[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wydawało się, że patrzy przez niego, jakby był powietrzem.A może to jej duch dokądś odleciał? Wpatrywała siew odległy punkt, znajdujący się daleko za ścianami klasy.Ponieważ nie była naocznym świadkiem, prawdopodobnie próbowała sobie wyobrażać skalę wybuchu.Rękę podniosła Tisha Cornwall.Każdy paznokieć miała pomalowany na inny kolor.Jej włosy stanowiły historyczny przekrój fryzur: część włosów miała ułożonych lokówką, część skręconych w dredy, z boku wisiało coś na kształt kucyka, część głowy była wygolona, reszta włosów ufarbowana.- Będzie pan w programie Howarda Sterna? Davidowi opadły ręce.- Hej ty, daj spokój - krzyknął Ray-Za.- Nie przesadzaj.- Właśnie - burknął sfrustrowany David.- Wydaje się, że tracimy poczucie tego, co się liczy, a co nie.To nie zabawka dla mediów, lecz realne życie.Wszyscy przeszliśmy przez coś strasznego, zginął nasz przyjaciel, a koleżanka o mało sienie spaliła.To nie program rozrywkowy w telewizji, tylko prawda.Zapomnieliśmy, czym te rzeczy się różnią?- Tak jest! - wykrzyknęła z entuzjazmem Seniqua Dawn Rollins.12Nie kupuję tego - powiedziała Judy Mandel.Siedziała przy swoim biurku w redakcji „New York Tribune”, stukała kluczami, żuła gumę i oglądała w wiszącym pod sufitem telewizorze poranną konferencję prasową prezydenta.- Czego nie kupujesz? - spytał jej przyjaciel, felietonista Bill Ryan, siedzący po drugiej stronie przepierzenia.Prezydent właśnie mówił, że minęła era wielkich rządów i nadszedł czas, aby każdy przejął odpowiedzialność za własne życie.Jako przykład podał rodziców z Kalifornii, którzy zorganizowali własną szkolę, opowiedział o kobiecie z Alabamy, która po dwudziestu latach przestała korzystać z opieki społecznej i o Davidzie Fitzgeraldzie, który uratował na Coney Island dzieci z płonącego autobusu.A więc tak wyglądał błysk z nieba, reanimujący historię.Bez prezydenta David Fitzgerald byłby za tydzień błahostką i powtórką z „Kiedy nieszczęście uderza, część II”, teraz zaś sprawa nagle nabrała wagi.- Nie wspomniał przypadkiem, że ci rodzice z Kalifornii mają średni roczny dochód siedemdziesiąt tysięcy? - spytał Bill.- Jest coś dziwnego w tej sprawie z nauczycielem - odparła Judy.Wypluła gumę do żucia i zaczęła gryźć długopis.- Nie umiem tylko określić, co.Konferencja prasowa skończyła się i ruszyły poranne talk-show.- Powątpiewanie w autorytety zawsze się opłacało.- Bill wkręcił w starego remingtona dwie kartki papieru - na pierwszej pisał, spodnia służyła do ochrony wałka.- Lord Acton powiedział, że wielcy ludzie prawie zawsze są źli.- Dlaczego on powstrzymywał dzieciaki przed wejściem do autobusu? Dlaczego mówił o bombie, choć policja jeszcze tego oficjalnie nie stwierdziła?Bill wyjął z szuflady pustą fajkę i wetknął ją sobie w kąt ust.- Chcesz poprosić Nazistę, żeby dał ci tę sprawę?Popatrzyła w kierunku zamkniętego boksu, w którym redaktor naczelny, szorstki siwowłosy Australijczyk Robert Cranbury-Nazista, chodził energicznie w tę i z powrotem, besztając swoich trzech zastępców, noszących w redakcji przydomki Pierwszy Diabeł, Zazdrosny Pierdoła i Śmierć Nadziei.- Nie - odparła Judy, krzyżując i prostując nogi, niezdolna nawet przez chwilę usiedzieć spokojnie.- Teraz, kiedy na scenę wkroczyli prezydent i gubernator, robi się z tego wielkiej wagi opowiastka polityczna.Dają starym rębajłom i policyjnym cwaniakom.- A co dał tobie?Westchnęła i zaczęła poprawiać sznurowadła martensów.- Ja mam się dalej zajmować zmieniającym płeć śpiewakiem.- Kim?- Nie słyszałeś? - Objęła twarz dłońmi i z rozdrażnieniem wydęła wargi.- Gość, którego piosenka utrzymywała się przez cztery tygodnie na pierwszym miejscu amerykańskiej listy przebojów, podobno przyjechał do Nowego Jorku na operację zmiany płci.- Boże, jaki ja jestem stary!- Nazista chce, żebym prowadziła obserwację tej praktyki lekarskiej.- To jedna z korzyści, kiedy ma się siedemdziesiąt pięć lat.- Bill zachichotał i zaczął zakładać na uszy słuchawki walkmana, żeby w trakcie pisania felietonu móc słuchać Mahlera.- Nasi panowie i wydawcy wolą oszczędzać moją subtelną wrażliwość i umieszczają mój felieton za reklamami samochodów, gdzie nie mogę nikomu zaszkodzić.Przyglądała mu się przez chwilę, obserwując, jak chudy siwowłosy redaktor stuka na starej maszynie do pisania i ssie fajkę bez tytoniu, bo palenia zabraniało nowe redakcyjne zarządzenie.Wyglądał jak pomnik dziennikarstwa dwudziestego wieku, przeniesiony do nowoczesnego pomieszczenia wielkiej korporacji prasowej.Nowinki i modne trendy uderzały w niego jak fale, a on pozostawał beznamiętny i niezmienny - znajdując oparcie w znakomitym intelekcie i bogatym życiu wewnętrznym - niczym skała na środku oceanu.Chciałaby być taka jak on, lecz ciągle coś ją znosiło na bok.Ciągle jeszcze rozpaczliwie walczyła o wyrobienie sobie nazwiska.W szkole łatwo ściągała na siebie uwagę - głownie bezczelnością i siedzeniem z odpowiednio rozchylonymi nogami, ale nowojorscy dziennikarze znali te numery na pamięć.Po półtora roku pracy w dalszym ciągu pisała krótkie informacje na dziewiątą stronę i „reportaże” o kolejnym aktorze, który pobił fotoreportera.Miała wrażenie, że ześlizguje siew coś określanego mianem „korporacyjnej anonimowości”; jeśli czegoś wkrótce nie zrobi, stanie się jedną z czterdziestoparoletnich „zakonnic z działu wiadomości”, pracujących na okrągło i wracających do domu, gdzie czeka jedynie białe wino i twarożek.- Dlaczego nie dali te} historii ze zmianą płci Riordanowi?- Bill zdjął słuchawki.- Co?- Twojemu byłemu.- Bill skinął głową w kierunku Terry’ego Riordana, kręcącego się w fotelu kilka metrów dalej ze słuchawką przy uchu.- Czy to nie on pisał w zeszłym miesiącu artykuł o chirurgu plastycznym gwiazd?Judy popatrzyła na Riordana, młodego, próżnego reportera z rubryki towarzyskiej, z którym krótko spotykała siew lecie.- O tak.on to uwielbia.- No to powiedz Naziście, żeby jemu to dał.Zna możliwe kontakty.Ty zostań przy nauczycielu.- Myślisz, że mi pozwoli?- Jak powiedziałaś - z powodu wypowiedzi prezydenta jest to teraz wielka sprawa.Nazista zrobi wszystko, żeby być pierwszy.Niech myśli, że coś masz.- Aleja nic nie mam.Detektywi nie chcieli ze mną rozmawiać.- Słuchaj, jesteś niezła lalka.Popatrz na siebie, na swoją krótką spódniczkę, czarne pończochy i fryzurę jak Lulu.Nie oparłby ci się nawet kardynał Spellman.Bill był stary, ale teraz dotarło do niej, że nie aż „tak” stary.Jadał z Bacall i tańczył z Monroe.Jeśli miał ochotę prawić jej komplementy, bardzo proszę.- Poza tym rzecznikiem policji jest teraz John LeVecque - kontynuował Bill.- Ten bałwan, który pracował dla „Post”.Idź do komendy głównej i potrząśnij nim trochę.Niech ci coś powie o śledztwie, o tym, co trzyma za zaciśniętymi zębami.- A jak mam to zrobić?- Prowokacją.Bądź bezlitosna.Zadawaj najtrudniejsze pytania, jakie przyjdą ci do głowy.Manipuluj manipulatorami.A przede wszystkim, bądź zainteresowana.- To wszystko?- Tak, zawsze pisz w formie czynnej i próbuj zachować nieco godności.- Łatwo ci mówić.Jesteś stary.Zachichotał i zaczął zakładać słuchawki.Judy wstała, wygładziła spódnicę i odrzuciła do tyłu włosy, przygotowując się do rozmowy z Nazistą.- Wiesz, a tak poza tym.- popatrzyła na Billa z siwą grzywą zwisającą nad klawiaturą - jeśli wielcy ludzie są zawsze źli, to jacy są mali?- Gorsi niż można sobie wyobrazić
[ Pobierz całość w formacie PDF ]