[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Przyciągnął ją jeszcze bliżej.- Przyrzekam, że więcej tego nie zrobię.Sara poczuła, jak jego ręka, ciepła i mocna, porusza się po jej krzyżu i bicie jej serca przyspieszyło ponad tempo tańca.Wiedziała, że musi zapanować nad swoimi emocjami; Marsh po prostu starał się odwrócić jej uwagę od tematu ich rozmowy, a ona nie chciała, by odwracano jej uwagę.- Teraz jest pan Panem Czarującym - ciągnęła.- Ale chodzi o coś więcej.Dlaczego interesuje pana moja rodzina? Skąd te pytania o mojego ojca i ojca Olivii?Zanim odpowiedział, przez długą chwilę patrzył na nią uważnie.- Z pewnością nie jestem pierwszym mężczyzną, którego pani podejrzewa, że rozgląda się za bogatą dziedziczką.To prawda, że nie był pierwszym, lecz mimo to Sara wyczuła w jego słowach fałsz.Pokręciła głową.- Nie to podejrzewam.Nie byłby pan pierwszym zamożnym Amerykaninem, który przyjechał do Anglii, by się rozejrzeć za tytułem do poślubienia - choć zazwyczaj to bogate córki wynajdują zubożałych mężczyzn o lepszej krwi niż rachunku bankowym.Ale nie sądzę, by panu o to chodziło, panie MacDougal - zakończyła wyzywającym tonem.- Dlaczego nie - mruknął, nie podejmując wyzwania.Wirował z nią tak, jak każdy mężczyzna, z którym wcześniej tańczyła na miejskich balach.Przyglądała mu się uważnie, wykorzystując bliskość, jaką daje walc.Miał małą bliznę pod prawym okiem i lekkie skrzywienie na nosie.Z trudem przypomniała sobie, że jego pociągająca uroda nie powinna przykuwać jej uwagi.Odchrząknęła.- Coś się tutaj dzieje, coś, co ma związek.- umilkła, gdy jej umysł zaczął analizować wszystkie fakty, które znała.- Coś, co ma związek z ojcem Olivii, z Cameronem Byrde’em.Myślał pan, że jestem jego córką, prawda? Po czym dzisiaj.- Spojrzała na niego, na jego zamknięte spojrzenie i zaciśnięte szczęki.- Dzisiaj, kiedy dowiedział się pan, że mam siostrę.chciał pan wiedzieć, kto jest jej ojcem.Przymrużyła oczy, starając się przeniknąć go spojrzeniem.- Co Cameron Byrde ma wspólnego z panem? Nie żyje od ponad dwudziestu lat.Wtedy wszystko naraz uderzyło ją ze straszliwą, przyprawiającą o mdłości mocą.Cameron Byrde, drugi mąż jej matki i ojciec Olivii, był znany ze swej zbytniej skłonności do kobiet.Choć matka kochała go do szaleństwa, Sara usłyszała od pani Hamilton wystarczająco dużo opowieści o eskapadach tego człowieka, by wiedzieć, że był przystojnym nicponiem i samolubnym łajdakiem.Był czarujący, lecz także nieodpowiedzialny i bez żadnych zasad moralnych.A teraz pojawił się mężczyzna w odpowiednim wieku, który przebył bardzo długą drogę, by dowiedzieć się czegoś więcej o tym człowieku.Coś w wyrazie jej twarzy mogło zdradzić jej podejrzenia, gdyż twarz MacDougala ściemniała.- Pan.pan.- Nie mogła wydobyć z siebie tych słów.Nie zauważyła, że przestała tańczyć, aż on wypchnął ją gwałtownie z wirującego grona na skraj parkietu.Pochylił nad nią głowę.- Niech pani nie wyciąga pochopnych wniosków, Saro.- Pan jest jego synem, prawda?- Niech pani nie podnosi głosu - nakazał.Po czym, zacisnąwszy rękę na jej ramieniu, poprowadził ją na taras.Przez długą chwilę Sara wyobrażała sobie, że on zamierza z nią postąpić tak, jak postąpił z panem Guinea.Ale tak szybko, jak się pojawił, strach ten zniknął.Choć potrafił ją zranić, wiedziała, że nigdy tego nie zrobi.Przynajmniej nie w sensie fizycznym.Mimo to się bała i była bardzo rozgniewana.Wściekłym szarpnięciem wyrwała się z jego uścisku.To, że nie zaprzeczył jej słowom, było wystarczającym dowodem, że jej podejrzenia są słuszne.- Pan jest jego synem.Dlatego jest pan tutaj.- Dreszcz przebiegł jej po plecach i mocno objęła się ramionami.- Kim jest pańska matka? Kiedy się pan urodził - i gdzie?Przez chwilę tylko wpatrywał się w nią.- To nie ma znaczenia.- Może dla pana, ale dla mojej matki i siostry.- Urwała i spojrzała na niego.- Jeśli to prawda, to ona jest również pańską siostrą.Zastanawiał się pan nad tym? To znaczy, że jest pan moim.moim.Marsh żałował, że Sara tak szybko odkryła prawdę, szczególnie gdy zobaczył, jak na jej twarzy pojawia się wyraz przerażenia.Przez ułamek sekundy zastanawiał się, czy nie byłoby lepiej wyznać jej prawdę, ale szybko porzucił tę myśl.- Między panią i mną nie ma związku krwi.- Bogu dzięki.Uśmiechnął się ponuro.- Nie musi się pani martwić, że pożąda własnego brata, Saro, boja nie jestem pani krewnym.W jej oczach błysnęło oburzenie.- Nigdy pana nie pożądałam.- Och! Teraz tak pani mówi.Ale oboje wiemy, że to nieprawda - odparł.Z jakiegoś powodu chciał zadać jej takie cierpienie, jakiego sam doznawał.Chciał ją zmusić do przyznania się, że pragnęła mężczyzny, którego uważała za zupełnie nieodpowiedniego dla siebie.Chwycił ją za ramiona i trzymając wbrew jej woli, opowiedział całą swą historię.- Jestem synem Camerona Byrde’a.Jego pierworodnym - dodał z pewną satysfakcją.- Ożenił się z moją matką i spłodził mnie, później poślubił pani matkę i spłodził pani siostrę.Wyrosłem jako dziecko bez ojca, daleko stąd, w Ameryce, ale nadal jestem prawowitym dziedzicem Camerona Byrde’a.Potrząsnął nią, jakby to mogło usunąć wyraz sprzeciwu z jej bladej, pięknej twarzy.Gdy tak się nie stało, gniew, który Marshall pielęgnował w sobie przez ostatnie miesiące, wybuchnął.- Jestem jego synem, synem kobiety, której zniszczył życie.Nie ma go tutaj, by poczuł mój gniew, łajdak.Ale dostanę to, co mi się należy.Wyrównam rachunek za nędzę, jaką sprowadził na moją matkę.Przyciągnął ją tak blisko, że ich twarze niemal się stykały.Płonącymi oczami wpatrzył się w jej oczy i z bólem dostrzegł w nich strach i odrazę.- Przez chwilę myślałem, że pani jest nią, moją przyrodnią siostrą.Ale pani nianie jest, Saro Palmer.Wolno nam zgłębiać pragnienie, które w nas kipi, nawet jeśli pod nim jest nienawiść i nieufność.- Sara pchnęła go w pierś, lecz on tylko zacieśnił chwyt.- Zaprzeczy pani temu?- Tak.Puść mnie, ty straszny łajdaku, ty okropny.okropny bękarcie.Nie powinna tego mówić.Zmiana, jaka w nim nastąpiła, przeraziła ją.Szarpnął nią i przycisnął do siebie, kolana, uda, brzuch i piersi.Potem w gwałtownym pocałunku pochwycił jej usta, by ją uciszyć i poczuć nad nią władzę.Czuł palącą potrzebę zdominowania tej kobiety.Walczyła z nim, ale tylko z początku.Lecz gdy otoczył jej talię i ramiona, ujął ręką jej głowę, po czym pogłębił pocałunek, chcąc uwieść ją przyjemnością, przestała walczyć.Sztywny opór znikł i jej ciało zdawało się roztapiać przy jego ciele
[ Pobierz całość w formacie PDF ]