[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.List ten poddajemy w ca³oœci.„Piszê do Was, mój Ojcze, aby Wam oznajmiæ o dwojakim cudzie, którego dozna³emzmi³osierdzia Bo¿ego, to jest uzdrowienie mojej ¿ony i mojego syna.W dniœwi¹teczne sklepmój zwyczajnie jest zamkniêty; maj¹c tedy wiêcej czasu, zabra³em siê doczytania ksi¹¿ki onabo¿eñstwie za dusze czyœæcowe, której wydrukowanie ³askawie mi powierzyæraczy³eœ.Gdybym jeszcze by³ zajêty tym czytaniem, oznajmuj¹ mi, ¿e moje dziecko,czteroletnich³opczyk, ciê¿ko zachorowa³; po kilku dniach tak mu siê pogorszy³o, ¿edoktorowie niemieli ¿adnej nadziei wyleczenia go, i ju¿ czyniono przygotowania do pogrzebu.Wciê¿kiejboleœci mojej, zwróci³em siê do Boga i przysz³a mi myœl, ¿e mo¿e go uratujê,czyni¹c œlubnakorzyœæ dusz czyœæcowych.Nazajutrz rano idê do koœcio³a i gor¹co proszê PanaBoga, abymnie wys³ucha³, obowi¹zuj¹c siê œlubem rozdaæ darmo sto egzemplarzy tejksi¹¿eczkizachêcaj¹cej do mi³osierdzia nad Koœcio³em cierpi¹cym, a rozdaæ je kap³anom izakonnikom,aby z wiêkszym po¿ytkiem wype³nione by³y praktyki, które tam s¹ wskazane.By³em pe³en nadziei.Gdym wróci³ do domu, znalaz³em lepiej syna mojego; prosi³oposi³ek, chocia¿ od kilku dni nie móg³ prze³kn¹æ ani kropli wody.Nazajutrzzdrów by³zupe³nie, wsta³ poszed³ na przechadzkê, jad³, jakby nigdy nie chorowa³.Przejêtywdziêcznoœci¹ stara³em siê jak najprêdzej dope³niæ mego przyrzeczenia.Poszed³em doksiê¿y, prosi³em, aby ze stu egzemplarzy wziêli dla siebie, ile zechc¹, aresztê, ¿eby samirozdali kap³anom, zakonnikom, klasztorom; aby dusze czyœæcowe, mojedobrodziejki, mia³y zich modlitwy ratunek.”(Ten¿e sam cz³owiek za wstawiennictwem dusz czyœæcowych wyprosi³ uleczenieœmiertelnie chorej ¿ony, pomijam ów opis, jako bardzo podobny do poprzedniego)(A.Morawski: Cuda i ³aski Mi³osierdzia Bo¿ego, Warszawa 1892, s.12 – 14)208Ja³mu¿na za umar³ych nie zostanie bez nagrody„Nie wszyscy mog¹ dawaæ wielkie ja³mu¿ny, ale i przy dobrej woli i ma³¹ ofiar¹mo¿emywspomagaæ dusze cierpi¹ce – aby zapewniæ b³ogos³awieñstwo Boskie.Wdowaewangelicznaz³o¿y³a dwa szel¹¿ki do skarbonki koœcielnej, a Chrystus Pan pochwali³ j¹, i¿da³a co mog³a.Ten przyk³ad naœladowa³a jedna uboga niewiasta neapolitañska, która zaledwiemog³awy¿ywiæ gromadkê drobnych dziatek.M¹¿ jej, ubogi wyrobnik pobo¿ny i poczciwy,przynosi³ co wieczór nêdzn¹ zap³atê swej ciê¿kiej pracy.Jednego dnia niestety!ten biednyojciec ujêty by³ i uwiêziony za d³ugi, a ca³y ciê¿ar utrzymania rodziny spad³na nieszczêœliw¹matkê, która nie mia³a innego sposobu ¿ycia, jak tylko praca swoich r¹k iufnoœæ wmi³osierdziu Bo¿ym.Dzieñ i noc w serdecznej modlitwie b³aga³a Boga o ratunek wtejniedoli, a szczególnie o uwolnienie mê¿a, który jêcza³ w wiêzieniu nie za jakiewystêpki, abiedna kobieta nie mia³a ¿adnej nadziei op³acenia tych d³ugów.Powiedziano jej o pewnym zamo¿nym obywatelu, który u¿ywa³ swego maj¹tku nawsparcie nieszczêœliwych.Natychmiast uboga niewiasta stara³a siê o napisanieproœby, wktórej wyra¿a sw¹ nêdzê i prosi o ³askê litoœciwego pana.Ale niestety,otrzymuje tylkodrobn¹ ja³mu¿nê – ma³y pieni¹dz.Co pocz¹æ i do kogo siê udaæ? Zasmucona,zbola³a nadwszelki wyraz, idzie do koœcio³a, a rzucaj¹c siê do stóp Zbawiciela utajonego wNajœwiêtszym Sakramencie, b³aga o cud mi³osierdzia dla swej nieszczêœliwejrodziny, bopró¿na jest w ludziach nadzieja.Wtem jakby b³yskawica uderza j¹ myœl, zapewneod Anio³aStró¿a, prosiæ o przyczynê dusz czyœæcowych.S³ysza³a od kogoœ o ichcierpieniach i owielkiej ich wdziêcznoœci dla tych, którzy je wspieraj¹.Pocieszona tymnatchnieniem, idziezaraz do zakrystii, sk³ada swój pieni¹¿ek i prosi o odprawienie Mszy œwiêtej zadusze wczyœæcu.Jakiœ litoœciwy kap³an tam bêd¹cy, rozpocz¹³ œwiêt¹ Ofiarê, z któr¹ona swoje gor¹cemod³y ³¹czy³a, le¿¹c krzy¿em na ziemi.Powsta³a z tej modlitwy wielce wzmocniona i pocieszona na duchu, jakby pewn¹by³a, ¿ej¹ Pan Bóg wys³ucha³.I oto, gdy wracaj¹c do domu przebiega gwarne ulicemiasta, zbli¿a siêdo niej jakiœ powa¿ny starzec i pyta: „czemu siê tak smutn¹ wydajesz?” Onaodpowiadawymownie o swoim utrapieniu.Nieznajomy s³ucha j¹ ze wspó³czuciem, zachêca doufnoœci wBogu, i oddalaj¹c siê, wrêcza jej list, prosz¹c, aby go zanios³a do wskazanejosoby.Biednakobieta idzie prosto na oznaczone miejsce, a znalaz³szy tam m³odego cz³owieka,gospodarzadomu, spe³nia polecenie.Ten otworzywszy papier, z niezmiernym wzruszeniem,poznajepismo swego ojca zmar³ego od kilkunastu lat.– Sk¹d masz ten list? kto ci go da³? – wo³a nadzwyczaj zdziwiony.– Panie! – rzecze przelêkniona niewiasta – jakiœ powa¿ny mê¿czyzna spotka³ mnienaulicy, rozmawia³ ze mn¹ i kaza³ mi ten list przynieœæ do tego domu; nie wiem,co w nimnapisano, nic mi o tym nie mówi³.Coraz wiêcej wzruszony i zdziwiony m³odzieniec, czyta g³oœno list, jaknastêpuje:„Synu mój, twój ojciec dziœ wybawiony jest z czyœæca przez tê ubog¹ niewiastê,która ciwrêczy to pismo; z jej ofiary odprawi³a siê tego ranka Msza œwiêta, za dusze wczyœæcu, a Panw mi³osierdziu swoim przyj¹³ j¹ na dope³nienie mego oczyszczenia: winniœmy jejprzetonajwiêksz¹ wdziêcznoœæ.Ta poczciwa kobieta jest w ciê¿kim niedostatku, polecamj¹ twojejopiece.” (dz.cyt.s.16 – 20)Oczywiœcie nie muszê chyba dodawaæ, i¿ syn ojca wybawionego z czyœæca sutozaopatrzy³ow¹ ubog¹ kobietê, zadbawszy o to, aby ju¿ nigdy nie zazna³a niedostatku.Jest to kolejny przyk³ad, ¿e mi³osierdzie okazane duszom czyœæcowym sprowadzana nascuda mi³osierdzia Boskiego.209O ¿o³nierzach po œmierci o wspomo¿enie prosz¹cychOko³o Roku Pañskiego 1078, nieopodal Wormacji, przez wiele dni i nocyobserwowaæmo¿na by³o wielkie dziwy.Oto wielka iloœæ zbrojnych – jednych pieszych, innychzasiêkonnych, pokazywa³a siê okolicznym mieszkañcom, zgie³k czyni¹c.A zdawa³o siêjakbyzastêpy owe wychodzi³y z pobliskiej góry.Zdarzenie owo wzbudza³o ni tylko zdziwienie, ale i strach.Znalaz³ siê jednakprzecie¿mnich pewien, mieszkaniec Lunxurgeñskiego klasztoru, który wespó³ z kilkomatowarzyszami, zawiesiwszy sobie na szyi krzy¿, wyszed³ odwa¿nie owym zbrojnymnaspotkanie.Skoro ich zagadn¹³ kim s¹, sk¹d siê tutaj wziêli i czego by ¿¹dali, us³ysza³takow¹odpowiedŸ:– Nie jesteœmy nocnym przywidzeniem, ani te¿ ¿ywymi ludŸmi, lecz duszami, któreniegdyœ na tym œwiecie mo¿nym panom s³u¿y³y.Przed wielu laty w tym w³aœniemiejscu, wsrogiej bitwie œmieræ ponieœliœmy.– A poniewa¿ bezbo¿ny ¿ywot pêdziliœmy, karê teraz cierpieæ musimy.– Patrz na nas
[ Pobierz całość w formacie PDF ]