[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jakie zimno.Wsta³.Patrz¹c na cz³owieczka, uœmiechn¹³ siê.Potem odchyli³ po³ê kurtki, wyci¹gn¹³ znabitej sakiewki dwie z³ote monety, rzuci³ je na stó³.Monety zabrzêcza³y,jedna, tocz¹c siê, uderzy³a o ostrze sztyletu, wci¹¿ tkwi¹cego w wyg³adzonymdrewnie.VIIIUderzenie spad³o niespodziewanie, pa³ka cicho œwisnê³a w ciemnoœci, tak szybko,¿e niewdele brakowa³o, by wiedŸmin nie zd¹¿y³ zas³oniæ g³owy uniesionymodruchowo ramieniem, by nie zdo³a³ zamortyzowaæ ciosu elastycznym ugiêciemcia³a.Odskoczy³, upadaj¹c na kolano, przekozio³kowa³, stan¹³ na nogi, wyczu³ruch powietrza, ustêpuj¹cego pod nowym zamachem pa³ki, unikn¹³ ciosu zwinnympiruetem, zawirowa³ pomiêdzy dwie otaczaj¹ce go w ciemnoœci sylwetki, siêgn¹³nad prawe ramiê.Po miecz.Nie mia³ miecza.Nic nie wykorzeni ze mnie tych odruchów, pomyœla³, odskakuj¹c miêkko.Rutyna?Pamiêæ komórkowa? Jestem mutantem, reagujê jak mutant, pomyœla³, padaj¹c znówna kolano, unikaj¹c uderzenia, siêgaj¹c po sztylet do cholewy.Nie mia³sztyletu.Uœmiechn¹³ siê krzywo i dosta³ pa³k¹ w g³owê.Rozb³ys³o mu w oczach, bólzapromieniowa³ a¿ do czubków palców.Upad³, odprê¿aj¹c siê, nie przestaj¹cuœmiechaæ.Ktoœ zwali³ siê na niego, przyciskaj¹c do ziemi.Ktoœ inny zerwa³ mu sakiewkê zpasa.Z³owi³ okiem b³ysk no¿a.Klêcz¹cy na jego piersi rozerwa³ mu kubrak podszyj¹, chwyci³ za ³añcuszek, wyci¹gn¹³ medalion.I natychmiast wypuœci³ go zrêki.- Na Baal-Zebutha - us³ysza³ sapniêcie.- To wiedŸmin.Charakternik.Tendrugi zakl¹³ dysz¹c.- Nie mia³ miecza.Bogowie.Tfu, tfu, na urok, na Z³e.Wiejmy st¹d,Radgast! Nie dotykaj go, tfu, tfu!Ksiê¿yc na moment przeœwietli³ rzadsz¹ chmurê.Geralt zobaczy³ tu¿ nad sob¹wychud³¹, szczurz¹ twarz, ma³e, czarne, lœni¹ce oczka.Us³ysza³ tupot nóg tegodrugiego, oddalaj¹cy siê, nikn¹cy w zau³ku, z którego œmierdzia³o kotami iprzypalonym t³uszczem.Cz³owieczek o twarzy szczura zdj¹³ powoli kolano z jego piersi.- Nastêpnym razem.- Geralt us³ysza³ jego wyraŸny szept.- Nastêpnym razem,gdy bêdziesz chcia³ pope³niæ samobójstwo, wiedŸminie, to nie wci¹gaj w toinnych.Po prostu powieœ siê w stajni na lejcach.IXW nocy musia³o padaæ.Geralt wyszed³ przed stajniê, przecieraj¹c oczy, wyczesuj¹c palcami s³omê zw³osów.Wschodz¹ce s³oñce b³yszcza³o na mokrych dachach, z³otem lœni³o wka³u¿ach.WiedŸmin splun¹³, w ustach wci¹¿ mia³ niesmak, guz na g³owie rwa³ têpym bólem.Na barierce przed stajni¹ siedzia³ chudy, czarny kot, w skupieniu li¿¹c ³apkê.- Kici, kici, koteczku - powiedzia³ wiedŸmin, Kot nieruchomiej¹c spojrza³ naniego z³owrogo, po³o¿y³ uszy i zasycza³, obna¿aj¹c kie³ki.- Wiem - Geralt kiwn¹³ g³ow¹.- Ja ciebie te¿ nie lubiê.¯artowa³em tylko.Niespiesznymi ruchami mocno poœci¹ga³ rozluŸnione klamry i sprz¹czki kurtki,wyrówna³ na sobie fa³dy odzie¿y, sprawdzi³, czy w ¿adnym miejscu nieograniczaj¹ swobody ruchów.Przerzuci³ miecz przez plecy, poprawi³ po³o¿enierêkojeœci nad prawym barkiem.Przepasa³ czo³o skórzan¹ opask¹, odgarniaj¹cw³osy do ty³u, za uszy.Naci¹gn¹³ d³ugie, bojowe rêkawice, naje¿one krótkimisto¿kami srebrnych kolców.Jeszcze raz spojrza³ na s³oñce, zwê¿aj¹c Ÿrenice w pionowe szparki.Piêknydzieñ, pomyœla³.Piêkny dzieñ do walki.Westchn¹³, splun¹³ i powoli poszed³ w dó³ uliczki, wzd³u¿ murów wydzielaj¹cychostr¹, przenikliw¹ woñ mokrego tynku, wapiennej zaprawy.- Ej, cudaku!Obejrza³ siê.Cykada w towarzystwie trzech podejrzanie wygl¹daj¹cych,uzbrojonych osobników siedzia³ na stosie belek u³o¿onych wzd³u¿ wa³u.Wsta³,przeci¹gn¹³ siê, wyszed³ na œrodek uliczki, starannie omijaj¹c ka³u¿e.- Dok¹d to? - spyta³, opieraj¹c w¹skie d³onie o obci¹¿ony broni¹ pas.- Nie twój interes.- ¯eby wyjaœniæ sprawê, guzik mnie obchodz¹ starosta, czarownik i ca³e tozasrane miasto - powiedzia³ Cykada, wolno akcentuj¹c s³owa.- Idzie mi jednak ociebie, wiedŸminie.Nie dojdziesz do koñca tej uliczki.S³yszysz? Chcêsprawdziæ jakiœ to sprawny w walce.Nie daje mi to spokoju.Stój, powiadam.- Zje¿d¿aj mi z drogi.- Stój! - wrzasn¹³ Cykada, k³ad¹c d³oñ na rêkojeœci miecza.- Nie poj¹³eœ, comówiê? Bêdziemy siê biæ! Wyzywam ciê! Zaraz siê oka¿e, kto jest lepszy!Geralt wzruszy³ ramionami, nie zwalniaj¹c kroku.- Wyzywam ciê do walki! S³yszysz, odmieñcze? - krzykn¹³ Cykada, ponowniezastêpuj¹c mu drogê.- Na co czekasz? Wyci¹gaj ¿elazo z jaszczura! Co to,strach ciê oblecia³? Czy te¿ mo¿e stajesz tylko tym, którzy, jak Istredd,chêdo¿yli tê twoj¹ wiedŸmê?Geralt szed³ dalej, zmuszaj¹c Cykadê do cofania siê,do niezrêcznego marszu ty³em.Towarzysz¹cy Cykadzie osobnicy wstali z kupybierwion, ruszyli za nimi, trzymaj¹c siê jednak z ty³u, w oddaleniu.Geralts³ysza³, jak b³oto mlaska pod ich butami.- Wyzywam ciê! - powtórzy³ Cykada, bledn¹c i czerwieni¹c na przemian.-S³yszysz, wiedŸmiñska zarazo? Czego ci jeszcze trzeba? Mam napluæ ci w gêbê?- Pluj sobie.Cykada zatrzyma³ siê i rzeczywiœcie nabra³ tchu w piersi, sk³adaj¹c usta dopluniêcia.Patrzy³ w oczy wiedŸmina, nie na jego rêce.I to by³ b³¹d.Geralt,wci¹¿ nie zwalniaj¹c kroku, b³yskawicznie uderzy³ go, bez zamachu, tylko zugiêcia kolan, piêœci¹ w kolczastej rêkawicy.Uderzy³ w same usta, prosto wwykrzywione wargi.Wargi Cykady pêk³y, eksplodowa³y jak mia¿d¿one wiœnie.WiedŸmin zgarbi³ siê i uderzy³ jeszcze raz, w to samo miejsce, tym.razembior¹c krótki zamach, czuj¹c, jak wraz z si³¹ i impetem uderzenia uchodzi zniego wœciek³oœæ.Cykada, obracaj¹c siê z jedn¹ nog¹ w b³ocie, a drug¹ w górze,rzygn¹³ krwi¹ i plusn¹³ w ka³u¿ê, na wznak.WiedŸmin, s³ysz¹c za sob¹ sykniêcieklingi w pochwie, zatrzyma³ siê i obróci³ p³ynnie, z d³oni¹ na rêkojeœcimiecza.- No - powiedzia³ dr¿¹cym ze z³oœci g³osem.- No, proszê.Ten, który doby³ broni, patrzy³ mu w oczy.Przez chwilê.Potem odwróci³ wzrok.Pozostali zaczêli siê cofaæ.Powoli, coraz szybciej.S³ysz¹c to, cz³owiek zmieczem cofn¹³ siê równie¿, bezg³oœnie poruszaj¹c ustami.Ten, który by³najdalej, odwróci³ siê i pobieg³, rozpryskuj¹c b³oto.Pozostali zamarli wmiejscu, nie próbowali podchodziæ
[ Pobierz całość w formacie PDF ]