[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.I to jest prawda, Val.Prawda jest okruchem lodu".No, Geralt? Zadowoli³em ciê? Skorzysta³eœ ze swojego prawa?WiedŸmin powoli kiwn¹³ g³ow¹.- Dobrze - rzek³ Istredd.- Teraz ja skorzystam z mojego.Bo ja nie przyjmujêtego listu do wiadomoœci.Ja nie mogê bez niej.Wolê ju¿.Stawaj, dodiab³a!Zgarbi³ siê i wyci¹gn¹³ miecz szybkim, zwinnym ruchem, œwiadcz¹cym o wprawie.Pustu³ka zaskrzecza³a.WiedŸmin sta³ nieruchomo, z opuszczonymi wzd³u¿ boków rêkami.- Na co czekasz? - szczekn¹³ czarodziej.Geralt powoli uniós³ g³owê, popatrzy³na niego przez chwilê, potem odwróci³ siê na piêcie.- Nie, Istredd - powiedzia³ cicho.- ¯egnaj.- Co to ma znaczyæ, do cholery? Geralt zatrzyma³ siê.- Istredd - rzuci³ przez ramiê.- Nie wci¹gaj w to innych.Je¿eli musisz, topowieœ siê w stajni na lejcach.- Geralt! - krzykn¹³ czarodziej, a g³os za³ama³ mu siê nagle, uderzy³ uchofa³szyw¹, z³¹ nut¹.- Ja nie zrezygnujê! Nie ucieknie przede mn¹! Pojadê za ni¹do Venger-bergu, pojadê za ni¹ na koniec œwiata, odnajdê j¹! Nie zrezygnujê zniej nigdy! Wiedz o tym!- ¯egnaj, Istredd.Odszed³ w zau³ek, nie odwracaj¹c siê ju¿ ani razu.Szed³, nie zwracaj¹c uwagina ludzi, szybko schodz¹cych mu z drogi, na zatrzaskiwane pospiesznie drzwi iokiennice.Nie zauwa¿a³ nikogo i niczego.Myœla³ o liœcie, który czeka na niego w ober¿y.Przyspieszy³ kroku.Wiedzia³, ¿e na wezg³owiu ³Ã³¿ka czeka na niego mokra oddeszczu, czarna pustu³ka, trzymaj¹ca list w zakrzywionym dziobie.Chcia³ jaknajprêdzej przeczytaæ ten list.Chocia¿ zna³ jego treœæ.- Ty œwinio! Ty zapowietrzony œpiewaku! Ty oszuœcie!Geralt, zaciekawiony, poci¹gn¹³ klacz za róg uliczki.Zanim jeszczezlokalizowa³ Ÿród³o wrzasków, do³¹czy³ siê do nich g³êboki, lepko szklanybrzêk.S³Ã³j wiœniowych konfitur, pomyœla³ wiedŸmin.Taki odg³os wydaje s³Ã³jwiœniowych konfitur, gdy rzuciæ nim w kogoœ z du¿ej wysokoœci lub z du¿¹ si³¹.Pamiêta³ to dobrze, Yennefer, gdy mieszkali razem, zdarza³o siê niekiedy wgniewie rzucaæ w niego s³ojami konfitur.Tymi, które dostawa³a od klientów.Yennefer pojêcia bowiem nie mia³a o wyrobie konfitur, a magia by³a pod tymwzglêdem zawodna.Za rogiem uliczki, pod w¹skim, pomalowanym na ró¿owo domkiem zebra³a siê sporagrupka gapiów.Na maleñkim, ukwieconym balkonie, tu¿ pod spadzistym okapemdachu, sta³a m³oda, jasnow³osa kobieta w nocnej koszuli.Wyginaj¹c pulchniutkiei okr¹glutkie ramiê, widoczne spod falbanek, kobieta z rozmachem cisnê³a w dó³obt³uczon¹ doniczkê.Szczup³y mê¿czyzna w œliwkowym kapelusiku z bia³ym piórkiem odskoczy³ jakoparzony, doniczka mlasnê³a o ziemiê tu¿ przed nim, rozpryskuj¹c siê w kawa³y.- Proszê ciê, Vespula! - krzykn¹³ mê¿czyzna w kapelusiku z piórkiem.- Niedawaj wiary plotkom! By³em ci wierny, niech skonam, jeœli to nieprawda!- £ajdaku! Diabli synu! Przyb³êdo! - wrzasnê³a pulchniutka blondynka i skry³asiê w g³êbi domu, niew¹tpliwie w poszukiwaniu dalszych pocisków.- Hej, Jaskier - zawo³a³ wiedŸmin, ci¹gn¹c na plac boju opieraj¹c¹ siê iprychaj¹c¹ klacz.- Jak siê masz? Co siê dzieje?- Normalnie - rzek³ trubadur, wyszczerzywszy zêby.- Jak zwykle.Witaj, Geralt.Co tu porabiasz? Cholera, uwa¿aj!Cynowy pucharek œwisn¹³ w powietrzu i z brzêkiem odbi³ siê od bruku.Jaskierpodniós³ go, obejrza³ i cisn¹³ do rynsztoka.- Zabieraj te ³achmany! - wrzasnê³a jasnow³osa, wdziêcznie faluj¹c falbankamina pulchniutkich piersiach.- I precz z moich oczu! ¯eby noga twoja tu wiêcejnie posta³a, ty grajku!- To nie moje - zdziwi³ siê Jaskier, podnosz¹c z ziemi mêskie spodnie o ró¿nychkolorach nogawek.- W ¿yciu nie mia³em takich spodni.- Wynoœ siê! Nie chcê ciê widzieæ! Ty.ty.Wiesz, jaki ty jesteœ w ³Ã³¿ku?Do niczego! Do niczego, s³yszysz? S³yszycie, ludzie?Nastêpna doniczka œwisnê³a, zafurkota³a wyrastaj¹cym z niej suchym badylem.Jaskier ledwo zd¹¿y³ siê uchyliæ.Za doniczk¹, wiruj¹c, pofrun¹³ w dó³miedziany sagan o pojemnoœci minimum dwóch i pó³ galona.T³um gapiów,trzymaj¹cy siê poza zasiêgiem ostrza³u, zatacza³ siê ze œmiechu.Co wiêksidowcipnisie bili brawo i niegodnie pod¿egali blondynkê do czynu.- Czy ona nie ma w domu kuszy? - zaniepokoi³ siê wiedŸmin.- Tego nie mo¿na wykluczyæ - powiedzia³ poeta, zadzieraj¹c g³owê w stronêbalkonu.- Ona ma w domu straszn¹ rupieciarniê.Widzia³eœ te spodnie?- Mo¿e wiêc lepiej chodŸmy st¹d? Wrócisz, gdy siê uspokoi.- Diab³a tam - skrzywi³ siê Jaskier.- Nie wrócê do domu, z którego rzuca siêna mnie kalumnie i miedziane garnki.Nietrwa³y ów zwi¹zek uwa¿am za zerwany.Poczekajmy tylko, niech wyrzuci moj¹.O matko, nie! Vespula! Moja lutnia!Rzuci³ siê, wyci¹gaj¹c rêce, potkn¹³, upad³, z³apa³ instrument w ostatniejchwili, tu¿ nad brukiem.Lutnia przemówi³a jêkliwie i œpiewnie.- Uff - westchn¹³ bard, zrywaj¹c siê z ziemi.- Mam j¹.Dobra jest, Geralt,teraz ju¿ mo¿emy iœæ.Mam u niej, co prawda, jeszcze p³aszcz z kunimko³nierzem, ale trudno, niech bêdzie moja krzywda.P³aszczem, jak j¹ znam, nierzuci.- Ty k³amliwa ³ajzo! - rozdar³a siê blondynka i rozbryzgliwie splunê³a zbalkonu.- Ty w³Ã³czêgo! Ty zachrypniêty ba¿ancie!- Za co ona ciebie tak? Coœ przeskroba³, Jaskier?- Normalnie - wzruszy³ ramionami trubadur.- Wymaga monogamii, jedna z drug¹, asama rzuca w cz³owieka cudzymi spodniami.S³ysza³eœ, co o mnie wykrzykiwa³a? Nabogów, ja te¿ znam takie, które ³adniej odmawiaj¹, ni¿ ona daje, ale niekrzyczê o tym po ulicach.Idziemy st¹d.- Dok¹d proponujesz?- A jak myœlisz? Do œwi¹tyni Wiecznego Ognia? ChodŸ, wpadniemy pod "GrotW³Ã³czni".Muszê uspokoiæ nerwy.WiedŸmin, nie protestuj¹c, poci¹gn¹³ klacz za Jaskrem, raŸno ruszaj¹cym wciasny zau³ek.Trubadur podkrêci³ w marszu ko³ki lutni, dla próby pobrzd¹ka³ postrunach, wzi¹³ g³êboki, rozwibrowany akord.Zapachnia³o powiewem jesieniZ wiatrem zimnym ulecia³ stów sensTak byæ musi, niczego nie mog¹ ju¿ zmieniæBrylanty na koñcach twych rzês.Urwa³, weso³o pomacha³ rêk¹ dwóm smarkulom, przechodz¹cym obok z koszykamipe³nymi warzyw.Smarkule zachichota³y.- Co ciê sprowadza do Novigradu, Geralt?- Zakupy.Uprz¹¿, trochê ekwipunku.I nowa kurtka - wiedŸmin obci¹gn¹³ na sobieszeleszcz¹c¹, pachn¹c¹ nowoœci¹ skórê.- Jak ci siê wodzi moja nowa kurtka,Jaskier?- Nie nad¹¿asz za mod¹ - skrzywi³ siê bard, strzepuj¹c kurze piórko z rêkawaswego po³yskliwego, chabrowego kaftana o bufiastych rêkawach i ko³nierzupowycinanym w z¹bki.- Ach, cieszê siê, ¿e siê spotkaliœmy.Tu, w Novigradzie,stolicy œwiata, centrum i kolebce kultury.Tutaj cz³owiek œwiat³y mo¿eodetchn¹æ pe³n¹ piersi¹!- PrzejdŸmy mo¿e oddychaæ uliczkê dalej - zaproponowa³ Geralt, patrz¹c naobdartusa, który kucn¹wszy i wyba³uszywszy oczy wypró¿nia³ siê w bocznymzau³ku.- Denerwuj¹cy staje siê ten twój wieczny sarkazm - Jaskier skrzywi³ siê znowu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]