[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Do jasnoœci w g³owie Hewlitta doszed³ jeszcze blask bij¹cy z otwieranej œluzy.Na jego tle widaæ by³o sylwetkê Telfi.Dalej znajdowa³y siê drugie drzwi, tyle,¿e przezroczyste, pozwalaj¹ce ujrzeæ wnêtrze statku.Hewlitt uzna³, ¿e to musibyæ jakiœ zdrowy jaszczur, bo mimo blasku w ogóle nie odbija³ œwiat³a.Znajduj¹cy siê dalej Telfi te¿ przypominali ruchome czarne dziury o zwierzêcychkszta³tach.I ka¿dy z nich nosi³ œlad po wizycie wirusa, jeden zaœ by³ aktualnymnosicielem.- Jestem czêœci¹ wspólnoty Cherxic - powiedzia³ ten w otwartej œluzie.-Proszê, dotknijcie mnie, moi bracia z innych œwiatów i dobroczyñcy.Po kolei.Nasz statek wraca niebawem na Telfa, ale wczeœniej chcê wam przekazaæ coœwa¿nego.ROZDZIA£ TRZYDZIESTY PIERWSZYCherxic przeszed³ miêdzy Hewlittem a Ojczulkiem, którego ciekawoœæ musia³aznacznie przewy¿szaæ strach, bo pierwszy po³o¿y³ nag¹ œrodkow¹ d³oñ na g³owieTelfi.Cia³o Liorena zadr¿a³o, chocia¿ nie wygl¹da³o, aby dzia³a mu siê jakaœkrzywda.Nie pad³o ani jedno s³owo, a Hewlitt nie umia³ odczytywaæ wyrazutwarzy Tarlan, nie wiedzia³ wiêc, co siê w³aœciwie dzieje.Po kilku minutachOjczulek oderwa³ d³oñ i przysz³a kolej Ziemianina.W odró¿nieniu od cia³a martwego jaszczura ta ciemna skóra by³a zimna.Hewlittpoczu³ w d³oni lekkie, ciep³e mrowienie podobne do tego, które pamiêta³ zkontaktu z Morredethem.Jednak tym razem przesunê³o siê ono wy¿ej, po rêce,wzd³u¿ ramienia, prosto do g³owy.Na chwilê dozna³ silnego zaburzenia zmys³Ã³w,odczuwaj¹c na zmianê ciep³o, zimno i ogarniaj¹cy ca³e cia³o ból.Przed oczamimigota³y mu smugi o kolorach, których istnienia nawet nie podejrzewa³, wnozdrza uderzy³y znajome i ca³kiem obce zapachy.Z jakiegoœ powodu przypomnia³ sobie swoj¹ kotkê, jak kr¹¿y³a i moœci³a mu siêna kolanach, jak uk³ada³a starannie ³apy i ogon, ilekroæ szykowa³a siê do snu.Teraz te¿ coœ szuka³o sobie miejsca w jego g³owie, aby umoœciæ siê jaknajwygodniej.I te¿ by³o to coœ wytrwa³ego, ale ³agodnego.Nagle jasnoœæ eksplodowa³a mu pod czaszk¹.I ju¿ wiedzia³.Przegl¹da³ jeszcze swoje nowe wspomnienia niczym dziecko, które biega uradowanepo odkrytym w³aœnie ogrodzie, gdy wirus wycofa³ siê t¹ sam¹ drog¹, któr¹przyby³, i przeszed³ do jaszczurowatego.Telfi bez s³owa wróci³ do œluzy izamkn¹³ za sob¹ w³az.Obaj wiedzieli, ¿e nie ma ju¿ nic do dodania.I ¿e nie ma ju¿, o co pytaæ.W milczeniu wyprowadzili nosze z trumnami przez rêkaw do œluzy Szpitala.Tazamknê³a siê za nimi, po czym zaraz zawy³a i zaœwieci³a sygna³amiostrzegaj¹cymi, ¿e statek Telfi rozhermetyzowa³ po³¹czenia.Lioren siêgn¹³ pokomunikator.- Braithwaite? Tu Lioren.Muszê rozmawiaæ z O'Mar¹.To pilne.- O’Mara - rozleg³ siê g³os naczelnego psychologa.- S³ucham, Ojczulku.- Odwo³ujemy poszukiwania - oznajmi³ Lioren.- Ostatni i jedyny nosiciel wirusazosta³ znaleziony.To wspólnota Telfi, której statek szykuje siê w³aœnie doodlotu.Powinien niezw³ocznie dostaæ zgodê na start.Mo¿na odwo³aæ próbny alarmi ewakuacjê i odes³aæ czekaj¹ce statki.Problem z reaktorem te¿ zosta³rozwi¹zany i.- Nie widzê zwi¹zku - przerwa³ mu ostro O’Mara.- Chce mi pan powiedzieæ, ¿e toby³a jedna i ta sama sprawa?- Tak.Gdy dwa niezwyk³e wydarzenia zachodz¹ jednoczeœnie, zwykle maj¹ wspóln¹przyczynê.Zapomnia³em o tej niepisanej zasadzie i dopiero Hewlitt podsun¹³ miw³aœciwe skojarzenie.Nikomu nic ju¿ nie grozi.Wszystkie niebezpieczeñstwazosta³y za¿egnane.Gdy tylko dotrzemy do gabinetu, z³o¿ymy pe³ny meldunek.- Zostañcie, gdzie jesteœcie - poleci³ O’Mara.Przez d³u¿sz¹ chwilê Hewlitt patrzy³ na Liorena, który z kolei spogl¹da³ nacia³a Telfi.- Zgadza siê, Ojczulku - rozleg³ siê znowu g³os naczelnego psychologa.-In¿ynierowie potwierdzaj¹, ¿e niestabilnoœæ reaktora i problemy z wymiennikamiciep³a usta³y samoistnie jakiœ kwadrans temu.Nikt nie ma pojêcia, jak do tegodosz³o, lecz alarm jest odwo³any.Ale to by³ mniej groŸny z dwóch problemów.Pozostaje jeszcze kwestia wirusa, który grasuje po Szpitalu, oraz was, jak misiê wydaje.Chyba tak bardzo zaanga¿owaliœcie siê w poszukiwania, ¿e gotowijesteœcie uznaæ twór wyobraŸni za coœ w rodzaju faktu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]