[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Był wychudzony i brudny.Kiedy otworzyłem drzwi, przestraszyłem się, ponieważ bardziej przypominał upiora niż człowieka.W jego oczach zobaczyłem rozpacz.- Co się stało?- Odszedłem od katarów - wyszeptał.- Dlaczego?- Oni nie znają prawdy i nie mogą mi pomóc.A więc to tak, pomyślałem, szukałeś prawdy wśród tych szalonych heretyków.To była próba ucieczki przed samym sobą.Henryk cierpiał, a jego cierpienie było z gatunku tych chorób duszy, których nie uleczy przelotna miłostka ani religijne uniesienie.Ponieważ był moim przyjacielem, zdecydowałem, że nie będę dociekał przyczyn jego odejścia do katarów oraz szybkiego powrotu na łono Kościoła.- Pomóż mi, panie.Spojrzałem na niego zdziwiony.- Muszę wyjechać z Carcassonne - ciągnął.- Proszę, nie pytaj dlaczego.Jeżeli kiedyś Bóg pozwoli, wszystko ci wyznam.- Dokąd chcesz się udać?- Chciałbym zaciągnąć się jako najemnik.Może w królestwie Aragonii lub Kastylii przyda się jeszcze jeden miecz.Tam walczą z muzułmanami.- Oszalałeś? Przecież nigdy nie walczyłeś, a ponoć siła pogan jest wielka.Zabiją cię, Henryku.Ukrył twarz w dłoniach, a po chwili wyszeptał:- Potrzebuję tego.Papież ogłasza odpuszczenie grzechów wszystkim, którzy pójdą walczyć z poganami.A ja bardzo pragnę oczyszczenia.Podniósł głowę.Z wyrazu jego oczu wyczytałem, że zdecydowany jest odmienić swoje życie albo zginąć.Ukrywałem go prawie przez dwie niedziele.Wypoczął i nabrał sił.Kiedy odjeżdżał, z trudem powstrzymywałem łzy.Kiedy wsiadł na konia, odwrócił się do mnie i powiedział: - Jesteś dobrym człowiekiem, Gotfrydzie.Pamiętaj o mnie i o misji, jaką powierzył nam Rupert.Henryk po raz drugi w życiu zwrócił się do mnie po imieniu.Chciałem coś powiedzieć, ale głos uwiązł mi w gardle.- Wrócisz? - wykrztusiłem wreszcie.- Jeśli Bóg pozwoli.- Uważaj na siebie.- Dziękuję, że pozwoliłeś mi odejść.Zawsze chciałem być wolny.I odjechał.Długo patrzyłem na postać samotnego jeźdźca, jadącego traktem na zachód w kierunku Langwedocji i łańcucha Pirenejów.W końcu Henryk zamienił się w mały punkt, który na przemian znikał i znów wynurzałsię na wzgórzach porośniętych lawendą i winną latoroślą.Byłem pewny, że już nigdy go nie zobaczę.★ ★ ★Spotkanie z Katarzyną w samotnej kapliczce na Lawendowym Wzgórzu było jak sen.Rozmawialiśmy bardzo długo o Bogu i o życiu.Opowiedziałem jej moje dzieje.Ufałem jej.I czułem, że i ona mi ufa.Na koniec zaśpiewała mi pieśń znanego w Prowansji minstrela Bernarda de Ventadoura.Wtedy również po raz pierwszy ją pocałowałem.Zapewniłem ją, że moje uczucie do niej nie jest grzeszną zachcianką ciała.Zacząłem przychodzić pod dom Jakuba wieczorami, żeby chociaż zobaczyć Katarzynę w oknie.- Musisz być bardzo ostrożny - powtarzała ciągle.Jednak miłość uczyniła mnie ślepym.Wcale nie byłem ostrożny.Widziano mnie kilka razy pod jej domem i ktoś doniósł o tym Jakubowi.Pewnego dnia kazał mi do siebie przyjść.- Czy jest prawdą, że przychodzisz do mojej siostry? - zapytał.- Czasami ją widuję, ale nie wyciągaj zbyt pochopnych wniosków.Jakub popatrzył na mnie przenikliwie.Mogłem go uważać za religijnego szaleńca, ale na pewno nie był głupcem.- Dlaczego jesteś taki oporny, Angliku?- Oporny? Nie! Po prostu nie rozumiem twojej nauki - próbowałem się bronić.- Katarzyna mi ją objaśnia.- Nie chcesz jej zrozumieć.Nie wezwałem cię tylko po to, aby zapytać o twoje stosunki z moją siostrą.Gdzie jest Henryk?- Nie wiem - skłamałem.- Odkąd stał się twoim uczniem, nie widziałem go.- Nie wierzę ci.Henryk został naszym bratem i muszę wiedzieć, gdzie jest.- Już ci powiedziałem, że nie wiem.Poza tym mam wrażenie, iż podstawą twej nauki jest wolność człowieka.Głosicie konieczność wyzwolenia się z więzów materii i odrzucacie przywiązanie do innych ludzi.Przypuśćmy, że Henryk postanowił odejść.Czy według twej nauki miał do tego prawo czy nie?Na wychudzonej twarzy Jakuba pojawił się ironiczny uśmiech.Zrozumiał, że przyłapałem go na niekonsekwencji.- Jesteś bystry, ale ci nie wierzę - rzekł z naciskiem.- Wiem, że kłamiesz, ale muszę przyznać, że nie mam dowodów, iż miałeś coś wspólnego ze zniknięciem Henryka.- Nie musisz mi wierzyć, Jakubie.Wierzysz w to, w co chcesz wierzyć.Ja czynię podobnie.Jakub popatrzył na mnie krzywo i powiedział tonem nieznoszącym sprzeciwu:- Zabraniam ci widywać się z moją siostrą! Jeśli nadal pragniesz przychodzić, by słuchać moich nauk, proszę bardzo.Ale pamiętaj, że moja siostra jest przeznaczona komu innemu.★ ★ ★Mijały miesiące samotności.Prawie nie jadłem, źle spałem.Wkrótce zamienię się w takiego chudzielca jak Jakub, pomyślałem.Nic nie mogło ukoić tęsknoty serca: ani służba na zamku w Carcassonne, ani praca w winnicach, ani nauki katarów.Brakowało mi Katarzyny.Zrozumiałem, że stała się moim drugim oddechem, moim drugim życiem.Pragnąłem jej do szaleństwa.W końcu, podczas jednego z katarskich nabożeństw, na jakie zacząłem chodzić z nudów i w nadziei, że ją zobaczę, usłyszałem, że Jakub, w porozumieniu z Wielkim Budowniczym, zarządził, iż odtąd wierni powinni zwracać większą uwagę na potępienie ciała.Ponieważ małżeństwo traktowano jako zło konieczne, uznano, że pan młody powinien oddać swą właśnie poślubioną małżonkę innemu katarowi.W ten sposób zniknie zazdrość i pożądliwość.Uważałem, że to szaleństwo.★ ★ ★Którejś nocy jeden z kompanów w twierdzy Carcassonne obudził mnie, szarpiąc moje ramię.- Angliku, jakaś kobieta stoi przed bramą i pyta o ciebie.Serce mówiło mi, że to Katarzyna.Nie myliłem się.Stała w bramie ubrana w długi czarny płaszcz, w którym widziałem ją po raz pierwszy spacerującą nocą po mieście.Rzuciła mi się na szyję.- Jakub wyjechał do Tuluzy na dysputę z wysłannikiem papieża - mówiła rozgorączkowana.- A ja wyrwałam się z domu, by cię zobaczyć.Popatrzyliśmy sobie w oczy.Zalała mnie fala szczęścia.- Katarzyno, czy zostaniesz moją żoną? - zapytałem drżącym głosem.Nie odpowiedziała, ale w jej oczach wyczytałem wszystko, co chciałem wiedzieć.- Jeżeli weźmiemy ślub w obrządku katarów, wówczas zażądają, abym oddał cię jakiemuś chudzielcowi, podobnemu do twego brata.A wtedy zabiję i tego człowieka, i Jakuba, i siebie.Katarzyna położyła palec na moich ustach.- Nie mów tak.Zabraniam ci.W Carcassonne jest katolicki ksiądz, który nie uciekł.- Gdzie mieszka?- Chyba zamknął się na plebanii katedry.Katarzy nie wyrzucili go siłą.Brzydzą się przemocą.W ciągu godziny wyciągnąłem księdza z łóżka.Był niemal tak wychudzony jak Jakub.Cierpiał głód i niedostatek, bo wszyscy parafianie go opuścili, a bez nich nie miał ofiar; ponieważ żył z pracy innych ludzi i nie potrafił uprawiać ziemi - głodował
[ Pobierz całość w formacie PDF ]