[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zachowuje się najzupełniej poprawnie, nie upijasię, nie robi żadnych awantur.W hotelu ma jak najlepsząopinię.- Czyli nie wzbudza żadnych podejrzeń - powiedziałDownar i schował kartkę z nazwiskami do szuflady.- Wedługschematów powieści kryminalnych właśnie on powinien byćprzestępcą.Ale żarty na bok.Wydaje mi się, że w tej sytuacjipowinniśmy wszystkich trzech wziąć pod obserwację.Niezawadzi trochę im się przyjrzeć.- A gdyby ich przesłuchać? - zaproponował Pakuła.- Wykluczone.Po pierwsze nie mamy żadnych podstaw potemu, żeby niepokoić zagranicznych gości, a po drugie - jeżelirzeczywiście któryś z nich ma coś na sumieniu, to nie wolno gopłoszyć.Po rozmowie z nami wsiądzie w samolot i tyle gobędziemy widzieli.- Na tego Włocha dobrze by było napuścić jakąś dziewczynę- powiedział Olszewski.- O właśnie - przytaknął z zapałem Pakuła - tak i ja sobiepomyślałem.Ogromny amator na te rzeczy.Downar wstał i przeszedł się po pokoju.Od długiegosiedzenia bolały go wszystkie kości.Zastanowię się nad tym.Może rozpracuje go któraś znaszych agentek.A kto się zajmie Syryjczykiem?- Może ja - zaofiarował się Olszewski.- Ten facet mówi porosyjsku i po francusku.- W porządku.Zajmij się nim.Jeżeli natomiast Amerykaninzna niemiecki to ewentualnie ja bym go rozpracowywał.Pakuła zadumał się głęboko, wzdychał, drapał się pogłowie, wreszcie powiedział:- Najtrudniej to będzie z tym Włochem, obywatelu majorze.- Dlaczego?- Bo on natychmiast babkę do łóżka ciągnie.Nie lubi długoflirtować.Downar roześmiał się.- Nie obawiajcie się.Każda z naszych dziewczyn da sobieradę.Aha, zapomniałem jeszcze zapytać, skąd przyjechał donas ten Amerykanin.Z Ameryki?- Z Paryża - wyjaśnił Olszewski.- Przyjechał pociągiem…Downar wrócił na swoje miejsce za biurkiem.- Dziwne.Taki bogaty facet i tłucze się pociągiem, zamiastprzylecieć samolotem.- Może chciał sobie przywieźć coś do strzelania - powiedziałPakuła.- Pociągiem łatwiej.Na lotniskach teraz sprawdzają.Downar z uznaniem spojrzał na sierżanta.- To zupełnie prawdopodobne.Olszewski wsunął notatki do kieszeni i wstał.Chyba już wszystko ustaliliśmy.Downar zatrzymał goruchem ręki.- Chwileczkę.Nie możemy zaniedbać tej sprawy w NowymSączu.Boję się trochę, żeby…- Żeby ktoś nie wykończył faceta - dopowiedział Olszewski.- Właśnie.Bo jeżeli chcieli go zlikwidować, to nie będązachwyceni, kiedy wstanie z łóżka żywy i cały.- Co proponujesz?- Myślę, że poprosimy kolegę Pakułę, żeby przejechał się doNowego Sącza.Do towarzystwa dodamy mu doświadczonąpielęgniarkę, która przypilnuje rannego.- Pielęgniarka także musi spać - zauważył Pa-; kuła.- To wy wtedy wystąpicie w charakterze pielęgniarza.Będziecie się zmieniać.A z dyrekcją szpitala; jakoś załatwimytę sprawę w taktowny sposób.ROZDZIAŁ XIVDoktor Klimecki późno wrócił tego dnia ze szpitala.Byłzmęczony i z przyjemnością myślał o szklance gorącej herbaty iwygodnym tapczanie.Niestety kolację musiał sobieprzygotować sam.Żonę wysłał na kurację do Rabki i teraz,oprócz pracy zawodowej, zajmował się także zaopatrywaniemswojej skromnej spiżarni.Z pewnym rozczuleniem myślał, jakto miło jest przyjść do domu i zastać wszystko przygotowane,elegancko poustawiane na wesołym kolorowym obrusie.Westchnął i postawił imbryk na elektrycznej kuchence.Następnie pokroił chleb i krakowską kiełbasę.Wyjął z lodówkijajka i masło.Był głodny.W szpitalu miał tyle roboty, że niezdążył nawet zjeść obiadu.Postanowił zrobić sobie jajecznicę zpięciu jaj z kiełbasą.Właśnie wybijał jajka do garnuszka, kiedy rozległ siędzwonek u drzwi wejściowych.„Któż to może być? - pomyślałzdziwiony.- Chyba jakaś pomyłka”.Znowu zadzwoniono.Klimecki wytarł rękę w ścierkę i wyszedł do przedpokoju.- Kto tam?- Chciałabym się widzieć z doktorem Klimeckim - kobiecygłos brzmiał sympatycznie.Odsunął zasuwę.W progu stała elegancka, bardzo ładna blondynka.Miała nasobie świetnie skrojony beżowy, sportowy kostium.Dużązamszową torebkę przewiesiła przez ramię.Na rękach brązowe,także zamszowe rękawiczki.- Najmocniej przepraszam, że o tak późnej porze” ale…- Czy pani ma do mnie jakiś interes?- A czy mówię z doktorem Klimeckim?- Tak, tylko że… - poczuł się nagłe dziwnie za żenowany.- Czy mogłabym z panem zamienić kilka słów? Odsunął sięwpuszczając ją do przedpokoju.- Proszę, bardzo proszę, niech pani wejdzie.Po chwiliznaleźli się w dość dużym, robiącym niezbyt schludne wrażeniepokoju.- Zechce pani wybaczyć ten bałagan - powiedziałprzepraszająco Klimecki - ale żona właśnie wyjechała nakurację i jestem słomianym wdowcem…- Och, nic nie szkodzi - uśmiechnęła się czarują co.- Jestemprzyzwyczajona…Nie bardzo wiedział, czy jest przyzwyczajona do bałaganu,czy do słomianych wdowców, ale postano, wił nie rozwijać tegotematu.- Pani będzie łaskawa spocząć.Usiadła i wyjęła z torbypapierosy.- Można zapalić?- Oczywiście, bardzo proszę.Czy można wiedzie w czymmógłbym pani pomóc?Wypuściła dym nozdrzami i spojrzała mu uważnie w oczy.- Chciałabym pomówić z panem w pewnej pouf nej sprawie,panie doktorze.- Ja się nie zajmuję ginekologią - wyjaśnił skwapliwie.Potrząsnęła głową.- Ach, nie.Nie o to chodzi.Zdaje się, że to pan operowałtego młodego człowieka, który niedawno został postrzelony wlesie? Paweł Skawiński.- Tak.Ja go operowałem.Dlaczego pani się tym interesuje?- Bo to jest ktoś bardzo mi bliski.- Mogę panią zapewnić, że w tej chwili nie grozi mu żadneniebezpieczeństwo.Odzyskał przytomność.Organizm silny,zdrowy.Zrobiliśmy kilka transfuzji.Wszystko będzie dobrze.Ożywiła się.Jej mizerna twarz nabrała rumieńców.- Dziękuję za dobre wiadomości.Nie wyobraża pan sobienawet, ile to dla mnie znaczy, że on żyje.Czy mogłabym się znim zobaczyć?Klimecki potrząsnął głową.- Bardzo żałuję, ale w tej chwili jest to zupełnie niemożliwe
[ Pobierz całość w formacie PDF ]