[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Cz³owiek w bia³ym kaftanie zbli¿y³ siê.- Geralt - szepta³ bard.- Na wszystkich bogów, zachowaj spokój.- Nie dam siê dotkn¹æ - mrukn¹³ wiedŸmin.- Nie dam siê dotkn¹æ, kimkolwiek bybyli.Uwa¿aj, Jaskier.Jak siê zacznie, wiejcie, ile si³ w nogach.Ja ichzajmê.na jakiœ czas.Jaskier nie odpowiedzia³.Zarzuciwszy lutniê na ramiê, sk³oni³ siê g³êbokoprzed cz³owiekiem w bia³ym kaftanie bogato haftowanym z³otymi i srebrnymi niæmiw drobny, mozaikowy wzór.- Czcigodny Chappelle.Cz³owiek zwany Chappelle zatrzyma³ siê, powiód³ pa nich wzrokiem.Jego oczy,jak zauwa¿y³ Geralt, by³y paskudnie zimne i mia³y kolor stali.Czo³o mia³blade, chorobliwie spocone, na policzkach czerwone, nieregularne plamyrumieñców.- Pan Dainty Biberyeldt, kupiec - powiedzia³.- Utalentowany pan Jaskier.IGeralt z Rivii, przedstawiciel jak¿e rzadkiego, wiedŸmiñskiego fachu.Spotkaniestarych znajomych? U nas, w Novigradzie?Nikt nie odpowiedzia³.- Za wielce niefortunny - ci¹gn¹³ Chappelle - uwa¿am fakt, ¿e z³o¿ono na wasdoniesienie.Jaskier poblad³ lekko, a nizio³ek zaszczeka³ zêbami.WiedŸmin nie patrzy³ naChappelle.Nie odrywa³ oczu od broni otaczaj¹cych fontannê czarnych osobników wskórzanych czapkach.W wiêkszoœci znanych Geraltowi krajów wyrób i posiadaniekolczastej lamii, zwanej mayheñskim batogiem, by³o surowo zakazane.Novigradnie by³ wyj¹tkiem.Geralt widzia³ ludzi, których uderzono ³ami¹ w twarz.Twarzytych nie sposób by³o zapomnieæ.- W³aœciciel zajazdu pod "Grotem W³Ã³czni" - kontynuowa³ Chappelle - mia³czelnoœæ zarzuciæ waszmoœciom konszachty z demonem, potworem, którego zwie siêmieniakiem lub vexlingiem.Nikt nie odpowiedzia³.Chappelle splót³ rêce na piersi i spojrza³ na nichzimnym wzrokiem.- Czu³em siê obowi¹zany uprzedziæ was o tym doniesieniu.Informujê te¿, ¿epomieniony ober¿ysta zosta³ zamkniêty w lochu.Zachodzi podejrzenie, ¿ebredzi³, bêd¹c pod wp³ywem piwska lub gorza³y.Zaiste, czegó¿ to ludzie niewymyœl¹.Po pierwsze, vexlingów nie ma.To wymys³ zabobonnych kmiotków.Nikt nie skomentowa³.- Po drugie, jaki¿ vexling oœmieli³by siê zbli¿yæ do wiedŸmina - uœmiechn¹³ siêChappelle - i nie zosta³ natychmiast zabity? Prawda? Oskar¿enie karczmarzaby³oby wiêc œmiechu warte, gdyby nie pewien istotny szczegó³.Chappelle pokiwa³ g³ow¹, robi¹c efektown¹ pauzê.WiedŸmin us³ysza³, jak Daintypowoli wypuszcza powietrze wci¹gniête do p³uc w g³êbokim wdechu.- Tak, pewien istotny szczegó³ - powtórzy³ Chappelle.- Mianowicie, mamy doczynienia z herezj¹ i œwiêtokradczym bluŸnierstwem.Wiadomo bowiem, ¿e ¿aden,absolutnie ¿aden vexling, jak te¿ ¿aden inny potwór nie móg³by nawet zbli¿yæsiê do murów Novigradu, bo tu w dziewiêtnastu œwi¹tyniach p³onie Wieczny Ogieñ,którego œwiêta moc chroni miasto.Kto twierdzi, ¿e widzia³ vexlinga pod "GrotemW³Ã³czni", o rzut kamieniem od g³Ã³wnego o³tarza Wiecznego Ognia, ten jestbluŸnierczym heretykiem i swoje twierdzenie bêdzie musia³ odwo³aæ.Gdyby zaœodwo³aæ nie chcia³, to mu siê w tym dopomo¿e w miarê si³ i œrodków, które,wierzcie mi, mam w lochach pod rêk¹.Jak zatem widzicie, nie ma siê czymprzejmowaæ.Wyraz twarzy Jaskra i nizio³ka œwiadczy³ dobitnie, ¿e obaj s¹ innego zdania.- Absolutnie nie ma siê czym frasowaæ - powtórzy³ Chappelle.- Mog¹ panowieopuœciæ Novigrad bez przeszkód.Nie bêdê was zatrzymywa³.Muszê jednak nalegaæ,aby o po¿a³owania godnych wymys³ach ober¿ysty nie rozpowiadali waszmoœciowie,nie komentowali g³oœno tego wydarzenia.Wypowiedzi podwa¿aj¹ce bosk¹ mocWiecznego Ognia, niezale¿nie od intencji, my, skromni s³udzy koœcio³a,musielibyœmy traktowaæ jako herezjê, ze wszystkimi konsekwencjami.W³asneprzekonania religijne waszmoœciów, jakie by one nie by³y, a jakie szanujê, niemaj¹ znaczenia.Wierzcie sobie, w co chcecie.Ja jestem tolerancyjny dopóty,dopóki ktoœ czci Wieczny Ogieñ i nie bluŸni przeciw niemu.A jak bêdziebluŸni³, to go ka¿ê spaliæ i tyle.Wszyscy w Novigradzie s¹ równi wobec prawa.I prawo jest równe dla wszystkich - ka¿dy, kto bluŸni przeciw WiecznemuOgniowi, idzie na stos, a jego maj¹tek siê konfiskuje.Ale doœæ o tym.Powtarzam, mo¿ecie bez przeszkód przekroczyæ bramy Novigradu.Najlepiej.Chappelle uœmiechn¹³ siê lekko, wessa³ policzek w chytrym grymasie, powiód³wzrokiem po placyku.Nieliczni przechodnie, obserwuj¹cy zajœcie, przyspieszalikroku, szybko odwracali g³owy.-.najlepiej - dokoñczy³ Chappelle - najlepiej natychmiast.Niezw³ocznie.Oczywista rzecz, ¿e w odniesieniu do szanownego kupca Biberveldta owo"niezw³ocznie" oznacza "niezw³ocznie po uregulowaniu spraw podatkowych".Dziêkujê panom za poœwiêcony mi czas.Dainty, odwróciwszy siê, bezg³oœnie poruszy³ ustami.WiedŸmin nie mia³w¹tpliwoœci, ¿e owym bezg³oœnym s³owem by³o "skurwiel".Jaskier opuœci³ g³owê,uœmiechaj¹c siê g³upkowato.- Panie wiedŸminie - rzek³ nagle Chappelle.- Jeœli ³aska, stówko na osobnoœci.Geralt zbli¿y³ siê, Chappelle lekko wyci¹gn¹³ rêkê.Jeœli dotknie mojego³okcia, walnê go, pomyœla³ wiedŸmin.Walnê go, choæby nie wiem co.Chappelle nie dotkn¹³ ³okcia Geralta.- Panie wiedŸminie - powiedzia³ cicho, odwracaj¹c siê plecami do innych.-Wiadomo mi, ¿e niektóre miasta, w przeciwieñstwie do Novigradu, pozbawione s¹boskiej opieki Wiecznego Ognia.Za³Ã³¿my wiêc, ¿e stwór podobny vexlingowigrasuje po jednym z takich miast.Ciekawoœæ, za ile podjêlibyœcie siê wówczasschwytania vexlinga ¿ywcem?- Nie najmujê siê do polowañ na potwory w ludnych miastach - wzruszy³ ramionamiwiedŸmin.- Móg³by bowiem ucierpieæ ktoœ postronny.- A¿ tak obchodzi ciê los postronnych?- A¿ tak.Bo to z regu³y mnie obci¹¿a siê odpowiedzialnoœci¹ za ich los.Igrozi konsekwencjami.- Rozumiem.A nie by³aby¿ troska o los postronnych odwrotnie proporcjonalna dowysokoœci zap³aty?- Nie by³aby¿.- Twój ton, wiedŸminie, niezbyt mi siê podoba.Ale mniejsza z tym, rozumiem, cosugerujesz tym tonem.Sugerujesz, ¿e nie chcesz zrobiæ tego.o co móg³bym ciêpoprosiæ, przy czym wysokoœæ zap³aty nie ma znaczenia.A rodzaj zap³aty?- Nie rozumiem.- Nie s¹dzê.- Jednak
[ Pobierz całość w formacie PDF ]