[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– Wydaliście kryształ na łup pustyni?!– Wojsko było w Iserii, mówiłem.Zresztą, cóż może uzbrojony nawet eneika przeciw sile Storg-orha?– Mieliście obowiązek chronić Etauora!Giuao-temh postąpił krok do przodu.Jego twarz znalazła się tuż przy twarzy Rahe-dasa.– Nie krzycz na mnie, Zabójco – powiedział spokojnie, jedynie drgające mięśnie szczęk zdradzały tłumione wzburzenie.– Nie ja rządziłem wówczas Urumami, byłem wtedy dzieckiem.A Zabójcy odmówili opuszczenia klasztoru, wiem to od ojca.Irga z wysiłkiem pohamował gniew i siłą woli zmusił się do spokoju.Istotnie, Giuao-temh nie mógł odpowiadać za winy przodków.– Pójdę tam – zdecydował.– Dasz mi przewodnika?Książę pokiwał głową, a na jego ustach znów pojawił się uśmiech.– Dam przewodnika i wojowników dla ochrony.– Za wojowników dziękuję, mam cerańskich Zabójców.– Zbrojnych nigdy w nadmiarze, chociaż przeciwko monstrom pustyni nie zdziałają wiele.Lecz obecność większej grupy oddala niebezpieczeństwo; niewolnicy Storg-orha unikają atakowania licznych oddziałów.– A, właśnie – wymieniłeś nazwę, której nie znam.Kim są sahani?– Po raz pierwszy pojawili się pod koniec traut.Nazwano ich widmowymi jeźdźcami, bo najczęściej przybierają postać valijskich rycerzy na irmanach lub kisetach.Zdarza się czasem, że wyglądająjak srebrni tornowie, a bywają też podobni do eneików.To widma, Rahe-das.Strzały przenikająich ciała niczym powietrze, nie czyniąc im najmniejszej krzywdy.A oni zabijają.Wielu naszych położyło głowy, ani razu nie udało się ich pokonać.– Skąd się wzięli? Wiemy o meduzach, o xinxach, innych sług Pan Pustyni nie miał, a tu nagle jeźdźcy.?– Mówią że wypluwają ich ogniste meduzy – wtrącił Nanna-ove.– Że wychodzą z płomieni.– Zawsze było odwrotnie: żywych pochłaniały ogniste kręgi.– A teraz wyrzucają martwych.– Giuao-temh spojrzał wymownie na Zabójcę.– Myślisz, że to.ci sami? – szeptem zapytał Rahe-das.– Może.– Jeżeli tak jest, to wyobraź sobie, książę, jaką armię posiada dziś Storg-orh! Już tyle ellarów meduzy tańczą po obrzeżach Pustyni Śmierci.– I ujawnia ją teraz.Dlaczego? – Książę w zamyśleniu potarł kosmaty podbródek.– Jeszcze nie wiem, czcigodny – rzekł powoli Rahe-das – Ale to zaczyna układać się w całość.– Co masz na myśli?– Nie potrafię ci tego wyjaśnić.takie skojarzenie.Wszystko, co dzieje się wokół wskrzeszenia Ayantialla, wiąże się z aktywnością Storg-orha.– Nie rozumiem.Powiedz, co wiesz.– Jeszcze za wcześnie, jeszcze czegoś mi brakuje.Ale myślę, że nadchodzą trudne czasy, książę.*Eneikowie szybko maszerowali w stronę gór, znów wyraźnie widocznych na horyzoncie.Rozciągnięta kolumna składała się z trzech członów: otwierało ją dwudziestu Urumów, których oddał Rahe-dasowi książę Giuao-temh, za nimi kroczyli trzej Irgowie w towarzystwie Sebb – oama i dowodzącego Urumami setnika Dezzieh-vado, pochód zamykał oddział Ceranów.Rahe-das świadomie dokonał takiego podziału, wolał uniknąć zatargów między wojownikami wrogich sobie plemion.Również na postojach obie grupy obozowały osobno, ignorując się nawzajem.Nawet wspólny cel wyprawy nie przełamał niechęci.Dawali jej wyraz także obaj dowódcy, którzy idąc wraz z Irgami, trzymali się od siebie z daleka, choć jako podlegli jednemu wodzowi starali się tego nie okazywać.Wędrówka przebiegała spokojnie.Mimo to eneikowie czuli się nieswojo, coraz trudniej przychodziło odpędzić nie wiadomo dlaczego narastającą depresję i nieuzasadniony lęk.Może powodem tym była towarzysząca im od samego Worh, oddzielona nurtem rzeki szara, kamienista równina.Ciągnęła się po zamgloną linię na zachodzie, gdzie stykała się z niebem.To tam było źródło przygnębiających myśli, które mimowolnie opadały idących nieomal materialną falą, otulały niewidzialnym obłokiem.Wielki Urt przepołowił kraj na dwie części.Stanowił jednocześnie granicę odrębnych światów: tego na wschodzie, żyznego i niegdyś licznie zamieszkanego, pełnego zieleni i zwierzyny, i tego, który widzieli po drugiej stronie: martwego, nieożywianego najmniejszym poruszeniem.Pustego, bladego nieba nigdy nie przeciął tam żaden ptak, na kamienistej glebie nie zostawiło śladów żadne zwierzę.Była to dziedzina Storg-orha, siedziba złych mocy, których nie ujarzmili władający Tuą bogowie.A wielu z nich podejmowało taką próbę: i Trorr-ud ze swymi sługami, i valijscy bogowie, liczni i silni, i tajemnicze bóstwa tornów, i najpotężniejszy, ukryty pod kamienną skorupą, stworzony i zesłany przez Trorr-uda, Ayantiall.On był najbliższy zwycięstwa
[ Pobierz całość w formacie PDF ]