[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Abywaæ, to ona u nas ju¿ bywa³a.Przegrzybek uœmiechn¹³ siê szeroko, szczerbate i znacz¹co.Herbolth nadalpatrzy³ w oczy Geralta, bez uœmiechu.Geralt uœmiechn¹³ siê równie¿,najpaskudniej jak umia³.- Ja tam zreszt¹ nic nie wiem - starosta odwróci³ wzrok i powierci³ obcasem wziemi.- I tyle mnie to obchodzi co ³ajno sobacze.Ale czarodziej Istredd,pomnijcie na to, to u nas wa¿na osoba.Niezast¹piona dla tego grodu, bezcenna,rzek³bym.Powa¿anie ma u ludzi, tutejszych i inszych te¿.My w jegoczarodziejstwo nosów nie pchamy ani osobliwie w inne jego sprawy.- Mo¿e i s³usznie - zgodzi³ siê wiedŸmin.- A gdzie on mieszka, jeœli wolnospytaæ?- Nie wiesz? A przecie¿ o tu, widzisz ten dom? Ten bia³y, wysoki, wetkanypomiêdzy sk³ad a cekhauz jak, nie przymierzaj¹c, œwieca w rzyæ.Ale teraz gotam nie zastaniesz.Istredd niedawno wedle po³udniowego wa³u wykopa³ coœ wziemi i ryje teraz dooko³a jak kret.I ludzi mi zagoni³ do tych wykopków.Poszed³em, pytam grzecznie, czego to, mistrzu, kopiecie do³ki jak dziecko,ludzie siê œmiaæ zaczynaj¹.Co tam w tej ziemi jest? A on popatrzy³ na mnie jakna kapcana jakiegoœ i mówi: "Historia".Jaka znowu historia, pytam.A on na to:"Historia ludzkoœci.Odpowiedzi na pytania.Na pytanie, co by³o, i na pytanie,co bêdzie".Gówno tu by³o, ja na to, ugór, krzaki i wilko³aki, zanim miasta niepobudowano.A co bêdzie, zale¿y od tego, kogo w Rakverelinie namiestnikiemnaznacz¹, jakiego znowu pó³elfa parszywego.A w ziemi nie ma ¿adnych historii,nic tam nie ma, chyba glisty, jeœli komuœ na ryby wola.Myœlisz, ¿e pos³ucha³?A gdzie tam.Kopie dalej.Jeœli wiêc chcesz siê z nim widzieæ, idŸ podpo³udniowy wa³.- Eee, panie starosto - parskn¹³ Przegrzybek.- Teraz to on w domu.Gdzie mutam teraz do wykopków, teraz kiedy.Herbolth spojrza³ na niego groŸnie.Przegrzybek zgarbi³ siê i zachrz¹ka³,przebieraj¹c nogami.WiedŸmin, nada³ nie³adnie uœmiechniêty, skrzy¿owa³ rêce napiersi.- Tak, hem, hem - starosta odkaszln¹³.- Kto wie, mo¿e faktycznie Istredd jestteraz w domu.Co mnie to zreszt¹.- Bywajcie w zdrowiu, starosto - rzek³ Geralt nie wysilaj¹c siê nawet naparodiê uk³onu.- ¯yczê dobrego dnia.Podszed³ do Cykady, wychodz¹cego mu na spotkanie, brzêcz¹cego orê¿em.Bez s³owawyci¹gn¹³ rêkê po swój miecz, który Cykada trzyma³ w zgiêciu ³okcia.Cykadacofn¹³ siê.- Spieszno ci, wiedŸminie?- Spieszno.- Obejrza³em sobie twój miecz.Geralt zmierzy³ go spojrzeniem, które przynajlepszych chêciach nie mog³oby byæ uznane za ciep³e.- Jest siê czym chwaliæ - kiwn¹³ g³ow¹.- Niewielu go ogl¹da³o.A jeszcze mniejmog³o o tym rozpowiadaæ.- Ho, ho.- Cykada b³ysn¹³ zêbami.- Strasznie groŸnie to zabrzmia³o, a¿ mnieciarki przesz³y.Zawsze mnie ciekawi³o, wiedŸminie, dlaczego ludzie tak siê wasboj¹.I myœlê, ¿e ju¿ wiem.- Spieszê siê, Cykada.Oddaj miecz, jeœli ³aska.- Dym w oczy, wiedŸminie, nic, aby dym w oczy.Straszycie ludzi niby pszczelarzpszczo³y dymem i smrodem, tymi waszymi kamiennymi twarzami, tym gadaniem,plotkami, które pewnie sami o sobie rozpuszczacie.A pszczo³y uciekaj¹ przeddymem, durne one, miast wbiæ ¿¹d³o w wiedŸmiñsk¹ rzyæ, która spuchnie naonczasjak ka¿da inna.Mówi¹ o was, ¿e nie czujecie jak ludzie.Le¿ to.Gdyby któregoz was dobrze dŸgn¹æ, poczu³by.- Skoñczy³eœ?- Tak - powiedzia³ Cykada oddaj¹c mu miecz.- Wiesz co mnie ciekawi,wiedŸminie?- Wiem.Pszczo³y.- Nie.Tak sobie dumam, jeœlibyœ ty wszed³ w uliczkê z jednej strony z mieczem,a ja z drugiej, to który z nas doszed³by do koñca uliczki? Rzecz widzi mi siêwarta zak³adu.- Dlaczego czepiasz siê mnie, Cykada? Szukasz zwady? O co ci chodzi?- O nic.Tak mnie tylko ciekawi, ile¿ to prawdy jest w tym, co ludzie gadaj¹.¯eœcie tacy dobrzy w walce, wy, wiedŸmini, bo ani w was serca, ani duszy, anilitoœci, ani sumienia.I tego wystarczy? Bo o mnie, dla przyk³adu, mówi¹ tosamo.I nie bez podstaw.Straszniem tedy ciekaw, kto z nas dwu, wszed³szy wuliczkê, wyszed³by z niej ¿ywy.Co? Warto by siê za³o¿yæ? Jak myœlisz?- Mówi³em, spieszy mi siê.Nie bêdê traci³ czasu na rozmyœlanie na g³upstwami.I nie zwyk³em siê zak³adaæ.Ale gdyby ci kiedyœ wpad³o do g³owy przeszkadzaæ mi w chodzeniu uliczk¹, todobrze ci radzê, Cykada, zastanów siê wpierw.- Dym - Cykada uœmiechn¹³ siê.- Dym w oczy, wiedŸminie.Nic wiêcej.Dozobaczenia, kto wie, mo¿e w jakiejœ uliczce?- Kto wie.IV- Tu bêdziemy mogli swobodnie porozmawiaæ.Siadaj, Geralt.Tym, co najbardziej rzuca³o siê w oczy w pracowni, by³a imponuj¹ca liczba ksi¹g- to one zajmowa³y najwiêcej miejsca w tym obszernym pomieszczeniu.Opas³etomiska wype³nia³y rega³y na œcianach, wygina³y pó³ki, piêtrzy³y siê naskrzyniach i komodach.Musia³y, jak oceni³ wiedŸmin, kosztowaæ maj¹tek
[ Pobierz całość w formacie PDF ]