[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ale najgorsze było, że odwieczne przykazanie „miłuj ojca swego i matkę swoją” zmuszało ją, by godziła się z tą okupacją, aby tę agresję nazywała miłością.Matka nie była winna temu, że Teresa ją opuściła.Opuściła ją nie dlatego, że matka była taka, jaka była, ale dlatego, że była matką.)Ale głównie: żaden człowiek nie może przynieść drugiemu człowiekowi daru idylli.To umie zrobić tylko zwierzę, ponieważ nie zostało wygnane z Raju.Miłość między człowiekiem a psem jest idylliczna.Nie ma w niej konfliktu, bolesnych scen, nie ma w niej rozwoju.Karenin otoczył Tomasza i Teresę swym życiem zbudowanym na powtarzalności i oczekiwał od nich tego samego.Gdyby Karenin był człowiekiem, a nie psem, zapewne już dawno powiedziałby Teresie: „Słuchaj, już od dawna mnie nie bawi noszenie codziennie w pysku rogalika.Nie możesz wymyślić dla mnie czegoś innego?” W tym zdaniu jest zawarte całe potępienie człowieka.Ludzki czas nie toczy się w kręgu, ale biegnie naprzód po linii prostej.To jest powód, dla którego człowiek nie może być szczęśliwy, ponieważ szczęście jest pragnieniem powtarzalności.Tak, szczęście jest pragnieniem powtarzalności, mówi sobie Teresa.Kiedy przewodniczący spółdzielni wyprowadza po pracy swego Mefista i spotyka Teresę, nigdy nie zapomni jej powiedzieć:— Pani Tereso! Dlaczego go nie spotkałem wcześniej? Chodzilibyśmy z nim wspólnie na kobitki.Dwóm ryjom przecież żadna baba się nie oprze.Wyćwiczył wieprzka w ten sposób, że po tych słowach zawsze chrząkał.Teresa śmiała się, choć już z góry wiedziała, co przewodniczący powie.Dowcip przez powtarzanie nie tracił swego wdzięku.Przeciwnie, w kontekście idylli również humor podporządkowuje się słodkiemu prawu powtarzalności.5.Pies nie ma w porównaniu z ludźmi zbyt wielu przywilejów, ale jeden z nich jest wart wiele: eutanazja nie jest w jego wypadku zabroniona przez prawo; zwierzę ma prawo do miłosiernej śmierci.Karenin chodził na trzech łapkach i czym dalej, tym większą część czasu spędzał leżąc w kącie.Jęczał.Obydwoje małżonkowie byli zgodni, że nie mogą mu pozwolić na zbyteczne cierpienie.Ale zgoda na tę zasadę nie oszczędzała im dręczącej niepewności: jak poznać moment, kiedy zmęczenie jest zbyteczne? Jak określić chwilę, w której już nie warto żyć?Gdyby przynajmniej Tomasz nie był lekarzem! Można by się było schować za kogoś trzeciego.Można by iść do weterynarza i poprosić go, żeby dał psu zastrzyk.Jest to takie straszne, przyjąć na siebie rolę śmierci! Tomasz długo upierał się, że nie da mu żadnego zastrzyku, że zawołają weterynarza.Ale potem zrozumiał, że nie ma prawa odmówić mu przywileju, który nie jest udziałem żadnego człowieka: śmierć przybierze dla niego kształt tych, których kochał.Karenin jęczał całą noc, Kiedy Tomasz go rano obmacał, powiedział do Teresy:— Dłużej już nie będziemy czekać.Był ranek, za chwilę obydwoje muszą wyjść z domu.Teresa weszła do pokoju Karenina.Dotychczas leżał apatycznie (kiedy przed chwilą Tomasz go obmacywał, nie poświęcił temu żadnej uwagi), ale teraz, kiedy usłyszał skrzypnięcie drzwi, podniósł głowę i spojrzał na Teresę.Nie mogła znieść tego spojrzenia, wystraszyło ją niemal.W ten sposób nie patrzył nigdy na Tomasza, tak patrzył tylko na nią.Ale nigdy dotąd z taką intensywnością jak teraz.To nie było spojrzenie zrozpaczone ani smutne, nie, było to spojrzenie straszliwego, nieznośnego zaufania.To spojrzenie było namiętnym pytaniem.Przez całe życie czekał Karenin na odpowiedź Teresy i teraz jej oznajmiał (znacznie bardziej nalegająco, niż kiedykolwiek przedtem), że ciągle jest gotów dowiedzieć się od niej prawdy.(Wszystko, co przychodzi od Teresy, jest dla niego prawdą: kiedy mu na przykład mówi: „siad!” albo „leżeć!” są to prawdy, z którymi się utożsamia i które nadają sens jego życiu.)To spojrzenie straszliwego zaufania trwało krótko.Po chwili znów ułożył głowę na łapach.Teresa wiedziała, że tak już nigdy na nią nie spojrzy.Nigdy nie dawali mu słodyczy, ale przed kilku dniami kupiła mu parę tabliczek czekolady.Rozpakowała je ze sreberka, połamała i położyła obok niego.Dodała jeszcze miskę wody, żeby mu niczego nie brakowało, kiedy zostanie na kilka godzin w domu sam.Spojrzenie, które przed chwilą na nią skierował, jak gdyby go zmęczyło.Choć leżała koło niego czekolada, nie uniósł już głowy.Położyła się obok niego na podłodze i objęła go.Bardzo powoli, ze zmęczeniem obwąchał ją i raz czy dwa polizał.Przyjęła to polizanie z zamkniętymi oczyma, jak gdyby chciała je zapamiętać na zawsze.Odwróciła głowę, żeby mógł polizać jeszcze drugi policzek.Potem musiała iść do swoich jałówek.Wróciła po obiedzie.Tomasza nie było jeszcze w domu.Karenin wciąż leżał wśród czekolady.Słyszał jej wejście, nie podniósł już głowy.Jego chora noga spuchła i guz wystąpił w jeszcze jednym miejscu.Między sierścią pojawiła się jasnoczerwona (niepodobna do krwi) kropelka.Znów położyła się obok niego na podłodze.Jedną rękę przerzuciła przez jego ciało, oczy miała przymknięte.Potem usłyszała jak ktoś wali do drzwi.Odezwał się głos:— Panie doktorze! Panie doktorze! Jest tu prosię i jego przewodniczący!Nie była w stanie z nikim rozmawiać.Jeszcze raz usłyszała:— Panie doktorze! Ryje przyszły! – a potem zrobiło się cicho.Dopiero po pół godzinie przyszedł Tomasz.W milczeniu poszedł do kuchni i przygotował zastrzyk.Kiedy wszedł do pokoju, Teresa już stała, a Karenin podniósł się z wysiłkiem.Kiedy zobaczył Tomasza, słabo zamerdał ogonem.— Popatrz – powiedziała Teresa.– Jeszcze wciąż się uśmiecha!Powiedziała to błagalnie, jak gdyby chciała prosić tymi słowami jeszcze o małą zwłokę, ale nie nalegała.Powoli rozścieliła prześcieradło na tapczanie.Było to białe prześcieradło usiane wzorem małych fioletowych kwiatków.Wszystko zresztą miała już przygotowane i przemyślane, jak gdyby wyobrażała sobie śmierć Karenina od wielu dni.(Ach, jakie to straszne.my przecież właściwie wyobrażamy sobie naprzód śmierć tych.których kochamy!)Nie miał już siły wskoczyć na tapczan.Wzięli go w objęcia i razem podnieśli.Teresa położyła go na boku, a Tomasz oglądał mu łapkę.Szukał, gdzie żyła najwyraźniej występuje pod skórą [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • rurakamil.xlx.pl
  •