[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie wyra¿a³ siê zbyt dobrzeo w³aœcicielach.Nie, to chyba nie wchodzi w rachubê.Musi go odnaleŸæ za wszelk¹ cenê.Powiedzieæ, ¿ewierzy w niego.Us³yszeæ, ¿e jest niewinny.Nasta³a krótka przerwa w pracy, bo Niklas pojecha³z Irmelin do Grastensholm po jakieœ materia³y.Villemonie wiedzia³a, o co chodzi, zbyt by³a zajêta w³asnymimyœlami.Robotnicy zebrali siê pod œcian¹ obory i grzaliw jesiennym s³oñcu.Ludzie ze Svartskogen przykucnêli na uboczu, po-gr¹¿eni w powa¿nej rozmowie.Villemo dok³adnie zapa-miêta³a miejsce, w którym siedz¹, i jakby nigdy nic wesz³ado obory.Gdyby pod œcian¹, za któr¹ siedzieli, le¿a³o siano, niemog³aby siê do niej dostatecznie zbli¿yæ, bo szelest by j¹zdradzi³.Mia³a jednak szczêœcie, przy samej œcianie by³ago³a ziemia i jakieœ porozrzucane narzêdzia.Skrada³a siê cichutko w mrocznym pomieszczeniu.Ju¿z daleka wyraŸnie s³ysza³a przyt³umione g³osy.Ostro¿nie, na palcach, podesz³a do œciany, b³agaj¹cw duchu Boga, by przypadkiem nikt nie wszed³ do obory.Musia³a chyba wygl¹daæ podejrzanie, stoj¹c tak z uchemprzylepionym do drewnianego bala.A niech to licho! Villemo uœwiadomi³a sobie, ¿erozmawiaj¹ o pokojówkach z Lipowej Alei.Nie tegoprzysz³a tu s³uchaæ.Nagle któtyœ powiedzia³:- Co ta dziewczyna z Elistrand tak siê tu krêci przezca³y czas? To wstyd, tak pomiêdzy samymi ch³opami.Uwa¿am, ¿e to nie przystoi, ¿eby panna z lepszych sfer.- Nasze dziewczêta nigdy by siê tak nie zachowywa³y- doda³ inny.- Ale pracowaæ umie - zaoponowa³ ktoœ trzeci.- Ona jest jakaœ taka dziwna - powiedzia³ znowupierwszy z niechêci¹.- Mo¿na by pomyœleæ, ¿e siê na kogoœ zagapi³a- zachichota³ drugi.- I nawet nietrudno zgadn¹æ na kogo.Villemo zaklê³a pod nosem.Ludzie za œcian¹ zni¿yli g³osy.- Myœlicie, ¿e on jest u Barbro?- Jasne.Jestem tego pewien.Tam nikt go nie bêdzieszuka³.Barbro? Villemo poczu³a bolesne uk³ucie w sercu.Pierwsza zazdroœæ w ¿yciu!Ale kim jest Barbro?Przerwa siê skoñczy³a i Villemo wymknê³a siê z obory.Barbro.Kogo mog³aby zapytaæ? Na pewno nietamtych ze Svartskogen, oni nie odpowiedz¹ w ¿adnymrazie.Nie powinna te¿ zadawaæ tego pytania nikomuz Ludzi Lodu ani z Lipowej Alei, ani z Grastensholm.Mogliby zwietrzyæ pismo nosem i donieœæ wójtowi.Syn Jespera! On stoi ca³kiem na uboczu, a jestdostatecznie g³upi, ¿eby nic nabraæ podejrzeñ.Ale cobêdzie, je¿eli zacznie siê chwaliæ przed ch³opakami zeSvanskogen, ¿e ona z nim rozmawia³a?To ryzyko musia³a podj¹æ.Zreszt¹ nie spotyka³ siêz tamtymi za czêsto, oni spogl¹dali na niego z góry.W³aœciwie rozmawia³ tylko z Eldarem.Zaczê³a razem z nim nosiæ deski, a po chwili znaleŸli siêsam na sam w bezpiecznej odleg³oœci od innych.- Czy ty znasz mo¿e jak¹œ Barbro, Lars - zapyta³aobojêtnie, pochylaj¹c siê nad ciê¿arem, który mia³apodnieœæ.Ch³opak wyprostowa³ siê i gapi³ siê na ni¹ g³upawo.- Barbro? Nie.Tylko Staruchê-Barbro.Ale ona prze-cie¿ nie ¿yje.- A jakiejœ m³odej Barbro nie znasz?- Nie, takiej nie ma.- A mo¿e w innej parafii?- Nie.- A ta Starucha-Barbro to gdzie mieszka³a?- W cha³upie.No, myœlê!- Ale gdzie? Tu we wsi?- Nie, to przecie¿ jest w Moberg.Tam, po drugiejstronie Moberg, na dole, nad jeziorem, wie panienka.NaBagnaeh Wisielca!Uf, to brzmi okropnie.- Nie, to nie mo¿e byæ ta Barbro, o któr¹ mi chodzi.- A co panienka od niej chce?- Znalaz³am broszkê, na której jest wyryte imiêBarbro.- Mo¿e zapytaæ ch³opaków.- Nie, nie chcê, ¿eby siê ktoœ dowiedzia³ o tej broszce.To bardzo ³adna broszka, wiesz.Zapytam mojego ojca.Lars nie upiera³ siê i pêka³ z dumy, ¿e panienka tylkojemu okaza³a zaufanie.Mia³ ochotê pochwaliæ siê przedch³opakami ze Svartskogen, ale panienka Villemo pewnieby sobie nie ¿yczy³a.Tak by³ tym przejêty, ¿e zrezygnowa³z mo¿liwoœci zaimponowania im.Westchn¹³ jedynieg³êboko z ¿alu.Wkrótce Villemo zakoñczy³a swoj¹ ochotnicz¹ pracêw Lipowej Alei i posz³a do domu.- Ojcze - zwróci³a siê do Kaleba.- S³ysza³am o pewnejrodzinie z wieloma dzieæmi, która od dawna g³oduje.Czymog³abyrn zanieœæ im trochê jedzenia?Nie zdawa³a sobie najzupe³niej sprawy z tego, ¿ekiedyœ, dawno temu, podczas œwi¹t Bo¿ego NarodzeniaSilje pos³u¿y³a siê tym samym wybiegiem, by po kryjomupójœæ do Tengela.- Co to za rodzina? - dopytywa³ siê Kaleb.- Terazkiedy rozdzieliliœmy zapasy, nikt w naszej parafii nieg³oduje.- Oni tu nie mieszkaj¹, to jest w paraHi Moberg.Nagranicy z nasz¹.Mogê?Kaleb by³ wzruszony troskliwoœci¹ córki.- Oczywiœcie, Villemo.WeŸ, co trzeba, ale nie wiêcej,ni¿ zdo³asz unieœæ!- Zaraz tam idê.Dziêkujê, ojcze! - W drzwiachprzystanê³a.- Eee.Wrócê chyba dosyæ póŸno.Bo mo¿eoni potrzebuj¹ pomocy przy ma³ych dzieciach albo coœ.Kaleb zmarszczy³ brwi.- Musisz byæ w domu przed zapadniêciem zmroku.Villemo waha³a siê.- Ale je¿eli zrobi siê za póŸno, to mo¿e lepiej, ¿ebymprzenocowa³a?- No pewnie, ¿e lepiej! Nie chcê, ¿ebyœ chodzi³a ponocy wœród wilków i jakichœ rozbójników.W okolicyzosta³o pope³nione morderstwo, wiesz o tym.I EldarSvartskogen nadal jest na wolnoœci.Ledwie widoczny uœmiech pojawi³ siê na wargachVillemo.- On mi nic nie zrobi.Ale bêdê uwa¿aæ - zapewni³ai pobieg³a do kuchni.Kaleb patrzy³ w œlad za ni¹.Jego pe³en czu³oœci wzrokzmienia³ siê powoli.Pojawi³ siê w nim cieñ niepokoju.Jak wiêkszoœæ cz³onków rodziny odczuwa³ lêk z powo-du z³ocisto¿Ã³³tych oczu córki [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • rurakamil.xlx.pl
  •