym wieczorem.Domek był skromny i stał wśród innych podobnych.W takich domkach mieszkali zwykle niezbyt zamożni emeryci.Do zakładu pogrzebowego, z którego uprowadzono Johna Brano, było stąd jakieś siedem kilometrów.Zadzwonili i zapukali, ale nikt nie otwierał.– Nie rozumiem, przecież umówiłam się z nią przez telefon – zdziwiła się Joan.– Spróbujmy od tyłu – zaproponował King.– Mówiłaś, że ona pije:, może gdzieś tam zaległa.Mildred Martin istotnie znajdowała się za domem, na niewielkim, omszałym, ceglanym patio.Siedziała przy wiklinowym stoliku, paliła, popijała i podziwiała swój ogródek.Miała około siedemdziesięciu pięciu łat i pomarszczoną twarz długoletniej palaczki i wielbicielki kąpieli słonecznych.Była ubrana w lekką sukienkę i sandały.Miała farbowane włosy; ponad siwymi odrostami widać było jakby pomarańczowy kolor.W ciepłym powietrzu unosił się zapach olejku cytronelowego z płonącej pod stołem lampki.– Lubię tu przesiadywać – oświadczyła, kiedy jej się przedstawili.– Pomimo tych przeklętych komarów.O tej porze roku ogród wygląda jak z bajki.– Dziękujemy, że zgodziła się pani na spotkanie – powie dział King, który idąc za radą Joan, ściągnął z głowy bandaż.Mildred wskazała im krzesła i uniosła szklaneczkę.– Uwielbiam dżin i nienawidzę pić sama – wyznała.– Co wam podać? – Miała niski, gardłowy głos, naznaczony latami picia i palenia.– Śrubokręt – odparła Joan, zerkając na Kinga.– Jest doskonały.– Dla mnie szkocka z wodą – poprosił King.– Może pani pomóc?– Gdybym była o czterdzieści lat młodsza, nie odmówiła bym – zaśmiała się kobieta i ruszyła nieco niepewnym krokiem w stronę domu.– Chyba już zakończyła opłakiwanie męża – zauważył King.– Byli małżeństwem przez czterdzieści sześć lat i wszystko wskazuje, że był to dobry związek – odparła Joan.– Bill Martin dożył osiemdziesiątki, ciężko chorował i bardzo cierpiał.Może nie ma nad czym rozpaczać
[ Pobierz całość w formacie PDF ]