[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przyjeżdżam do domu i odzywam się do mojej żony:- Gołde - mówię - będziemy mieli gości w święta! Więc ona powiada:- Mazł tow ci! Kogo? A ja jej na to:- O tym dowiesz się potem.Ty tylko przygotuj jaja - powiadam - sera i masła mamy, chwała Bogu, pod dostatkiem; przyrządzisz bliny dla trzech jegomościów, ale dla takich, co to lubią porządnie zjeść i w ogóle nie wiedzą o tym, co Raszi kiedyś powiedział.- Pewno - ona na to - przyczepił się znów jakiś nieszczęśnik, jakiś głodomór z wygłodzonego kraju?- Głupia jesteś - mówię - Gołde! Przede wszystkim nie byłoby nieszczęścia, gdybyśmy, broń Boże, nakarmili biedaka świątecznymi blinami - powiadam.- A po wtóre - mówię - niechaj ci będzie wiadomo, droga, cnotliwa i prawa małżonko moja moras Gołde, obyś żyła jak najdłużej, że jednym z naszych świątecznych gości będzie synalek owej wdowy - prawię - o którym ci już nieraz opowiadałem.- Skoro tak - ona na to - to co innego.Oto co znaczy potęga milionów! Nawet moja Gołde, gdy tylko poczuje nosem pieniądze, staje się innym człowiekiem.Już taki jest świat! Co można na to poradzić? Jak tam powiedziane jest w Halelu: „Srebro i złoto dziełem rąk ludzkich są” - czyli pieniądze zabijają człowieka.Słowem, nadszedł świetlany, zielony dzień święta Szawuot.Jak pięknie, jak zielono, jak jasno i ciepło jest w moim chutorze, gdy nadejdzie owo święto, nie muszę wam chyba opowiadać! Największy bogacz u was życzyłby sobie mieć tak błękitne niebo, tak zielony las, tak pachnące sosny, tak wspaniałą trawę - paszę dla krówek, które stoją i żują, patrzą wam w oczy, jakby chciały rzec: „Dajcie nam tylko zawsze taką trawkę, a już my wam mleka nie poskąpimy!” Nie, mówcie sobie, co chcecie, ale gdybyście mi nawet dali najlepsze zarobki każąc wyjechać ze wsi do miasta, to się z wami nie zamienię.Gdzież Wy macie w mieście takie niebo? Jak my to mówimy w Halelu: „Niebiosa są niebem dla Pana Boga” - czyli jest to niebo przez Boga nam dane!.W mieście, gdy zadzieracie głowę do góry, co możecie zobaczyć? Mur, dach, komin, lecz gdzie wy tam znajdziecie takie drzewo? A jeśli się już zawałęsało do was jakieś drzewko, nadzialiście nań przecież kapotę! Otóż moi goście, gdy przyjechali w Szawuot do mnie, do chutoru, nie mogli się nadziwić, jak tu u mnie pięknie.Wszyscy czterej młodzieńcy przybyli konno, na rumakach jak te lwy.A zwłaszcza ten, na którym siedział Arończik, to taki ogier, powiadam wam, prawdziwy meryn! Nie kupicie go za trzysta rubli nawet!- „Błogosławieni niechaj będą przybysze” - powiadam do nich.- To chyba, moi mili goście, celem uczczenia święta Szawuot przybyliście konno? Nie szkodzi - ciągnę dalej - Tewje nie należy do tych wielkich cadykim; a gdy was - powiadam - będą na tamtym świecie chłostali, mnie pewnie nie będzie bolało za was.Ej, Gołde! Dopilnuj no, ażeby bliny były gotowe, i niechaj kto wyniesie - powiadam - stół na podwórko, gdyż niewiele mam w domu gościom do pokazania.Ej, Szprince! Tajbł! Bejłkie! Gdzie wy tam jesteście? Ruszajcie się! - tak oto komenderuję dziećmi.Zaraz też wyniesiono stół, krzesła, obrus, talerze, łyżki, widelce, sól - a niebawem nadeszła też Gołde z gorącymi, skwierczącymi blinami, prosto z patelni.Wspaniałe, tłuściutkie, jak „placek w miodzie”! A moi goście nie mogli się ich wprost nachwalić.- Czemu stoisz - powiadam do Gołdy.- Weź - mówię - i powtórz jeszcze raz ten sam rozdział; dziś - powiadam - jest Szawuot, a zatem należy dwukrotnie rzec Ojdcho!Moja Gołde nie leni się, napełnia półmisek po raz drugi, a Szprince podaje go do stołu.Nagle rzuciłem okiem na Arończika i zobaczyłem, że zagapił się na moją Szprince - nie spuszcza z niej oka! Co on w niej takiego widzi?.- Jedzcie - mówię doń - jedzcie! Czemu nie jecie?.Na to on:- A co ja robię?- Patrzycie - powiadam - na moją Szprince.Wszyscy wybuchnęli śmiechem, wszyscy się śmiali, moja Szprince też.Wszystkim było radośnie, wszystkim było dobrze [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • rurakamil.xlx.pl
  •