[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Obok mnie siedzia³a Joisan ubrana w lnian¹ sukniê sznurowan¹ w pasie iozdobion¹ wielokolorowym haftem.W³osy mia³a rozpuszczone, jak gdyby by³a m³od¹dziewczyn¹.Patrzy³em na ni¹ znad brzegu czary i myœla³em, ¿e nigdy niewygl¹da³a bardziej poci¹gaj¹co.Spojrza³a na mnie, a co jeszcze bardziej mniespeszy³o, zrozumia³em, ¿e nadal czyta moje myœli.wiedzia³a, ¿e myœlê o niej,zna³a rodzaj moich myœli.Nie potrafi³em zdecydowaæ, co bardziej mnie rozgrza³o, jej uœmiech czy te¿wino.W momencie gdy chcia³em przeprosiæ i odejœæ t³umacz¹c siê d³ug¹ mêcz¹c¹podró¿¹, wsta³a Jonka.Zamiast normalnego uœmiechu i spokoju, na twarzyPrzywódczyni widnia³a zimna bezosobowa maska, patrz¹c na ni¹ przypomnia³emsobie ¿¹danie Nidu.Jonka unios³a d³oñ uciszaj¹c wszystkich, natychmiastskoñczy³y siê wszystkie szepty i nasta³a cisza.- Dzisiejszy dzieñ jest dniem œwi¹tecznym, ale nawet podczas obchodów nie wolnonam zapominaæ o naszych obowi¹zkach.Nidu za¿¹da³a dzisiaj wyboru DoboszaCieni, który ma jej s³u¿yæ i pomagaæ w s³u¿bie w naszym narodzie.Niech wstan¹wszyscy Wybrani bêd¹cy pomiêdzy piêtnastym i dziewiêtnastym rokiem ¿ycia,jeszcze nie zaœlubieni.£uczywa rzuca³y pe³gaj¹ce ¿Ã³³toczerwone ogniki na powa¿ne twarze m³odychmê¿czyzn i kobiet.Wspomagana przez Obreda Jonka przesz³a przez t³um rozdaj¹ckawa³ki wyprawionej skóry.Po napisaniu swojego imienia ka¿dy z kandydatów mia³z³o¿yæ skórê i wrzuciæ do kosza na œrodku polany.Gdy wszyscy to uczynili, wyst¹pi³a Nidu.Na tle ciemnej sukni wyraŸnie odcina³ysiê jej koœciste nadgarstki i ciepkie palce.Zamykaj¹c oczy Szamanka wsunê³ad³oñ do koszyka, jej palce szuka³y, szuka³y.Serce bi³o mi mocno, gdy s³ucha³em cichego szelestu, jaki w plecionym koszuwywo³ywa³y te poszukuj¹ce palce.W g³owie poczu³em ucisk, jak gdyby obudzi³ siêw niej odg³os grzmotu wyraŸny, a jednak nieobecny.Czu³em, ¿e powinienemzatrzymaæ to, co siê dzia³o, ¿e muszê krzykn¹æ, muszê.Nidu wyci¹gnê³a rêkê i uœmiechnê³a siê triumfalnie.Powoli rozwinê³a skórêjednoczeœnie patrz¹c na zebranych Kiogów.- Doboszem Cieni wed³ug prawa Rady zosta³ Guret.Guret, syn Angi i Cleona.- Nie! - moje usta poruszy³y siê bezg³oœnie.Poczu³em na policzku podmuchCienia.Wokó³ us³ysza³em g³osy, niektóre by³y pe³ne ulgi, inne podniecone,jeszcze inne smutne.Ca³y odrêtwia³y poczu³em na ramieniu dr¿¹c¹ d³oñ Joisan.- ChodŸ, Kerovanie.Dzisiaj ju¿ nic nie mo¿emy poradziæ.Jutro porozmawiamy zJonk¹, zobaczymy, co bêdzie mo¿na zrobiæ.Pozwoli³em siê odprowadziæ od ogniska.By³em wstrz¹œniêty.- Muszê siê zobaczyæz Guretem, porozmawiaæ z nim.Musi istnieæ sposób, aby zmieniæ to, co siêsta³o.musi istnieæ!- Istnieje - skinê³a g³ow¹, gdy na ni¹ spojrza³em.Prawie nie widzia³em jejtwarzy rysuj¹cej siê jaœniejsz¹ plam¹ na tle otaczaj¹cych nas ciemnychnamiotów.W g³osie brzmia³o jednak przekonanie.- Dzisiaj po po³udniu Terlyspowiedzia³a, ¿e je¿elikandydat nie przyjmie wyboru, dokonuje siê nastêpnego w analogiczny sposób.- Ale? - zapyta³em, gdy¿ w jej tonie wyczyta³em tak¿e karê za tak¹ decyzjê.- Taka decyzja jest uwa¿ana za wielki wstyd.Je¿eli tak zrobi, na d³ugi czasodsun¹ siê od niego wszyscy ludzie.- Jest to lepsze ni¿ shi¿ba u Nidu, nie podoba mi siê ta kobieta.Zaczarowa³alosowanie! - By³em pewny, ¿e siê nie mylê.- Masz racjê.Jutro porozmawiamy z Jonk¹ i ch³opcem.- Dobrze.W mojej g³owie zacz¹³ powstawaæ pomys³, by³ tu¿ na wyci¹gniêcie rêki.ziewn¹³em nagle, czuj¹c, jak ogarnia mnie zmêczenie, ciê¿kie niczym pancerz pobitwie.Jutro.jutro znowu bêdê umia³ jasno myœleæ.Po wejœciu do namiotu natychmiast po³o¿y³em siê na pos³aniu.Musia³em przysn¹æ,ale obudzi³em siê, gdy obok po³o¿y³a siê Joisan.Musn¹³em jej policzekoœwietlony blaskiem ksiê¿yca, tak jak wczeœniej ona dotknê³a mojego.- Cieszê siê, ¿e jestem w domu, Joisan, brakowa³o mi ciebie.tak bardzo.Jak zawsze moje s³owa brzmia³y niezdarnie.Dlaczego nie mog³em przy mojej panimówiæ s³odkich s³Ã³wek, jakich u¿ywali inni mê¿owie? Tylko kilka razy uda³o misiê pomyœleæ - a jeszcze mniej powiedzieæ: „Kocham ciê!" Zawsze wydawa³o misiê, ¿e gdy przyznajê siê do , jakiegoœ uczucia do kogoœ innego - do Riwala,Jaga, mego ojca - ta osoba znika z mojego ¿ycia tak nieodwo³alnie, jak gdybymoje s³owa od razu j¹ skazywa³y.- Myœla³am o tobie ka¿dego dnia, w ka¿dej godzinie us³ysza³em jej miêkkiszept.- Prosi³am Gunnorê, aby pozwoli³a ci wróciæ do mnie i Bursztynowa Paniwys³ucha³a mojej proœby.Dziêkujê jej za to ze wszystkich moich si³.Nad nami, przez rozchylone p³Ã³tno, zagl¹da³ b³yszcz¹cy ksiê¿yc w trzeciejkwadrze.W jego blasku widzia³em jej twarz, ciemne rozsypane w³osy, sznurowanienocnej koszuli.By³a pe³na cieni, które pozwala³y j¹ jeszcze lepiej ujrzeæ.Nadawa³y ¿ycia lekkiemu zag³êbieniu jej policzków, uwidacznia³y pe³ne piersirysuj¹ce siê pod koszul¹.ich pe³noœæ wydawa³a mi siê nowa, podniecaj¹ca.Dr¿¹c¹ d³oni¹ dotkn¹³em znowu jej policzka i zacz¹³em szukaæ w³aœciwych s³Ã³w.- Mo¿e to w³aœnie Pani Plonów pomog³a mi w rzece i przy studni.Joisan,powiedzia³aœ, ¿e i tobie przytrafi³y siê ró¿ne rzeczy podczas mojejnieobecnoœci.Co siê dzia³o?Przez d³ug¹ chwilê siê waha³a, a potem ³agodnie przesunê³a moj¹ d³oñ na swoimramieniu i powiedzia³a troszkê bez tchu.- Zgodziliœmy siê przecie¿, mój panie,dzisiaj ¿adnych k³opotów z zewnêtrznego œwiata.Dzisiaj nale¿y tylko do nas.- Ale.- Tylko my dwoje dzisiaj w nocy.Nie Guret ani Nidu, ani.nikt inny.Na ustach poczu³em jej miêkkie wargi, ³agodne w swojej obietnicy, która niepozwala³a na ¿adne argumenty czy myœli.pozostawia³y tylko miejsce napieszczoty, na uczucia.Po pewnym czasie zasn¹³em snem tak g³êbokim, jak gdybym le¿a³ zakopany podgór¹, jak¹ sta³o siê moje ciê¿kie, œpi¹ce cia³o.Nie œni³em, ale czu³em, jakcoœ siê podkrada podstêpne, a jednakznajome, bierze mnie w posiadanie.To by³o niczym ból g³owy po zbyt du¿ejiloœci wina lub rana, têpy ból, jaki siê odczuwa nawet podczas snu, chocia¿œpi¹cy jest zbyt zmêczony, aby obudziæ siê i w pe³ni poczuæ ow¹ niewygodê.Poczu³em na twarzy ciep³e promienie s³oñca, które ca³kowicie mnie rozbudzi³y.Le¿a³em obok mojego pos³ania, w d³oni trzyma³em na wpó³ wyci¹gniêty z pochwymiecz, pod palcami czu³em jego wyg³adzon¹ przez czas i u¿ywanie rêkojeœæ.Jêkn¹³em, nie mog¹c siê powstrzymaæ.Rozpozna³em bowiem wielkoœæ istniej¹cegowe mnie bólu.Dlaczego teraz? Dlaczego? W ustach poczu³em suchy smak goryczy.Cia³o by³oospa³e, ale owa si³a pêdzi³a mnie, tak jak za pomoc¹ si³y woli mo¿na gnaæpotykaj¹cego siê konia.Wsta³em ca³y sztywny i udrêczony, zacz¹³em szukaæspodni i pancerza.Joisan spa³a nadal.Musia³em siê zmusiæ, aby dotkn¹æ jejramienia i obudziæ j¹.Musia³em walczyæ z t¹ si³¹, choæby wezwanie by³o niewiadomo jak wielkie, nie mog³em zostawiæ Joisan.Nie chcia³em!Powiedzia³a coœ sennie, a potem widz¹c mnie ubranego usiad³a, ze zdumieniaotwieraj¹c szeroko oczy.Zanim cokolwiekpowiedzia³em, zobaczy³em, jak w miejsce zdumienia pojawia siê zrozumienie.Zrozumienie.i przera¿enie.- Kerovanie, nie! - Wyci¹gnê³a do mnie rêkê i szybko zaczê³a œci¹gaæ koszulê.-Nie, mój panie, nie, to nie mo¿e byæ.- Pospiesz siê, Joisan.- Trudno miby³o pozostaæ, a jeszczetrudniej cokolwiek powiedzieæ sztywnymi wargami.- Nie wiem, jak d³ugo uda misiê przetrzymaæ wezwanie.- Wielka Matko, wspomó¿ nas! - G³os jej siê za³ama³, ale szybko opanowa³a siê izaczê³a szukaæ swoich podró¿nych rzeczy.Us³ysza³em jej ciche pytanie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]